Citroën C5 HDi

Citroën gra jak francuska reprezentacja. Czasem ledwo mu się coś udaje, innym razem rozbija faworytów w puch.

Kiedy na zaproszenie Citroëna wsiadałem do samolotu lecącego do Paryża, zastanawiałem się przede wszystkim, czy rozgrywane tego wieczora spotkanie Francuzów z Hiszpanią pogrąży "trójkolorowych", czy może wyniesie ich na piedestał. Nazywani "klubem emerytów" piłkarze pod wodzą Zidane'a odsądzani byli wcześniej od czci i wiary, bo szło im średnio. Wystarczyły jednak z trudem wykopane pierwsze sukcesy i rozległy się peany triumfu. Bo z kibicami już tak jest - od euforii po rozpacz, od dur do moll.

Wsiadłszy do eleganckiego - choć przecież nie powalającego na kolana - Citroëna C5, potrzebowałem zaledwie kilkunastu minut, by zachować się jak kibic, który ponownie odkrywa we własnej drużynie niesamowitą moc i gotów jest dać się za nią poćwiartować. Nowy silnik wysokoprężny z filtrem cząstek stałych (2,2 l, 173 KM) w ofercie francuskiego producenta to zdecydowanie światowa liga. Projekt powstał w kooperacji koncernu PSA i Forda. Po raz pierwszy w czterocylindrowym silniku Diesla zastosowano dubeltowe turbo. Rezultat? Maksymalny moment obrotowy (370 Nm) dostępny jest już przy 1500 obrotów, elastyczność płynnego metalu i przyspieszenie pozwalające na bardzo bezpieczne manewry na drodze (a to uważam za najistotniejsze). Czy potrzeba czegoś więcej?

Tajemnica biturbo Citroëna to dwie niemal identyczne, niewielkie turbosprężarki. Pierwsza obsługuje silnik do prędkości obrotowej 2700 obr., przy której do kolektora wlotowego dołączona zostaje druga, dopiero rozpędzona. Faza przejściowa jest więc ograniczona do minimum. Do tego komora spalania w nowym kształcie i common rail Boscha trzeciej generacji (ciśnienie zwiększone do 1800 barów, piezoelektryczne wtryskiwacze z siedmioma otworkami zamiast pięciu). Napęd przenosi sześciostopniowa manualna skrzynia biegów. Pierwszy kilometr pęka po niespełna 30 sekundach (8,5 s od zera do setki), a średnie zużycie paliwa nieznacznie przekracza 6 litrów na 100 km.

Nowy silnik jest do tego przyzwoicie wyciszony (zasługa specjalnych wałów wyważających ograniczających znacznie drgania). Na filtr cząstek stałych (wy-chwytuje cząstki węglowe ze spalin i co pewien czas spala je bez negatywnych skutków dla środowiska) w naszym kraju jeszcze niewiele osób zwraca uwagę. Jednak wkrótce unijna norma Euro IV zawita i do nas. Na szczęście.

C5 zagrał doskonale, zrobił na mnie wrażenie. A kiedy wieczorem Francuzi dokopali Hiszpanom i dziki tłum wylał się na ulice, by fetować sukces, pomyślałem o naszej piłce. Czy my zawsze musimy mieć pod górkę? Nieoczekiwanie z pomocą przyszedł mi znów Citroën. Następnego ranka dostaliśmy do testów smakowity C4 z nowiutką skrzynią - elektronicznie sterowaną, sześciobiegową, dopakowaną do 110-konnego diesla. Nim wyruszyliśmy, zapewniano nas, że jest niezwykła, nowatorska i wyjątkowa. Może by i tak było, gdyby nie musiała się zastanawiać nad sobą tak długo. Kilkadziesiąt kilometrów przejechanych bardzo fajnym samochodem wyposażonym w tę nowość nieco mnie umęczyło. W ruchu miejskim naprawdę daje powody do narzekań. Dobrze, że biegi da się zmieniać także ręcznie (manetkami przy kierownicy lub dźwignią zmiany biegów). Dodatkowym bajerem jest przycisk "sport", który powoduje, że cała maszyneria spina się w sobie, usztywnia mięśnie i nabiera drapieżności. Kiedy C4 z nową skrzynią uchwyci przyczółek w postaci kawałka prostej drogi, od razu zaczyna zachowywać się lepiej - bo zatłoczone miasto to nie jest ulubione miejsce tej maszyny.

Poczułem się jak fan futbolu, którym targają emocje od dur do moll. Tylko że Francuzi potem stratowali Brazylię. A my n

Citroën C5 HDi

kompendium

*dane producenta

Citroën C4 HDi coupe

kompendium

*dane producenta

Oceń ten samochód
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.