BYD kupił jedenaście lat firmę Qinchuan tylko dlatego, że miała ona pozwolenie chińskich władz na produkcję samochodów. BYD chciał rozszerzyć swoją działalność i wejść w branżę motoryzacyjną, a przejęcie innej firmy było najprostszym rozwiązaniem. Przez ponad dekadę BYD bardzo daleko zaszedł. Wprowadził do sprzedaży silnik turbo (jeden z pierwszych made in China), a także pierwszą hybrydę dającą możliwość ładowania jej w domowym gniazdku. Niestety, stylistycznie firma nie zaszła właściwie nigdzie, bo większość jej modeli to klony innych aut. Szczególnie Toyota ma z tym problem, ale po kolei.
Pierwszy modelem BYD był Flyer. Auto narodziło się jako Qinchuan, ale od 2004 do 2008 roku oferowany był w salonach firmy, o której dziś mówimy. Flyer mierzy 3,6 m długości, wygląda tak sobie, w najmocniejszej wersji daje z siebie 55 KM i był dostępny również w Rosji i na Ukrainie. Flyer doczekał się interesującego następcy - F0.
Najmniejszy model BYD początkowo nazywał się F1, ale wzbudziło to pewien niepokój u ludzi zajmujących się wyścigami bolidów F1, więc firma przechrzciła swojego "po prostu cool" malucha na F0 ("Just cool" to jego hasło reklamowe). Wydaje nam się też, że Toyota nieco się wkurzyła, gdy w 2008 roku zobaczyła ten model. Dlaczego? Podobieństwo do modelu Aygo jest bardziej niż uderzające.
F3 też przypomina produkty innych firm. Model hatchback to mix Toyoty Corolli poprzedniej generacji (przód i bok) z Chevroletem Lacetti (tył), natomiast sedan to po trochu Toyota, a po trochu Honda City (tył). Może dlatego, że to mix wszystkiego ze wszystkim, ten model jest jednym z najpopularniejszych nowych aut w Chinach?
Co jednak ważniejsze, w sprzedaży od pięciu lat jest też wersja F3DM, czyli hybryda. Ma ona silnik benzynowy 1,0 l 68 KM i dwa elektryczne o łącznej mocy 102 KM. Trzy serca pozwalaj F3DM jechać w trybie elektrycznym na odcinku do 100 km, a dzięki silnikowi spalinowemu przez kolejne kilkaset kilometrów. F3DM to pierwsza chińska hybryda (zadebiutowała w 2008 roku) i pierwsza seryjna hybryda w ogóle, którą można ładować z gniazdka (Toyota Prius z takim rozwiązaniem zadebiutowała dopiero w zeszłym roku).
G3 to przedłużony model F3 (rozstaw osi urósł o 1 cm, a długość o 8 cm). Większe wymiary i elegantsze nadwozie mają na celu przyciągnięcie do salonów tych, którzy chcą mieć kompaktową limuzynę, ale model F3 nie zaspokaja ich potrzeb wizualnych (stąd inne nadwozie) i aspiracji silnikowych (F3 ma silnik 1,5 l, a G3 dodatkowo 1,8 l).
L3 to G3, ale lepiej wyposażony, nieco ładniejszy, odrobinę droższy. To auto dla tych, dla których F3 jest zbyt plebejski, a G3 to jeszcze nie to.
G6 to kolejna limuzyna BYD, tym razem o długości 4,8 m. Auto dostępne jest z silnikiem 1,5 l Turbo (155 KM) lub 2,0 l (140 KM). No i właśnie ten turbodoładowany silnik jest najciekawszy. Gdy G6 pojawił się na drogach w 2011 roku, był pierwszym modelem BYD z takim dodatkowym kopem.
F6 jest ciut większy niż G6 i ma pod maską większe silniki (2,0 l 140 KM i 2,4 l 165 KM). Rodzaj zastosowanych silników nie zostawia żadnych wątpliwości - F6 to G6, ale droższy, bardziej luksusowy, bardziej prestiżowy. A że wygląda trochę jak Renault Latitude, a trochę jak poprzednia Toyota Camry? Oj tam, oj tam. F6 to jeden z najpopularniejszych modeli za Wielkim Murem, który jest bardzo dobrze wyposażony (ma choćby fotel kierowcy regulowany elektrycznie, dwustrefową klimatyzację czy wielowahaczowe zawieszenie). To już coś jak na chińskie standardy.
S8 to pierwszy chiński samochód z elektrycznie składanym metalowym dachem. Na dodatek przeszklonym w środkowej części. No i to chyba jedyny model na świecie, który przód Mercedesa CLK łączy z profilem i tyłem Renault Megane CC. Fascynujący mix!
E6 to na razie jedyny model tej marki, który przetestowaliśmy. Dla przypomnienia - to niewielki crossover (4,56 m długości) z napędem elektrycznym (101 KM, 10 s do setki, maks. 140 km/h, czas ładowania - 20 h w gniazdku domowym, zasięg do 300 km). Nadwozie jest całkiem atrakcyjne, a wnętrze na tyle przestronne i praktyczne, że nadaje się na taksówkę. Poważnie! 46 sztuk tego modelu trafi do Bogoty, a 50 na ulice Londynu i to jest dopiero początek szerokich planów BYD w tym zakresie. O tym, że E6 robi karierę w ojczyźnie, chyba nie trzeba mówić. Ostatnio na przykład tylko jedno miasto zamówiło 800 sztuk tego modeli BYD (300 na taxi, 500 dla policji).
S6DM ma wzrok Hyundaia SantaFe, ale reszta jego jestestwa do złudzenia przypomina Lexusa RX. Tak, tego hybrydowego, więc jakoś nie dziwi, że S6DM też jest hybrydą. Ma silnik benzynowy 2,0 l 140 KM napędzający przednie koła i elektryczny o mocy 102 KM, który napędza tylne. S6DM może na prądzie przejechać do 60 km, a to znaczy, że jest autem a) elektrycznym z napędem na tylne koła, b) spalinowym z napędem na przednie i c) hybrydowym z napędem 4x4.
Patrzycie na to auto i zadajecie sobie pytanie: Czy to Toyota Previa? Nie, to BYD M6, czyli pełnowymiarowy van dla siedmiu osób z przesuwanymi bocznymi drzwiami, bogatym wyposażeniem (m.in. trzystrefowa klimatyzacja i skóra) oraz jednym z dwóch mocnych silników benzynowych (140 lub 165 KM). Podobieństwo do Toyoty potraktujmy jako bonus.
K9 to elektryczny autobus. Mierzy 12 m i zabiera na pokład 31 osób, a po 6-godzinnym ładowaniu może przejechać około 250 km w miejskich warunkach. Nie jest rakietą (20 s do 50 km/h, maksymalnie niecałe 100 km/h), ale za to jest cichy, ekologiczny i, jak obiecuje BYD, tani w eksploatacji. Czy trafi do nas? My mamy elektrycznego Solarisa, więc gdybyśmy mieli kupować autobusy na prąd, wybralibyśmy polską konstrukcję.