Zaczynamy zaskakująco, bo od kabrioletu. Opel Astra z otwieranym dachem kosztuje właśnie 3,8 tys. zł. Auto pochodzi z 1996 roku, ma 71 KM pod maską i na dodatek zostało poddane tuningowi - widzicie te brewki z przodu? Mrau! No i proszę, kto by pomyślał, że żyjemy w kraju, w którym po miesiącu pracy można kupić niemieckie cabrio po tuningu.
Ok, Astra bez dachu nie jest zbyt praktyczna, ale Ford Mondeo w wersji kombi to kawał praktycznego, rodzinnego samochodu. Prezentowany egzemplarz to najbogatsza odmiana Ghia, więc ma trochę sztucznego drewna na desce, skórzane wykończenie, automatyczną klimatyzację, cztery poduszki, podgrzewane fotele i tempomat. Czysta rozpusta! A do tego 2,5-litrowy diesel o mocy 90 KM. Szkoda tylko, że przebieg jest aż tak duży (230 tys. km).
Polak kocha Volkswagena w "tedeiku" i za jedną pensję może sobie sprawić auto marzeń. O, choćby takie jak ten egzemplarz Golfa III z 1998 roku. Przebieg? 300 tys. km. Silnik? 1,9 l TDI 75 KM. Wyposażenie? Poduszki, elektryka, wspomaganie, centralny zamek i radio CD. Auto marzeń?
Golf może i jest ulubieńcem Polaków, ale jest toporny i brakuje mu wizualnej finezji. Z Mazdą 323 jest odwrotnie - nie jest ulubienicą polskich kierowców, ale wygląda niemalże fantastycznie. Model z 1996 roku, z 90-konnym silnikiem benzynowym i takimi ekstrasami na pokładzie jak kubełkowe fotele, szyberdach, poduszki i elektryka kosztuje niecałe 4 tys. zł.
Pomyślelibyście, że za średnią pensję można mieć Mercedesa klasy C z silnikiem wysokoprężnym, 18 latami historii, poduszkami, radiem CD i czerwono-fioletową tapicerką? Można, naprawdę można!
Małe, oszczędne samochody są teraz w cenie, proponujemy więc Peugeota 106 z 1998 roku. Ten model wyposażony jest w silnik wysokoprężny o mocy 55 KM, dobrze się prezentuje dzięki zielonemu, metalicznemu lakierowi i choć nie jest rakietą (18,3 s do setki, maks. 153 km/h), to o ile wasza droga do pracy nie prowadzi przez tor Silverstone, o tyle nie powinno to być problemem.
Dysponując kwotą 3,8 tys. zł, można sobie sprawić auto sportowe. No co, że Tigra to nie Ferrari? Oczywiście, że nie, ale ma jedną parę drzwi, ciasne tylne fotele, dynamiczną sylwetkę, prawie 100 KM, dobre osiągi (11,5 s do setki, maks. prawie 200 km/h) i spojler, więc jakby nie patrzeć, jest sportowa, zadziorna i charakterna. Jest na tyle sportowa, na ile 3,8 tys. zł w portfelu nam pozwala.
Charyzmatyczne Mitsubishi z 1997 roku, które ma na swoim koncie nieco ponad 200 tys. przejechanych kilometrów dzięki uprzejmości 115-konnego silnika benzynowego, czeka w bardzo zadbanym ogrodzie na kogoś, kto wyłoży za niego 3,8 tys. zł. Są na sali jacyś zainteresowani?
Oto jedyne auto w tym zestawieniu wyprodukowane (prawie) w XXI wieku. Białe Seicento z czarnymi zderzakami z 2000 roku nie ma właściwie niczego w wyposażeniu, ale na krótkie dojazdy do pracy lub szkoły powinno wystarczyć. Stosunkowo niewielki przebieg (167 tys. km) daje nadzieję, że ten Fiat jeszcze trochę pojeździ, nie sprawiając jakiś wielkich kłopotów.
I kolejne zaskoczenie - za jedną pensję można mieć dzielną terenówkę. Mówiąc dokładnie - Opla Fronterę z 1992 roku. Owszem, ma spory przebieg (196 tys. km), ale jeśli wierzyć sprzedającemu, auto przez ostatnie lata auto używane było tylko do wyjazdów na działkę. Ciekawe, gdzie ta działka się mieści? Co jeszcze warto wiedzieć o Oplu? Ma sprawny silnik, dobre zawieszenie i opony, ramę w bardzo dobrym stanie i przyzwoite nadwozie.