Ostatnia szansa na narty. Za ile ta przyjemność?

O zimie w Polsce prawie można już zapomnieć, ale w Europie jest kilka miejsc, gdzie nawet o tej porze roku można poszusować na nartach czy na desce. Jak najtaniej dojechać na alpejskie lodowce?

Śnieg narciarzy i deskarzy w tym roku nie rozpieszczał, ale w wysokich Alpach pojeździć można jeszcze do połowy kwietnia. Za kilkaset złotych od osoby da się wynająć na tydzień apartament lub pokój w pensjonacie. Do tego ski pass i na stok. Pozostaje tylko problem, czym i za ile w te Alpy dojechać.

Autokarem?

Przez wiele lat Polacy najchętniej wyjeżdżali na narty autokarami z biurami podróży. Oczywiście za taki dowóz trzeba dodatkowo zapłacić. Przykładowo kupując tygodniowy pobyt we włoskich Dolomitach poprzez portal www.narty.wakacje.pl, za dojazd autokarem tam i z powrotem trzeba dopłacić 350 zł. Biura kasują też dodatkowo za dojazd do miejsca zbiórki. Przykładowo jadąc do Włoch z Katowic z firmą Traveliada.pl, dodatkowo trzeba zapłacić za dojazd na Śląsk - od 50 zł z Krakowa do 220 zł z Koszalina.

Polski autokar zaparkowany przy hotelu we Włoszech, Austrii czy Francji to wygoda w codziennych dojazdach na stok. Zamiast dźwigać narty z hotelu na przystanek ski busa i po południu z powrotem, jedziemy polskim autokarem prosto spod hotelu na stok. Jest też okazja, by pojeździć na stokach znacznie od siebie oddalonych. Portal www.narty.wakacje.pl proponuje dwa dni w Cortina d'Ampezzo, dzień w San Vito, dzień w Auronzo, dzień w Misurina i dzień w Padola.

Mając pod bokiem autokar, możemy też skorzystać z dodatkowych wycieczek. Zmęczonym nartami we włoskich Dolomitach biura podróży proponują np. wycieczkę do pobliskiej Wenecji za ok. 50 euro.

Samochodem?

Polacy jeżdżą też prywatnymi autami. Wychodzi drożej niż autokarem, ale za to można samemu zaplanować trasę i zatrzymać się tam, gdzie chcemy. Koszt wyjazdu - paliwo, winiety i opłaty za autostrady, opłaty za parkowanie - najlepiej rozłożyć na jak najwięcej osób. Jeśli pojedziemy autem na gaz, koszt będzie o połowę niższy niż przy benzynie. A stacji LPG (lub GPL) jest pod dostatkiem zarówno w krajach tranzytowych (Słowacja, Czechy), jak i docelowych - w Austrii, Włoszech czy Francji.

Załóżmy, że jedziemy we włoskie Dolomity średniej wielkości autem spalającym na trasie 8-9 litrów na 100 km (pamiętajmy o dużym obciążeniu i o tym, że będziemy jechać przez góry). Wybieramy trasę z Warszawy do Madonna di Campiglio. Wytyczamy trasę przez Wrocław, Pragę, Monachium i Innsbruck. Trasę wyliczamy z pomocą strony www.okolica.pl. W jedną stronę ok. 1400 km, z tego 530 km w Polsce, 330 w Czechach, 300 w Niemczech, 120 w Austrii i 150 we Włoszech. W obie strony przejedziemy więc 2800 km. Do tego trzeba doliczyć ok. 200 km na miejscu, słowem przejedziemy ok. 3 tys. km.

Przyjmujemy, że w baku mieści się średnio 50 litrów, a paliwo w Polsce jest najtańsze. Staramy się więc jak najwięcej przejechać na naszej benzynie. Na pełnym baku (190 zł) przejeżdżamy z Warszawy na południe Polski. Przy granicy tankujemy do pełna (znów 190 zł), przejeżdżamy Czechy i połowę trasy w Niemczech. Tu tankujemy do pełna (63 euro), by dojechać na miejsce. Następne tankowanie do pełna we Włoszech (60 euro), potem w drodze powrotnej w Niemczech (63 euro) i ostatni raz tuż po przejechaniu polskiej granicy (190 zł).

Do paliwa doliczamy cenę tygodniowej winiety w Czechach (200 koron) i dziesięciodniowej w Austrii (7,6 euro) oraz cenę przejazdu autostradą we Włoszech - ok. 20 euro. Przyjmując, że euro kosztuje 3,8 zł, a korona czeska 0,13 zł, za paliwo zapłacimy w sumie 1276 zł, a za winiety i opłaty - 130. Razem ok. 1400 zł.

