Najdroższe kabriolety świata

Zaspokajają nasze ekshibicjonistyczne potrzeby, pozwalają na bliskie spotkania z naturą i świadczą o statusie. Wyszukaliśmy te najbardziej wyjątkowe, bo najdroższe ze wszystkich kabrioletów.

Od razu pomijamy kompaktowe coupé-cabrio w stylu Megane CC, 307 CC czy Astry TwinTop. Produkty dla mas nas nie interesują. Nie bierzemy też pod uwagę Corvetty bez dachu za ponad 70 tys. euro, ponieważ w porównaniu z creme de la creme segmentu to wręcz wyprzedaż z supermarketu. Podobnie jest z Lexusem SC430 (74 tys. euro), Cadillakiem XLR (82 tys. euro) i Audi RS4 cabrio (85 tys. euro). Szukamy dalej. W cenie powyżej 100 tys. euro możemy mieć Maserati Gransport za 112 tys., Dodge'a Vipera SRT-10 za 115 tys., BMW M6 za 120 tys. i Mercedesa SL 55 AMG za 138 tys. euro. W tej samej lidze cenowej zagra niedługo Audi R8 Spider, które z ceną około 130 tys. euro i tak będzie zdecydowanie tańsze od otwartego Ferrari F430 czy Aston Martina DB9 Volante (każdy za 170 tys. euro). Być może 911 Turbo cabrio jest najdroższym modelem w ofercie Porsche, ale w tym towarzystwie cena 150 tys. euro nie robi na nikim żadnego wrażenia. Tuż przed kolejnym stopniem wtajemniczenia mruga do nas swoimi czterema reflektorami Bentley Continental GTC. Nie wiemy, ile kosztują te cztery reflektory, ale całe auto wyceniono na 197 tys. euro.

Granica 200 tys. euro przekroczona. Tu wybór jest niewielki. Możesz mieć albo komfortowego Mercedesa SL 65 AMG za 213 tys. euro, albo szalone Lamborghini Murcielago LP640 Roadster za 287 tys. euro. My polecamy włoskiego byka, bo Benz ma mniej koni. Chociaż dach w Mercedesie jest elektrycznie składany i do tego metalowy, a ten w Lambo jest z materiału i tylko konstruktorzy opanowali sztukę jego składania. Eh, trudny wybór. Jeśli popracujesz dłużej i ciężej niż inni i sprzedasz niepotrzebne klamoty, to pomyśl o kabrioletach z przedziału 300-400 tys. euro. Może Bentley Azure za 340 tys. euro? Albo szwedzki supersamochód Koenigsegg CCX za 391 tys. euro? O nie! Ten drugi będzie za drogi, bo cena nie obejmuje podatków I w ten sposób dochodzimy do Olimpu kabrioletów.

Jest tu miejsce tylko dla dwóch aut. Pierwszy oferuje cztery miejsca, otwierane pod wiatr drzwi, drewno tekowe i uskrzydloną swoją nagością kobietę przed oczami. Tak, to najnowszy Rolls-Royce Drophead Coupé za 440 tys. euro z ogonkiem. Drugi model jest droższy, ale to Brytyjczyk jest królem otwartych aut. Ta prezencja, ta wytworność, to DNA, ta historia, ta sylwetka. Gdyby Zeus potrzebował otwartego auta, to wybrałby ten model. W kolorze niebieskim i z wnętrzem wykończonym beżową skórą. A które cabrio jest najdroższe? To Mercedes SLR McLaren Roadster. 626 KM, dwa miejsca i otwierane do góry drzwi wyceniono na 494 tys. euro. Atrakcją jest możliwość jazdy z otwartym dachem z prędkością 332 km/h. Świetnie, ale przy takiej prędkości nikt Cię nie zauważy, więc po co tyle płacić? Jeszcze niedawno można było sobie sprawić Porsche Carrera GT. Fabrycznie nowe kosztowało 464 tys. euro, ale teraz można mieć używane raptem za ćwierć miliona euro.

Ale to i tak nic. Mówi się, że lada moment Bugatti pokaże Veyrona w otwartej wersji. Przewidywana cena - półtora miliona euro. Bez podatków. No tak. I to wszystko za auto bez dachu

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.