Mnogość rozmaitych urządzeń elektronicznych może przyprawić o ból głowy. Nasze życie zdominowane jest przez smartfony, komputery oraz inne nowoczesne technologie. W takiej rzeczywistości trudno sobie wyobrazić analogowy samochód. Te czasy już minęły. Ostatnio w coraz niższych segmentach montuje się urządzenia, które jeszcze dekadę temu można było spotkać tylko w klasach wyższych.
Część z nich na pewno warta jest uwagi, ale wiele uruchomimy raz, na próbę, a potem zapomnimy o takim udogodnieniu. A za każdą technologię trzeba płacić dodatkowo. Bazowa wersja popularnego auta kompaktowego kosztuje niespełna 70 tysięcy zł, a maksymalnie wyposażone - ponad dwa razy tyle.
Podpowiadamy, co z pewnością przyda się podczas codziennej eksploatacji w zmiennych warunkach.
W nielicznych modelach wciąż można spotkać oświetlenie ksenonowe lub biksenonowe. Trzeba przyznać, że jest wydajne i cechuje się zadowalającą żywotnością. Przeciętny żarnik wytrzymuje minimum 100 tysięcy km, ale zdarzają się przypadki przebiegów przekraczających 250 tysięcy. Co ważne, serwisowanie tego typu reflektorów kosztuje kilkaset złotych. Jeśli w danym egzemplarzu są dostępne takie klosze jako opcja, zdecydowanie warto dopłacić trzy-cztery tysiące zł. Bonusem będzie doświetlanie zakrętów.
Jednak ksenony powoli odchodzą w niepamięć. Zastępują je diody. O ile te do jazdy dziennej spotkamy już w Suzuki Swifcie, Skodzie Fabii i Citroenie C1, o tyle w pełni LED-owe reflektory wymagają dopłaty. Wyglądają efektownie i działają znacznie lepiej od żarówek halogenowych. Jeśli poruszamy się często po słabo oświetlonych drogach, nie ma się nad czym zastanawiać. Ponadto mocne, jasne światło czyni nas widocznymi z daleka dla innych użytkowników drogi.
Reflektory diodowe w najpopularniejszej na polskim rynku Skodzie Octavii to wydatek na poziomie 3600 zł. Podobną kwotę trzeba zostawić w salonie Opla i Kii. Zdecydowanie więcej żądają marki premium. Ponad 10 tysięcy zł kosztują matrycowe LED-y w Audi A6 i BMW serii 5. Mają zasięg kilkuset metrów, ale bardzo wysokie koszty serwisowe. W zależności od technologii jedna lampa po gwarancji może kosztować od siedmiu do dziesięciu tysięcy zł.
Kapryśna pogoda sprawia, że chłodne dni zaczynają się w październiku i mogą potrwać do połowy kwietnia. Zdarzały się też weekendy majowe ze śnieżycami. W związku z tym warto postawić na ogrzewanie kilku elementów. By przyspieszyć poranny rozruch zimą, polecamy dopłacić 400-600 zł do podgrzewanej przedniej szyby.
Przydadzą się też podgrzewane lusterka, choć takie udogodnienie większość producentów oferuje w standardzie.
Warto też pomyśleć o podgrzewanej kierownicy. Kosztuje tylko kilkaset złotych, a czasem występuje w rozsądnie wycenionych pakietach. Jeżeli decydujemy się na skórzaną tapicerkę, obowiązkowym dodatkiem muszą być podgrzewane siedziska - 1000-1500 zł. O skuteczności tej opcji błyskawicznie przekonujemy się w mroźne poranki, gdy temperatura skórzanego poszycia foteli niemal dorównuje tej na zewnątrz.
W tej kategorii największe pole do popisu mają osoby wybierające nadwozie typu kombi i SUV. Rodzinny wariant oferuje 500-600 litrów pojemności kufra, ale w standardowej opcji gwarantuje jedynie foremny kształt.
Przeglądając katalogi producenta, łatwo natknąć się na zakładkę z akcesoriami. To właśnie tam umieszczono siatki mocujące bagaż, szyny z poprzecznymi listwami, haczyki i łatwą w czyszczeniu wykładzinę. Cały zestaw uszczupli portfel o około 1500 zł, ale na dłuższą metę sprawdzi się doskonale, poprawiając również bezpieczeństwo.
Przewożone luzem przedmioty w momencie wypadku stanowią ogromne zagrożenie dla pasażerów.
Już w segmencie B możemy spotkać samochody z przyciemnionymi szybami. Fabryczny atest na dodatkową powłokę kosztuje 500-1000 zł i świetnie sprawdza się w ciepłym okresie.
