Samochody prawie nieznane | Hulme

Formuła 1 z licencją do poruszania się w ruchu drogowym - to właśnie Hulme, bolid z Nowej Zelandii
Denny Hulme - Brabham BT19 Denny Hulme - Brabham BT19 Źródło internet

Hulme

Australijskich mistrzów Formuły 1 było kilku. Słynny Jack Brabham zdobył tytuł aż trzy razy (w 1959, 1960 i 1966 roku), a niejaki Alan Jones wywalczył mistrzostwo w roku 1980. Za to w całej historii F1 zdobył go tylko jeden Nowozelandczyk. W 1967 roku po tytuł mistrza świata sięgnął Denny Hulme. Nic wam to nazwisko nie mówi? Nie szkodzi. Po sukcesie w F1 Danny pojeździł w kilku seriach (m.in. Indy 500), ścigał się tu i tam, był m.in. prekursorem wyścigów ciężarówek w Nowej Zelandii, ale nie chce was tym zanudzać. Pewnie nigdy byśmy o nim nie napisali, gdyby nie fakt, że od 2008 roku Nowozelandczycy pracują nad samochodem, który nosi właśnie jego nazwisko.

Hulme CanAm Spyder Hulme CanAm Spyder Fot. Hulme Supercars

Od jachtów do supersamochodu

Firma nazywa się Hulme Supercars Limited i powstała w jednym tylko celu - zapełnieniu luki w segmencie supersamochodów. Panowie z Nowej Zelandii budują auto, albo właściwie bolid, który w swym prowadzeniu i osiągach będzie przypominał Formułę 1. Nowa Zelandia i samochody to dla nas raczej abstrakcyjne połączenie. Jednak Nowozelandczycy są mistrzami w dziedzinie wzornictwa i innowacji budowania jachtów. Od tego, jak się okazuje już całkiem niedaleka droga do czterech kółek.

Najlepsi specjaliści na wyspie połączyli swoje siły. James Freemantle to szef projektu. Oprócz niego, nad samochodem pracuje około dziesięciu innych specjalistów. Firma zatrudniła też m.in Charlesa Pelly, designera i wolnego strzelca, który już od lat 60. pracuje dla branży samochodowej i nie tylko. Swoją karierę rozpoczął od skonstruowania nadwozia do otwartego samochodu wyścigowego Scrab. Sześć sztuk tego auta powstało na zlecenie niejakiego Lance'a Reventlow, dobrze urodzonego playboya i kierowcy wyścigowego. Bardzo barwna postać, o której opowiemy wam innym razem.

Charles na przełomie lat pracował dla takich firm jak BMW, GM, Chrysler, Mazda, Magma czy Porsche. Teraz jest współtwórcą Hulme. Z całą pewnością można powiedzieć, że przy tym projekcie nie ma przypadkowych ludzi. Co ciekawe, większość z dżentelmenów ma grubo powyżej 50 lat.

Hulme Hulme Źródło internet

Kevlar i tytan

Pieniądze na budowę Hulme pochodzą od miłośników motoryzacji i inwestorów z Nowej Zelandii, Australii, USA, Wielkiej Brytanii i Malezji. Jednak firma cały czas szuka nowych źródeł finansowania.

Nie zastanawiałbym się długo nad decyzją, czy zainwestować w Hulme, czy w Arrinerę. Auto zbudowane jest według recepty: duża moc, mała masa własna. W najnowszej wersji, siedmiolitrowy silnik V8 pochodzący od Corvetty osiąga moc 700 KM. Za modyfikacje turbodoładowanej jednostki napędowej odpowiedzialnych jest dwóch Nowozelandczyków: konstruktor silników i samochodów wyścigowych Bruce McLaren (swoją drogą dobre nazwisko w takiej branży) i kierowca wyścigowy John Nicholson. Masa własna wynosi, w zależności od wersji, 980 lub 1080 kg. Nadwozie, niemal w całości, zbudowane jest z kevlaru, sporo elementów wytworzono też z ultra lekkiego tytanu.

Stosunek mocy do masy przedstawia się imponująco. Jeśli wziąć pod uwagę maksymalny moment obrotowy 600 Nm można sobie tylko wyobrazić, jak narowiste i trudne w prowadzeniu będzie to auto. Za przeniesienie napędu na tylną oś odpowiedzialna będzie manualna, lub na życzenie klienta - sekwencyjna, 6-biegowa skrzynia ze sterowaniem łopatkami przy kierownicy. Co ciekawe, producent nie ujawnił oficjalnie, ani przyspieszenia, ani też prędkości maksymalnej. Te dane możemy sobie tylko oszacować. V-max w okolicy 330 km/h, przyspieszenie do setki być może nawet poniżej trzech sekund.

Hulme F1 Hulme F1 Fot. Hulme

Dwa smaki

Prace trwają nad dwoma wersjami auta. Model Hulme CanAm Spyder ma zupełnie otwarte nadwozie, bez przedniej szyby, wycieraczki czy nawet dachu. Kierowcę i pasażera chroni przed napierającym powietrzem jedynie mała owiewka. Spyder jest lżejszy i waży 980 kg.

Drugi model nosi nazwę F1 Hulme. Ma zamknięte, dwumiejscowe nadwozie i jest bardziej w stylu sportowych aut GT - waga 1080 kg. W obydwu, z miejsca kierowcy wydać nieosłonięte błotnikami 19-calowe koła i konstrukcję zawieszenia. Karoseria ma 4,8 metra długości i dwa metry szerokości. Wnętrze jest spartańskie i wyposażone tylko w to, co najbardziej potrzebne. Głębokie kubełkowe fotele, mała kierownica, zegary, wentylacja i to prawie wszystko. W otwartej Spyderze wyjątkowości dodaje przebiegająca wzdłuż wnętrza belka, która mocno oddziela miejsce kierowcy od pasażera.

Hulme CanAm Spyder Hulme CanAm Spyder Źródło internet

Ostatni sznyt

Prototyp Hulme pokazano ostatnio na festiwalu prędkości w Goodwood. Nowozelandczycy chcą, by ich pojazd jakością wykończenia równał się z samochodami Pagani. A ta firma, jak wiadomo, podniosła poprzeczkę bardzo wysoko. Jedną z ostatnich przedprodukcyjnych modyfikacji jest zmiana przedniego pasa i umiejscowienie świateł tak, by auto uzyskało homologację na wszystkich ważnych rynkach. Zmieniono również wygląd przednich i tylnych płatów.

Hulme myśli o oferowaniu swojego samochodu w 27 krajach. Pierwsze bolidy mają wyjechać do klientów już w 2013 roku. Na początek, firma chce sprzedać dziewięć samochodów. Później produkcja ma wynieść 20 aut rocznie. Cena? Milion euro.

Hulme CanAm Spyder Hulme CanAm Spyder Fot. Hulme Supercars

Marzenia na wyciągnięcie ręki

Hulme to bezsprzecznie auto, które zbliży kierowcę do wrażeń, jakie można mieć za kierownicą Formuły 1. Pomysł nieco zbliżony do angielskiego projektu Caparo. Jednak panowie z Nowej Zelandii chcą podnieść poprzeczkę w kwestii jakości wykończenia. Pytanie tylko, czy ktoś w samochodzie, który w założeniu jest spartańsko wyposażony, będzie tego szukał? Tak czy inaczej, świetnie, że grupka zapaleńców, gdzieś na końcu świata, przenosi swoje pomysły do świata realnego. Chociażby dlatego, trzeba za nich trzymać kciuki! Do sukcesu długa droga.

Więcej o:
Copyright © Agora SA