Felgi w samochodzie są jak dobre buty u mężczyzny - albo sprawiają, że wygląda powalająco, albo go totalnie rujnują. Przyjrzymy się tym doskonale dobranym.
Volkswagen Golf VI Fot. Volkswagen
Volkswagen Golf VI
Gdy szósta generacja volkswagenowskiego kompaktu debiutowała cztery lata temu, w oczy rzucały się dwie rzeczy - nadwozie identyczne z poprzednikiem i szałowe felgi Bilbao. O ile niezmienne nadwozie to już właściwie standard, bo przecież każdy Golf wygląda jak Golf, a 6. generacja była przecież tylko podretuszowanym poprzednikiem, o tyle felgi były fascynujące. Nowoczesne, futurystyczne, wyglądały na bardzo drogie i były bardzo pożądane. Pewnie niejeden potencjalny klient przysiągł sobie, że zamówi je do swojego Golfa, choćby nie wiadomo, ile kosztowały. Czas szybko leci, pojawił się nowy Golf - VII. Niestety felg Bilbao nie ma w najnowszej generacji, są za to cały czas dostępne w Golfie Variancie.
W przypadku tej marki jesteśmy bezsilni, tyle jest w niej alufelgowej fajności. Oszałamiająca biżuteria na kołach w Saabach to coś oczywistego. Przykłady? Począwszy od trójramiennych obręczy w modelu 900 Turbo, poprzez ich nowoczesną wersję w 9-3 Turbo X czy felgi w kształcie łopatek turbin w nowym 9-5, po każdy inny samochód tej marki - zawsze można było dokupić do niego koła, które robiły wrażenie. Nikt Saaba w tej materii nie przebije. Szkoda, że nie uratowało go przed bankructwem.
W tym przypadku alufelgi wyglądają tak jak wyglądają po to, by obniżyć opór, jaki auto stawia powietrzu. To w założeniu ma sprawić, że C30 będzie spalało mniej paliwa, co z kolei spodoba się matce naturze i naszemu portfelowi. O kant stołu z tą ekologią! Felgi w C30 są kosmiczne i sprawiają, ze wyciągamy z zakamarków naszych bagażników te wszystkie magiczne spraye, balsamy, kremy i maści do czyszczenia, polerowania, nabłyszczania i natłuszczania, by tylko podkreślić ich kapitalny wygląd. Żadne inne felgi nie budzą w nas perfekcyjnej pani domu.
Adam to kolejny mężczyzna, który kusi. Tym razem kusi tych, którzy chcą zgrzeszyć w Fiacie 500, Mini lub Citroënie DS3. Co to za grzech? Nie jest śmiertelny, bo polega tylko na personalizacji naszego auta. Trzeba w końcu na każdym kroku podkreślać, że jesteśmy jedyni i niepowtarzalni na świecie, bo przecież nie jest to oczywiste i wszyscy myślą, że każdy z nas jest taki sam jak sąsiad, prawda? No ale dobrze, ten namawiający nas do grzechu Adam, co takiego proponuje w materii felgowej? Jedno z ramion obręczy może być w kolorze nadwozia. Ta plamka koloru wystarczy, byśmy zgrzeszyli, zamawiając te koła.
Trudno powiedzieć, by felgi w Alfie Romeo GTA były pięcioramienne - one są raczej pięciokołowe. Wyróżniają się na tle innych, bez dwóch zdań, i dlatego zasługują na uwagę. Podobne obręcze można było zamawiać do słabszych wersji 147, a także do modelu Mito czy supersamochodu 8C Competizione. To dobrze.
W ogóle idea złotych felg już sama w sobie jest na tyle odważna, inna, zaskakująca i zastanawiająca, że Subaru w imprezowo-rajdowym odzieniu nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu. Ba, niebieski lakier i złote felgi to motoryzacyjny odpowiednik małej czarnej. Jakby nie patrzeć, takie zestawienie zawsze dobrze wygląda.
