Nissan Qashqai - w poszukiwaniu sensu istnienia

Nowy crossover Nissana najlepiej radzi sobie w swoim naturalnym środowisku, czyli w mieście

Największym atutem małego terenowego Nissana ma być - marketingowo nośna - wszechstronność. Kompaktowe wymiary, dużo miejsca w środku, podwyższone nadwozie, cztery silniki do wyboru. No i napęd na cztery koła. Podobne zalety miała też Honda HR-V, ale nie odniosła większego sukcesu. Dotąd auta, które miały być wszechstronne, początkowo zwykle zaskakiwały wyglądem, a potem rozczarowywały bezcelowością istnienia. Czy Nissan, łącząc w jednym aucie tak wiele, może liczyć na dobre wyniki sprzedaży? Czy raczej nadmiar "n w jednym" przytłoczy i zniechęci klientów?

Tańce na fotelu

Przede mną cały dzień za kierownicą Nissana Qashqai. Nie jestem zwolennikiem tego typu aut, będzie to więc dzień dylematów i wątpliwości, które znikną wraz z zachodem słońca.

W kabinie pierwszą rzeczą, która przykuwa moją uwagę, są skórzane fotele z delikatnym bocznym trzymaniem. Podziwiam wyposażenie i dobre wykonanie wnętrza. Nad głową rozpościera się ogromny panoramiczny dach. Widok bezchmurnego nieba i hiszpańskiego słońca sprawia, że mimo dylematów dotyczących sensu istnienia Qashqaia chcę, by ten dzień trwał jak najdłużej.

Pod maską drzemie 150 francuskich koni mechanicznych z koncernu Renault. Taki silnik w kompaktach sprawdza się znakomicie - zobaczymy, jak radzi sobie w ważącym 1685 kg crossoverze. Wyjazd z parkingu ułatwia nawigacja, po niecałej minucie jestem na autostradzie. 130, 140, 150 km/h... auto nawet na moment nie traci dynamiki. Wyraźne objawy zadyszki zdradza dopiero przy 190 km/h. 200 km/h to kres możliwości Qashqaia. Tajemnica liniowego przyspieszenia kryje się w jego bezstopniowej skrzyni CVT współpracującej z dwulitrowym silnikiem dCi.

Zjeżdżam z autostrady i zaczynam próby zręcznościowe. Wysokim na ponad 1,6 m autem próbuję pokonać partię ciasnych zakrętów. Już na pierwszym słychać pisk - szerokie opony 215/60 osadzone na 17-calowych obręczach trzymają się jednak dzielnie. Na drugim zakręcie dzieje się to samo, wyraźnie czuję też gwałtowną reakcję ESP. Auto 4x4 stać pewnie na więcej, ale niestety, mimo mylącego przycisku "ESP" nie daje się wyłączyć. Jedyne, co można zrobić, to prowadzić auto na granicy przyczepności. Poniżej auto zachowuje się bardzo dobrze - bez nadmiernych przechyłów czy podsterowności trapiącej przednionapędową wersje Qashqaia. Powyżej do akcji wkracza elektronika.

Dobre prowadzenie jest też zasługą nowoczesnego zawieszenia. Z przodu kolumny MacPhersona wsparte są ramą pomocniczą, z tyłu pracuje oś wielowahaczowa. Nadwozie jest sztywne, a układ resorujący bardzo sprawny. Ta sama konstrukcja trafiła do francuskich SUV-ów Renault i Citroëna, które niedługo pojawią się w sprzedaży.

Przy okazji warto jeszcze raz wspomnieć o fotelach Nissana. Te pokryte skórą są wygodne, ale na krętej drodze kierowca tańczy na nich jak na lodzie. Lepiej sprawić sobie tekstylne - odważniej wyprofilowane a w dodatku mniej śliskie i tańsze.

Pora na kolejną próbę. Dźwignia odpowiedzialna za sterowanie napędem 4x4 kusi, by wreszcie jej użyć. Ustawiam ją w pozycji "Lock": teraz napęd rozdzielany jest w proporcjach 50/50. Szutrowe drogi nie stanowią żadnego problemu, pewnie i szybko pokonuję kolejne kilometry. Ale wiem, że na prawdziwe bezdroża nie ma co się porywać. W Hiszpanii off-road bywa naprawdę ciężki, a w ofercie Nissana są inne, prawdziwe terenówki. Qashqaiem najlepiej szusować po gładkim asfalcie, a pokrętło "4x4" zostawić w pozycji "auto" - i tak o wszystkim zdecyduje komputer.

 

Wideo: Nissana Qashqai

Mieszczuch z bagażnikiem

Qashqai to w zasadzie miejski wóz. Przekonałem się o tym, dojeżdżając do hotelu w zatłoczonej Barcelonie. Wygodne, obszerne wnętrze daje poczucie przestrzeni, a wysoka pozycja za kierownicą ułatwia poruszanie się po mieście. U celu podróży jeszcze raz przyglądam się wnętrzu. Nowoczesne zegary i wysoko poprowadzony szeroki tunel środkowy robią dobre wrażenie. Jak na zbliżone do kompaktu wymiary zewnętrzne auta (431,5 cm długości, 178,3 cm szerokości, 160,6 cm wysokości, 261 cm rozstawu osi) miejsca w środku jest sporo. Do pełni szczęścia brakuje kilkunastu litrów pojemności bagażnika, choć w klasie kompakt 410 l to i tak ponadprzeciętnty wynik.

Mój dzień z Nissanem i bezchmurnym niebem kończy się bardzo przyjemnie. Okazało się, że jeździłem najdroższą wersją nowego Qashqaia - może właśnie dlatego przekonał mnie do siebie? Miałem okazję przejechać się też autem z benzynowym silnikiem 2.0 140 KM. On także wypadł całkiem dobrze. Nie wiem jednak, jak spisują się dwa najsłabsze silniki - 1.6 115 KM i 1.5 dCi 106 KM. Są najtańsze i najbardziej popularne, choć mogą nie sprostać możliwościom crossovera Nissana. Zresztą te silniki będą dostępne jedynie z napędem na przednią oś. Ale Nissan Qashqai nie jest i nigdy nie będzie autem terenowym.

*dane dla 4 x 4

GAZ

Obszerne i dobrze wykonane wnętrze, rozsądna cena wersji podstawowej, dobre własności jezdne

HAMULEC

Słabe trzymanie boczne w fotelach ze skórzaną tapicerką, niewyłączalne ESP, niezbyt szczęśliwa nazwa

SUMMA SUMMARUM

Gdyby Nissan chwalił się terenowymi zdolnościami nowego produktu, z pewnością nikt by w nie nie uwierzył. Ale koncern liczy na przejęcie nieco rozczarowanych klientów pospolitych kompaktów. Właśnie dlatego powstał wszechstronny Qashqai. Najsłabsza wersja kosztuje 68 500 zł. To niewiele więcej niż przyzwoite auto klasy C. Qashqai jest większy i wygodniejszy, lepiej radzi sobie w mieście i poza nim. Ma większy prześwit i lepszą widoczność zza kierownicy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA