Toyota Hilux

Lew, nosorożec, słoń, bawół i lampart to wielka afrykańska piątka. Może warto dodać do niej szóste zwierzę - Hiluksa? Rodzi się tylko w RPA i jest najlepiej sprzedającym się pikapem na świecie. Spotkaliśmy go w rezerwacie Hluhluwe-Imfolozi w RPA i wcale nie musieliśmy przed nim uciekać

W przyszłym roku Toyota będzie świętować 40. narodziny Hiluksa. Od chwili gdy w 1967 roku pierwszy egzemplarz zjechał z taśmy fabryki w Durbanie, sprzedano 12 mln sztuk w 140 krajach świata. To drugi wynik po Corolli (32 mln sztuk). Dzisiaj codziennie z taśmy zjeżdżają 243 Hiluksy. Rocznie to 340 tys. aut. I aż trudno uwierzyć, że wszystkie powstają w jednej fabryce.

Gdy Toyota pokazała w ubiegłym roku nowego Hiluksa, Nissan Navara i Mitsubishi L200 już jeździły. Niestety, Hilux wypadał przy nich blado. Proste wnętrze, przaśne plastiki, ot, auto dla farmera - w sam raz do obłoconych kaloszy i brudnych spodni. Co innego Navara - w niej można poczuć się jak w osobówce. Mając w pamięci test, jakiemu poddali starego Hiluksa dziennikarze brytyjskiego "Top Gear" (palenie, topienie, wreszcie wyburzenie wraz z kilkunastopiętrowym wieżowcem), spodziewałem się, że właściwości terenowe nowego Hiluksa będą jego największym atutem. I rzeczywiście konstrukcja oparta na ramie, do tego mocne zawieszenie na resorach piórowych gwarantowały niezłe możliwości jazdy nawet w najcięższych warunkach. Niestety, Hilux miał jeszcze jeden słaby punkt. Silnik 2.5 D-4D o mocy 102 KM. Nissan z tej samej pojemności wykręca 174 KM, a Mitsubishi 136 KM. Po roku obecności na rynku wreszcie będzie lepiej. Toyota wzmocniła swój silnik do 120 koni, a na przyszły rok zapowiedziała wprowadzenie do sprzedaży trzylitrowego diesla rodem z Land Cruisera o mocy 171 KM. To jest wreszcie silnik, którym można poszaleć po bezdrożach. Dlaczego nie, a skoro to afrykańskie bezdroża, tym lepiej.

Yaris z kufrem?

Po jedenastu godzinach lotu stanąłem wreszcie na Czarnym Lądzie. Lotnisko w Johannesburgu jak każde inne, żadnych słoni ani żyraf na horyzoncie. Nazajutrz krótka wizyta w fabryce Toyoty w Durbanie, "wylęgarni" Hiluksów. Te z trzylitrowymi silnikami już są produkowane. Do Europy trafią jednak za kilka miesięcy. Powód? Trzeba zmienić nieco specyfikację auta. W Afryce, największym rynku dla Hiluksa, nie ma przecież śniegu. Tutaj zima oznacza 10 st. C w ciągu dnia. Oczywiście na plusie. Na potrzeby ostrych minusów trzeba wzmocnić alternator, ogrzewanie silnika i kabiny, zmienić wielkość chłodnicy i akumulatora. Niby proste, a jednak czasochłonne. Na taśmach montażowych moją uwagę zwrócił też inny model. To Fortuner - coś pośredniego między Land Cruiserem a Lexusem RX400. Zawieszony na ramie od Hiluksa, ale zamiast resorów ma z tyłu niezależne zawieszenie, a na nim większe i bardziej luksusowe nadwozie.

Takich niespodzianek widać tu więcej. Czy ktoś w Europie widział Yarisa sedana? Nazywa się Spirit i wygląda... nieźle. Albo VW Golfa jedynkę z tego roku i z wnętrzem Fabii? W RPA nie dość, że to bardzo popularne auto, to jeszcze produkowane w wersji... pikap. Cena? 7 tys. euro. Czy w Polsce by się przyjął? Wątpię.

