Trzecia generacja Corvette, w kolorze białym, z 1977 roku, jest do kupienia za niecałe 27 tys. zł. Problem jednak polega na tym, że samochód jest na razie w USA, więc by go sprowadzić, trzeba za niego nie tylko zapłacić, a także opłacić jego transport (1150 dolarów), podatek VAT i prowizję. Czy warto? Auto, według sprzedawcy, jest w dobrym stanie, ma przejechane niecałe 190 tys. km i wyposażone jest w silnik V8 o mocy 210 KM. Dodatkowym bonusem jest fakt, że ten model traktowany jest już jako pojazd zabytkowy. Czy żółte tablice będą się dobrze komponować z białym nadwoziem?
I kolejny egzemplarz modelu C3, tym razem młodszy (1980 rok), mniej doświadczony życiowo (tylko 66 tys. km przebiegu) i pomalowany na kolor odpowiedniejszy dla auta, które kupuje się sercem, dla przyjemności i frajdy z jazdy w niedzielny, ciepły poranek, gdy wszyscy śpią. Tym razem też Corvette rezyduje w USA i trzeba ją sprowadzić. Cena? 30 tys. zł. Co ciekawe, sprzedawca wystawił temu egzemplarzowi ocenę. W skali 0-10 Chevy dostał 8,5 punktów. Przekonuje was to?
To prawdziwy rarytas za 91 tys. zł. Oznaczony przez sprzedawcę jako B8, co jest dziwne, bo Chevrolet nie stosował takich oznaczeń - wewnątrz koncernu mówią na tę generację C6, dlatego owe B8 jest tajemnicą z archiwum X. Co więcej, według wszystkich znaków na ziemi, ta generacja Corvette powinna być wyposażona w silnik V8 o pojemności od 6 do 7,2 l, ale z ogłoszenia wynika, że pod dłuuugą maską pracuje 2-litrowy silnik benzynowy. Jeśli to prawda, to oto mamy przykład downsizingu totalnego i bodajże Corvette jedyną w swoim rodzaju. Jak jest naprawdę, nie chcemy wnikać, trzeba na to ogłoszenie uważać.
Oto egzemplarz, który wykazuje potencjał. Ma odpowiedni silnik (6,0 l V8 400 KM) i bogate wyposażenie (m.in. audio Bose, wyświetlacz przezierny, skóra, tempomat, nawigacja i tak dalej), a poza tym przemawia za nim fakt, że jest już na miejscu (kupiony w Niemczech, czeka na nowego właściciela w województwie mazowieckim). To wszystko daje nadzieję, że wydanie na tę maszynę 89 tys. zł nie będzie najgorszą decyzją życia.
I ponownie model C6, w podobnym wieku co poprzednie (2005 rocznik), z odpowiednim silnikiem (6,0 l V8 400 KM), w namiętnie czerwonym kolorze i z bardzo bogatym wyposażeniem. Cena więc też powinna być podobna, prawda? Prawda, ale nie jest. Auto kosztuje aż 120 tys. zł, pewnie dlatego, że ma podnoszone drzwi, więc nawet jeśli właściciel tej fury nie dojedzie do następnych świateł jako pierwszy, pod dyskoteką sobie to wynagrodzi, bo nic tak nie pomaga w dobrym wejściu jak supersamochód z podnoszonymi drzwiami.