Mercedes CLK 320 CDI

CLK ma tradycje sportowe. Wygląda zaczepnie. Mam podstawy, by oczekiwać od niego, że dostarczy mi maksymalnych wrażeń, skoku adrenaliny i szerokiego uśmiechu na twarzy. Jeżeli tak nie będzie, poczuję się mocno zawiedziony

W 2003 roku Bernd Schneider w wyścigowej wersji CLK - DTM wygrał German Touring Car Masters. To zobowiązuje i nowy CLK, nawet nie w wersji DTM, powinien być jak najbardziej sportowy. Z jednej strony (a dokładnie z dwóch - z przodu i boku) linia samochodu rzeczywiście nie pozostawia wątpliwości, kto rządzi na drodze. Z trzeciej strony (czyli z tyłu) napis "CDI" każe się zastanowić, czy na pewno to, co ukryte pod maską, do sportu się nadaje. To nic, że nawet Lamborghini myśli o umieszczeniu klekota w Gallardo. Słowa "diesel" i "sport" wciąż się z sobą kłócą.

Dyskretny, elegancki spojler, agresywny wlot powietrza, przepiękne 17-calowe koła Gdybym nie oglądał samochodu dookoła, ale zaczął przygodę z CLK od uruchomienia silnika, mógłbym nie poznać, że to diesel. Wciskam przycisk "start" umieszczony na drążku automatycznej skrzyni biegów i po chwili dobiega do mnie odgłos zbliżony do benzynowej V-szóstki, nijak mający się do dieslowskiego kaszlu. Cylindry w układzie V i odpowiednio skonstruowany wydech mają mnie jeszcze bardziej przekonać do tego, że napis "CDI" to była tylko fatamorgana. I rzeczywiście - wystarczy mała przegazówka, by, o zgrozo, ten dźwięk zaczął mi się naprawdę podobać.

Chciałbym szybko ustawić fotele i ruszyć, ale nie mogę. Sposobów ich konfiguracji jest tyle, że spędzam dobre kilka minut na regulowaniu oparcia, siedziska, podparcia pod lędźwie i stopnia "kubełkowatości" fotela. Do pełnej satysfakcji brakuje tylko zmiany krzywizny oparcia. Za kilka godzin Lemski, wysiadając z samochodu, stwierdzi, że mało jest aut takich jak CLK, w których jest w stanie zająć idealną dla siebie pozycję.

Lepsze tylko BMW

Wszystko sprawdzone, ESP włączone, skrzynia biegów ustawiona na tryb sekwencyjny, podane przez automatyczny wysięg nik pasy - zapięte. Rzęsisty deszcz w połączeniu z tylnym napędem zapowiadają dobrą zabawę. Gaz! Dioda od ESP miga jak szalona, tył zaczyna myszkować, ale nie przeszkadza to Mercedesowi w dynamicznym rozpędzaniu się. Gdyby było sucho, już po niecałych siedmiu sekundach na liczniku pojawiłaby się setka. Oczywiście 90 proc. samochodów znika w lusterku już po kilkudziesięciu metrach, reszta odpada trochę później, ale gdyby obok jechało kombi BMW 535d, również z trzylitrowym dieslem, to ja czerwony ze wstydu mógłbym sprawdzać wzrok, próbując odczytać numery rejestracyjne na klapie jego bagażnika. Bo choć 224 konie mechaniczne, jakie produkuje silnik Mercedesa, to sporo, z takiej pojemności da się wykrzesać więcej.

Bardzo dobrze, choć także słabiej niż w BMW, wygląda w CLK maksymalny moment - osiąga 510 Nm już przy 1600 obrotów na minutę i trzyma tak do 2800. To jego zasługa, że nawet gdy jedzie się na trójce, ostre wciśnięcie gazu zmusza ESP do działania. Najwięcej radości daje jednak wyprzedzanie. Na odpowiedź czeka wtedy tylko jedno pytanie: ile samochodów połknąć jednym skokiem? Czas od momentu wciśnięcia gazu do zakończenia manewru byłby jeszcze krótszy, gdyby nie skrzynia biegów. Choć to najnowsze dzieło Mercedesa - 7G Tronic - opóźnienia są wyraźne. I nie ma znaczenia, czy zmieniam biegi w trybie sekwencyjnym, czy zdaję się na jeden z trybów automatycznych (Comfort lub Sport). Ciekawe, że ta sama skrzynia zamontowana w R-klasie działa jeszcze ślamazarniej, a w SLK 55AMG znacznie żwawiej.