Uciekaj na drzewo

Wreszcie ruszamy w prawdziwy teren. Park Hluhluwe to ponad 300 tys. hektarów dzikiej przyrody. No i słonie. Nie sposób ich tu nie spotkać. Z hipopotamami jest trudniej. I dobrze, bo miły hipcio jest wśród miejscowych ssaków zabójcą nr 1. Więcej śmiertelnych ofiar ma na sumieniu jedynie komar roznoszący malarię. Ciarki przechodzą, gdy wjeżdżamy do parku. Znaki o czyhającym niebezpieczeństwie uświadamiają nam, że jesteśmy tu obiadem. Dlatego lepiej z samochodu nie wysiadać.

Nie sądziłem, że wypatrywanie wielkiego zwierza może być tak wciągające. Przez całą drogę zastanawialiśmy się jednak, ile zwierząt nie za-uważyliśmy. Czy można przeoczyć wielkiego słonia? Okazuje się, że tak. Bladym świtem udaję się na spacer. Oczywiście nie sam. Ranger z nabitą bronią radzi. - Gdy pojawi się zwierzę, pod żadnym pozorem nie uciekajcie. Ale gdy powiem, wspinajcie się na drzewa, to bez dyskusji. No chyba że to słoń. Wtedy wspinaczka nie ma sensu. Gwarantuję, że kolce poczujecie dopiero przy schodzeniu... - dodaje z uśmiechem. Tak kończy się jedna na sto eskapad. Nam musi wystarczyć odcisk lwich łap na ścieżce.

Zbyt elegancki

Te nieskażone cywilizacją miejsca można pokonać jedynie terenówką. Hilux z trzylitrowym dieslem nadaje się do tego wyśmienicie. Po kilku dniach jazdy po bezdrożach i w kurzu zdałem sobie wreszcie sprawę, że na takie warunki pikap Toyoty jest nawet zbyt luksusowy. To, co drażniło mnie w Europie (zbyt plastikowa tapicerka, proste kształty i minimum przycisków), tu jest jak znalazł. Najlepiej, gdyby deska rozdzielcza była jeszcze bardziej prosta, a tapicerka nie welurowa, tylko ze skaju - szybka i wygodna do wyczyszczenia. W Afryce liczy się tylko silnik i napęd. Sztywna oś i resory piórowe, do tego dołączany napęd na przód, przekładnia redukcyjna i w wersjach europejskich mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu na tylnej osi spisywały się rewelacyjnie. Podobnie jak silnik, którego moment obrotowy (343 Nm) dostępny jest w przedziale 1400-3400 obr/min.

Rynek samochodów typu pikap rozwija się bardzo dynamicznie. W tym roku wzrósł o ponad 300 proc. Toyota, wprowadzając najmocniejszą wersję silnikową, dobrze przygotowuje się na najbliższy sezon. Tym bardziej że, jak pokazują wyniki sprzedaży, kupując SUV-a, klienci wybierają zawsze najmocniejszy silnik i pełną wersję wyposażenia. W Toyocie właśnie za takie auto trzeba zapłacić 110 tys. zł. To mniej niż mocniejsza 174-konna Navara (138 900 zł) czy 160-konne Mitsubishi L200 (136 900 zł). Na deser Toyota zostawiła jeszcze jedną niespodziankę. Tuningowany elektronicznie silnik 2.5 D-4D o mocy 140 KM. Za dodatkowe 20 KM trzeba będzie dopłacić ok. 6 tys. zł.

*dane producenta

Gaz

właściwości terenowe, sztywna rama, mały promień skrętu, dobra cena

Hamulec

Nadal najsłabszy silnik w segmencie, welurowa tapicerka tylko w najdroższej wersji SR5

Oceń ten samochód
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.