Ogranicza przedostawanie się promieni słonecznych do wnętrza, co przekłada się na niższą temperaturę. Jeśli planujecie wybrać skórzaną tapicerkę, a producent oferuje wentylowane fotele, warto wybrać tę opcję. Gdy za oknem mamy powyżej 30 stopni, łatwo się do niej przykleić. Polecamy też dopłacić 1000-2000 zł do automatycznej klimatyzacji. Cechuje się zdecydowanie wyższą skutecznością w porównaniu z manualnie sterowanym schładzaczem powietrza.
Kupowanie samochodu często jest powodowane impulsem i spontaniczną decyzją. Do tego dochodzi brak czasu, więc specyfikacja często jest wybierana w pośpiechu. Warto się nad nią pochylić. Jeśli pokonujemy rocznie więcej niż pięć tys. km, należy dobrze przemyśleć finalną konfigurację.
Jednym z ważniejszych elementów są fotele. O ile podczas krótkiej jazdy testowej wokół salonu trudno przekonać się o ich jakości, o tyle pierwsza wycieczka za miasto obnaży ich wszelkie słabości.
W związku z tym warto głębiej sięgnąć do kieszeni i postawić na siedziska z certyfikatem chociażby AGR (Akcja na Rzecz Zdrowych Pleców). Mają zaawansowaną regulację w kilku kierunkach, wysuwaną część udową i pneumatycznie sterowane podparcie pod lędźwiami. Mocniejsze wyprofilowanie oparcie dobrze sprawdzi się w długiej trasie. Pomoże przyjąć dogodną pozycję za kierownicą, uchroni przed bólem pleców lub barków, a także poprawi samopoczucie. Po 400-500 kilometrach na autostradzie wciąż będziemy mieć siłę na dalsze aktywności.
Na zdrowiu nie warto oszczędzać. Dobry fotel wymaga dopłaty rzędu od półtora od czterech tys. zł.
Wprowadzanie w standardzie coraz większej liczby systemów bezpieczeństwa ma celu maksymalną redukcję wypadków. Jednak producenci oferują jeszcze więcej. Zazwyczaj w standardzie, choć nie zawsze. W związku z tym ze sprzedawcą należy przeprowadzić szczegółowy wywiad i postawić na kilka kluczowych układów elektronicznych.
Jednym z najważniejszych jest Front Assist. Opiera się na działaniu radaru umieszczonego w przedniej części pojazdu. W trybie ciągłym monitoruje przestrzeń przed samochodem, analizując zagrożenia. Podstawowe systemy reagują na inne auta lub sporej wielkości przeszkody (betonowy słup, ściana, bariera ochronna). W razie braku reakcji kierowcy w podbramkowej sytuacji autonomicznie uruchomią hamulce oraz włączą sygnały świetlne i dźwiękowe. Bardziej zaawansowane układy wykrywają pieszych, rowerzystów, zwierzęta na poboczu i funkcjonują w nocy.
Niektórzy producenci oferują również asystenta wyjazdu z miejsca parkingowego. Zasada działania jest podobna. Zestaw czujników wykrywa nadjeżdżające prostopadle pojazdy i ostrzega o nich dźwiękiem kierowcę. W razie kontynuowania manewru system zdalnie uruchomi hamulce, chroniąc przed kolizją. Takie rozwiązanie wymaga dopłaty w wysokości 1000-2000 zł. Warto też wyposażyć auto w czujniki cofania, a także kamerę, która nie powinna kosztować więcej niż dwa tysiące zł.
Niestety korzystanie ze smartfona aucie jest nagminne. Zabawa nim podczas jazdy może dość szybko doprowadzić do tragedii. W takiej sytuacji rozwiązaniem będzie stacja multimedialna z dotykowym ekranem i funkcją MirrorLink.
Coraz więcej samochodowych multimediów jest wyposażonych w Android Auto oraz Apple CarPlay, co umożliwia obsługę aplikacji z telefonu na głównym wyświetlaczu. W ten sposób włączymy ulubioną muzykę, skuteczną nawigację, wybierzemy odpowiedni numer i napiszemy SMS-a przy pomocy głosowego sterowania.
Jeśli już jesteśmy przy multimediach - warto zainwestować w złącza USB. Dwa gniazda w środkowej części kokpitu to wydatek na poziomie 150-300 zł. Jeśli dysponujemy nowoczesnym smartfonem, można też skusić się na bezprzewodową ładowarkę wycenianą na 600-1000 zł.