Pierwsze skojarzenie na hasło "auto rajdowe", które najpewniej przychodzi wam do głowy, to Subaru Impreza. Granatowe nadwozie, złote felgi, bezceremonialny w swojej wielkości spojler i ryk silnika tworzą już niemalże wzorzec z Sevres auta rajdowego. Impreza startowała w rajdach od 1997 do 2008 roku, wygrała ich kilkadziesiąt, trzy razy z rzędu dała Subaru tytuł mistrza świata konstruktorów WRC i wyniosła na piedestał sławy m.in. Colina McRae, Richarda Burnsa i Petera Solberga. Poza tym rajdowa Impreza to już stały element popkultury, doczekała się nawet dowcipu ze sobą w roli głównej. Bo czy wiecie, co robią mechanicy Subaru? Rozkręcają Imprezę.
ZOBACZ TAKŻE:
Warto jednak odwołać się do historii. Lancia Delta Integrale może i wygląda jak Polonez (zresztą oba modele zaprojektował Giugiaro), ale to wprawiana w ruch przez cztery koła, oświetlająca sobie drogę na podium czterema reflektorami bezwzględna maszyna do wygrywania. Sześć razy z rzędu stawała na podium w mistrzostwach grupy A (od 1987 do 1992 roku, rekord świata), wygrała nieogarnioną wręcz ilość wyścigów i pozwoliła m.in. Juha Kankkunenowi na zaparkowanie w strefie VIP dla najbardziej utytułowanych kierowców rajdowych w historii. Że też naszemu Poldkowi się to nie udało!
ZOBACZ TAKŻE:
Teraz Toyota to hybrydy, terenówki i stateczny Avensis, ale kiedyś w tej japońskiej firmie drzemał rajdowy demon. Przybrał formę modelu Celica GT4, która na początku lat 90. dominowała w grupie A i razem z Carlosem Sainzem i Didier Auriolem zdobyła szturmem wyobraźnie małych i dużych chłopców. Zdobyła też dwukrotnie mistrzostwo świata konstruktorów i czterokrotnie pomogła zdobyć tytuł mistrzowski swoim kierowcom dwa razy. Czy model GT86, który niedługo wjedzie do salonów (pewnie z piskiem opon i ubrany w perfumy spalonego sprzęgła) zapisze się w historii szybkiej jazdy tak wyraźnie jak Celica? Mamy taką nadzieję!
ZOBACZ TAKŻE:
Druga połowa lat 80 należała do lwiątka z numerem 205. Choć może "lwiątko" to złe słowo, bo rajdowy Peugeot to jeden z najbardziej uznanych modeli Grupy B, niemalże lew pełną gębą (i pełną grzywą). Owszem, zdobył mistrzostwo tylko dwukrotnie (1985 i 1986 rok), ale w końcu bazuje na grzecznym, niepozornym aucie klasy B. Mimo to, po wizycie na siłowni i odprawieniu nad nim czary-mary (nie obyło się bez tego, to pewne) stał się pogromcą większych, poważniejszych i bardziej genetycznie predestynowanych do wygrywania modeli. I dlatego go kochamy.
ZOBACZ TAKŻE:
Mini też ubóstwiamy z tego samego względu. Oto auto, niewiele większe od pudełka po butach, wyposażone w malutki silniczek, które pokazało modelom Porsche, Mercedesa i Jaguara (by wspomnieć tylko te najbardziej prestiżowe i najbardziej upokorzone marki), że i mały samochód może być wielki i może parkować na najwyższym miejscu podium tak legendarnej imprezy jak Monte Carlo. Mini triumfowało w tym rajdzie w latach 1964, 1965 i 1967, a gdyby nie podejrzane i małostkowe zagrywki Citroëna w 1996 roku, to i w tym roku Mini pokazałby wszystkim rywalom swoją malutką klapę do malutkiego bagażnika. O co chodziło z Citroënem? Oficjalnie o jakieś mało ważne kwestie z reflektorami, a nieoficjalnie po prostu Francuzi nie mogli znieść dominacji Mini, więc zachowali się jak dzieci w pierwszej klasie, które idą do pani nauczycielki naskarżyć, bo im zabrali kredkę.
Zabrakło w naszym zestawieniu Audio Quattro, Fiata 124 Abarth, Ferrari 365 GTB, Forda Escort MKII, Lanci Stratos HF Rally, kilku Porsche, Skody i Mercedesa? Spokojnie o tych autach przeczytacie niebawem w kolejnej części Rajdowych legend. A jeśli macie swoje typy, piszcie do nas.
Filip Otto
ZOBACZ TAKŻE: