Znakomita większość modeli jest identyczna z tymi, które możemy kupić my. Amerykanie więc próbują się wcisnąć w kompaktowego hatchbacka CT, opalają się za kierownicą cabrio IS, na zakupy jeżdżą hybrydowym RX i jak im się finansowo uda w życiu, sprawiają sobie przedłużoną wersję LS. A jak są spóźnieni, nieoceniony dla nich jest model LF-A. Tak, to ten, który ma ponad 550 KM i kosztuje prawie 350 tys. dolarów. Ciekawsze są jednak typowo amerykańskie modele i to na nich się dziś skupimy.
Trzonem oferty jest ES, który zadebiutował wraz z debiutem Lexusa - w 1989 roku. Obecnie w sprzedaży jest piąta generacja tej limuzyny i do niedawna (do 1999 roku) była jedynym modelem tej marki z napędem na przednie koła. ES od zawsze bazuje na Toyocie Camry, ma silnik V6 i automatyczną skrzynię biegów. Generalnie to taki typowy, leniwy, amerykański sedan dla tych, którzy po prostu muszą się dostać z punktu A do B i nie oczekują w zamian zbyt wiele przyjemności, emocji, zaangażowania. Różnica polega na tym, że ci biedniejsi kupują Camry, a ci, którzy zostawali dłużej w pracy i kupowali akcje bardziej dochodowych spółek na giełdzie, mają model ES (od 36 tys. dolarów).
Wiadomo - Ameryka terenówkami i SUV-ami stoi, więc Lexus nie poprzestał na znanym u nas modelu RX. Firma daje także Amerykanom model GX (od 53 tys. dolarów, bazuje na Toyocie Land Cruiser) oraz LX (od 79,5 tys. dolarów, bazuje na Toyocie Land Cruiser V8). Oba auta są wielkie, oba mają silnik V8 (odpowiednio, 4,6 l V8 301 KM i 5,7 l V8 383 KM)...
...i oba zaspokajają gust zamożnych klientów wykazujących potrzebę patrzenia na drogę z dużej wysokości. W przypadku tych modeli nie ma znaczenia, że są dzielne poza utwardzonymi drogami i że mogłyby się zmierzyć z czymś więcej niż tylko lekko nachylonym podjazdem. Liczy się to, że są wielkie, mają znaczek Lexusa i są drogie.
Najciekawszym bodajże Lexusem z amerykańskiej bajki jest model HS. To "nasza" Toyota Avensis, tyle tylko że z nieco innym nadwoziem i napędem hybrydowym (benzynowiec 2,4 l i silnik elektryczny dają razem 187 KM). Wiecie, co jest w nim najciekawsze? To pierwszy Lexus z silnikiem R4, pierwszy dedykowany hybrydowy model tej firmy (dostępny jest tylko w tej jednej wersji) i jeden z niewielu Lexusów z napędem na przednie koła.
Co jeszcze warto o nim wiedzieć? Wykończony jest ekoplastikiem (składa się on z włókiem ketmii konopiowatej i nasion rącznika pospolitego - tak, też nie słyszałem o tych roślinach), kosztuje minimum 36 tys. dolarów i spala w mieście raptem 6,7 l/100 km. Gdyby nie kompaktowy CT, byłby najoszczędniejszym Lexusem na rynku.