7G Tronic irytuje też podczas powolnego toczenia. Co chwila zmienia wtedy biegi z pierwszego na drugi i z powrotem, co za każdym razem sygnalizowane jest wyczuwalnym szarpnięciem.

Maskowane cięcie kosztów

Chwilowy postój w korku pozwala rozejrzeć się po kabinie. Fotele i drzwi wyłożone czerwoną skórą prezentują się okazale. Wszędzie dominuje kształt koła - na nawiewach, białych zegarach i niemal wszystkich przyciskach. To zabieg mający podkreślić sportowy charakter auta. Konsola z ekranem systemu Comand została wykonana z dobrej jakości tworzywa, takiego samego jak w nowej C-klasie. Podobieństwo nie jest przypadkowe, w końcu CLK to coupé wykonane na płycie podłogowej klasy C, czemu więc nie miałoby odziedziczyć i innych elementów - żyjemy w czasach cięcia kosztów. Ale nawet pamiętając o tym, że nad głowami projektantów CLK cały czas świeciła się lampka z napisem "Cost Cutting", to wnętrze udało się skomponować jak na tę klasę cenową wręcz wzorowo.

Doskonałe jest też oparte na konstrukcji wielowahaczowej zawieszenie, które po wyjechaniu z Warszawy nareszcie mam okazję lepiej sprawdzić. Samochód jedzie niezwykle stabilnie i precyzyjnie, ale największe uznanie budzi przy gwałtownych skrętach. Żadnych bocznych przechyłów, auto rewelacyjnie trzyma się drogi. Żeby wyprowadzić CLK na zakręcie z równowagi, trzeba pomóc sobie gazem - gwałtownie go odejmując albo zdecydowanie dodając. Za pewnym prowadzeniem CLK stoi też zębatkowy układ kierowniczy. Trzeba przyznać, że w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy Mercedes w tej kategorii poprawił się znacząco. To jeszcze nie ta klasa co w BMW 6, ale coraz bliżej. Niestety, oprócz zachwytów jest pewne ale - średnica kierownicy. Pasuje do limuzyny, ale w sportowym coupé wygląda jak koło sterowe. To zresztą nie koniec niesportowych udziwnień. Zamiast hamulca ręcznego mamy nożny, a ESP nie da się w pełni wyłączyć.

Sztywne nadwozie i tylny napęd aż zachęcają, by CLK polatać bokami. Mokra kostka, wejście w zakręt, gaz, tył zaczyna uciekać i gdy wydaje się, że po założeniu kontry samochód zacznie sunąć bokiem, odzywa się ESP, przyhamowując jedno z kół. Uśmiech znika w tym samym momencie. Skrzynia w trybie manualnym sama przełącza biegi, gdy wskazówka obrotomierza strzeli zbyt wysoko. To ostatecznie dyskwalifikuje CLK 320 CDI jako auto sportowe. Szkoda, bo wbrew wcześniejszym obawom wysokoprężny silnik jest mocną, a nie słabą stroną tego samochodu. Wewnętrzny głos mówi mi jednak, że gdybym na CLK nie patrzył jak na auto o zapędach sportowych, nie czułbym się tak zawiedziony. To moje drugie ja będzie się mogło odezwać już jutro - w "Magazynie Wysokie Obroty".

[Summa summarum]

Nowe CLK przykuwa uwagę swoim wyglądem, zachwyca prowadzeniem, ale - na dobrą sprawę niewyłączalne - ESP i brak ręcznego hamulca psują zabawę. Niestety, CLK tylko udaje samochód sportowy.

[Więcej niż AMG]

Jeżeli CLK 320 CDI jest niewystarczająco sportowe, to może wersja CLK55 AMG? Nadal mało? Mercedes ma coś w zanadrzu. To model CLK DTM AMG. Silnik V8 o pojemności 5,5 litra ma moc 582 KM i rozpędza auto do 100 km/h w 3,9 sekundy, a 200 km/h pojawia się już po 11 sekundach. Maksymalną prędkość ograniczono do 320 km/h. Spojlery, wloty powietrza i szerokie gumy wcale nie oznaczają ascezy w środku. Jest wręcz przeciwnie, bo do dyspozycji kierowcy pozostaje radio, system nawigacji satelitarnej i automatyczna klimatyzacja.

Oceń ten samochód
Więcej o:
Copyright © Agora SA