Jeśli jedziemy w cztery osoby, na jedną wypada 350 zł. Jeśli jedziemy we dwójkę - po 700 zł.

Przy samochodzie na gaz LPG ten koszt może być o jedną trzecią niższy.

Trzeba pamiętać, że podróż samochodem w jedną stronę zajmie prawie 20 godzin. Jeśli kierowców jest co najmniej dwóch, mogą się zmieniać i całą trasę można pokonać bez noclegów. Jeśli tylko jeden - należy uwzględnić czas i koszt noclegów po drodze.

Samolotem?

Tanie linie lotnicze otworzyły przed narciarzami nowe możliwości. W Alpy można dolecieć bardzo szybko i dość tanio. Przykładowo w ostatni tydzień marca można dolecieć do Bergamo i z powrotem z Krakowa za 458 zł linią Sky Europe, z Katowic linią Wizz Air za 276 zł (ceny z początku marca). Przewoźnicy oferują m.in. darmowy przewóz nart, podają informacje o połączeniach autobusowych i kolejowych do zimowych kurortów. Tym, którzy w ogóle nie chcą się przemęczać, Sky Europe proponuje możliwość internetowej rezerwacji nart w jednej z kilkudziesięciu wypożyczalni w Europie. Cena za tydzień wraz z butami - ok. 80 euro.

Wylatując na narty, zwłaszcza tanią linią z lotniska regionalnego, trzeba jednak pamiętać o dodatkowej opłacie - koszcie dojazdu do portu lotniczego i parkingu przy lotnisku. Za auto pozostawione na tydzień w Katowicach płaci się 105 zł, w Warszawie 115 zł, a w Krakowie 180 zł.

Minusem wyjazdu samolotem jest problem ze zharmonizowaniem przelotu, dojazdu z lotniska do kurortu, dojazdu pod hotel i całej podróży powrotnej. Tanie linie co prawda oferują odnośniki do stron np. przewoźników kolejowych czy autobusowych, ale bywa, że są one np. tylko po włosku czy po francusku. Pojawia się też problem z przesiadkami - stają się one męczarnią, jeśli musimy pilnować dzieci i całego zimowego bagażu.

Dlatego tanie linie lotnicze we współpracy z tradycyjnymi biurami podróży sprzedają już gotowe pakiety urlopowe dla narciarzy. Na polskim rynku liderem w tej dziedzinie jest linia Wizz Air, która współpracuje z biurem Sindbad z Lublińca. Można tu znaleźć ofertę do Montecampione na ostatni tydzień marca. Czteroosobowy apartament z aneksem kuchennym kosztuje 1690 zł, czyli 422 zł na osobę. Do tego dochodzi bilet lotniczy w obie strony (420 zł/os.) i transfer z lotniska w Bergamo pod same drzwi apartamentu (120 zł/os.). Można tu od razu kupić też ski pass za 107 euro z 10-proc. zniżką. Wizz Air oferuje też wyjazdy do Tonale - Val di Sole, Madesimo czy St. Moritz w Szwajcarii. W tym ostatnim przypadku transfer z lotniska jest najdroższy i wynosi 200 zł/os.

Narciarzy stara się też przyciągnąć potentat taniego europejskiego taniego latania - linia Ryanair. Na razie oferuje przeloty głównie z Londynu i Dublina, za to po bardzo atrakcyjnych cenach. Przykładowo pobyt w czteroosobowym apartamencie we francuskim Courchevel to ledwie 60 euro (ok. 240 zł) od osoby za cały tydzień. Do tego doliczyć trzeba przelot w obie strony z Warszawy do Londynu za ok. 150 zł, z Londynu do Grenoble za ok. 70 funtów (ok. 400 zł) i dojazd na miejsce - ale tu linia ceny dojazdu nie podaje.

Narciarzy przyciąga też tradycyjna linia Austrian. Na jej stronie internetowej znajdziemy mnóstwo ofert w najsłynniejszych regionach narciarskich Austrii. Ceny od 100 zł za osobę w hotelu trzygwiazdkowym (ze śniadaniem) w Europa-Sportregion. Tyle że dolot z Warszawy przez Wiedeń do Innsbrucku czy Salzburga to koszt ok. 2 tys. zł.

Przydatne strony internetowe

Internetowe biura podróży

www.wakacje.pl

www.travelplanet.pl

Planowanie podróży samochodem

www.viamichelin.pl

www.pzm.pl

www.okolica.pl.

Linie lotnicze

www.skyeurope.com

www.wizzair.com

www.centralwings.com

www.aua.com.pl

www.ryanair.com

www.easyjet.com

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.