Suzuki Swift 1.2 VVT | Za kierownicą

Czy to możliwe, by nowy model tak bardzo przypominał swojego poprzednika? Styliści z Suzuki uznali chyba, że lepsze jest wrogiem dobrego i zostawili leciwego Swifta w spokoju. Ale jak się dobrze przypatrzeć...

Stare szaty króla

...zmiany widać. I to na lepsze. Styliści przeprojektowali oba zderzaki, tylną klapę, a auto otrzymało nowe reflektory i odświeżone tylne lampy. Zmienił się także kształt tylnych szyb bocznych. Mimo wszystko jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że taki kaliber modyfikacji bardziej pasuje do faceliftingu niż narodzin nowej generacji.

Skąd więc ta oryginalna i, zdawałoby się - ryzykowna, strategia wypuszczenia na rynek stylistycznego klona? Odpowiedź może kryć się w wynikach sprzedaży. Od 2004 roku, kiedy to czwarta generacja modelu weszła na rynek, na całym świecie sprzedało się ponad 1,8 miliona egzemplarzy. To wynik, którego nie powstydziliby się nawet najwięksi producenci. Szczególnie teraz, gdy w ramach cięć kosztów, firmy przestawiają się na produkcję modeli globalnych ważne jest, by auto podobało się w jak największej liczbie krajów.

Sushi od środka

Większy powiew świeżości odczujemy po otwarciu drzwi małego Suzuki . Nowa kierownica, przeprojektowana deska rozdzielcza, dużo wygodniejsze fotele i poprawiona ergonomia. To już coś, ale - podobnie jak za zewnątrz - nie ma mowy o stylistycznej rewolucji. Podobnie jak u poprzednika panuje tu wręcz wzorowy porządek, a wystrój bazuje na bezpiecznym łączeniu różnych odcieni szarości. Inni producenci, jak chociażby Ford czy Citroen , starają się wszelkimi możliwymi sposobami złamać nudę panującą w budżetowych modelach. Sposoby są różne, od plastików w krzykliwych kolorach po finezyjne kształty deski rozdzielczej. Suzuki po raz kolejny zdecydowało się postawić na prostotę. W kabinie znajdziemy też sporo twardego plastiku, choć w przeciwieństwie do innych japońskich maluchów, w Swifcie są one zaskakująco odporne na zarysowania. Nie można też narzekać na spasowanie poszczególnych elementów.

Powody do zadowolenia mają z pewnością pasażerowie podróżujący na tylnej kanapie, którzy za sprawą zwiększonego rozstawu osi, mogą się teraz rozsiąść dużo wygodniej. O dodatkowe 10 l powiększył się także bagażnik, choć wynikiem 211 litrów Swift wciąż nie powinien chwalić się głośno w gronie konkurentów. Nawet po złożeniu dzielonej kanapy uzyskać można maksymalnie 892 litry przestrzeni bagażowej, co jest wynikiem najwyżej przeciętnym. Konkurenci, jak Citroen C3 czy Fiesta biją Japończyka na głowę (Ford - 965 l, Citroen - 1121 l).

Komfort przede wszystkim

Nowy Swift nie jest zatem wymarzonym kompanem podczas wyprawy dookoła świata. Za to w codziennych, miejskich wojażach potrafi dostarczyć kierowcy wiele radości. A to za sprawą poprawionego i nastawionego na komfort zawieszenia. Doskonałe tłumienie nierówności oraz bardziej teraz bezpośredni układ kierowniczy sprawiają, że auto prowadzi się z niesłychaną lekkością. Teraz nawet przeciskanie się przez zakorkowane miasto okazuje się czystą przyjemnością. Sielankowy obraz psuje niestety zaskakująco duża średnica zawracania. 11,2 m to prawie o metr więcej niż we wspomnianych już Citroenie C3 i Fordzie Fiesta .

Strażnik przyrody

Z okazji nowych narodzin, inżynierowie przygotowali dla nowego Swifta całkowicie nowe serce. I to jest prawdziwa nowość - 94-konne 1.2 VVT zastąpiło poczciwe 1.3. Mimo mniejszej o 100 cm3 pojemności, oferuje 2 KM więcej niż poprzednik.

W dobie coraz bardziej popularnych, doładowanych maluchów wolnossąca jednostka Suzuki jest przyjemnie "oldchoolowa", z charakterystycznym zastrzykiem mocy w wyższych rejestrach obrotów. Oznacza to jednak, że jeśli najdzie nas ochota na dynamiczną jazdę (a propos - rewelacyjne hamulce!) potrzebne będzie wysokie kręcenie małego benzyniaka. Jak wpłynie to na spalanie? Mimo, iż Swiftem jeździliśmy głównie w mieście i tak bez większych wyrzeczeń udało nam się uzyskać wynik poniżej 6 litrów (dokładnie 5,8 l/100 km). Mówiąc szczerze, dawno nie mieliśmy do czynienia z autem, w którym rzeczywiste zużycie paliwa jest tak bliskie, często abstrakcyjnym, danym producenta. Ekologicznie nastawieni kierowcy mogą dodatkowo zamówić auto z systemem Stop/Start.

Na bogato

Czy najnowsza odsłona Swifta powtórzy sukces poprzednika? Trudno powiedzieć, ale tytuł Samochodu Roku, którą auto otrzymało niedawno od japońskich dziennikarzy motoryzacyjnych z pewnością mu w tym nie zaszkodzi.

Ten dostępny jest co prawda dopiero w wersji auta za dopłatą wyposażenia, ale już najtańsze warianty nowego Swifta oferują całkiem sporo. Wszystkie maluchy wyjeżdżają z fabryki z systemem ESP, ABS+EBD+BAS, czołowymi poduszkami powietrznymi dla kierowcy i pasażera, kolanowym airbagiem dla kierowcy, poduszkami bocznymi oraz kurtynami powietrznymi dla pasażerów przednich i tylnych siedzeń. Na liście znajdują się też elektrycznie regulowane przednie szyby. Tak wyposażone auto kosztuje 44 900 zł. Dużo? Zgodnie z obowiązującym, promocyjnym cennikiem za dodatkowy 1000 zł otrzymamy, uwaga: elektrycznie podgrzewane lusterka, klimatyzację, centralny zamek, radioodtwarzacz CD/MP3, wejście USB i regulowaną dwuosiowo, wielofunkcyjną kierownicę z przyciskami sterowania radiem, a także dzieloną tylną kanapę i fotel kierowcy z regulacją wysokości. Jeśli nie liczyć szalonych wyprzedaży starego rocznika, konkurencja za podobnie wyposażone auta liczy sobie więcej. Ceny Citroena C3 z silnikiem benzynowym o podobnej mocy trzeba zapłacić niecałe 52 tys. zł, najtańsza (i dużo gorzej od Swifta wyposażona) Fiesta 1.4 Duratec (96 KM) kosztuje 45 600 zł. Nawet biedniejsza Fabia z doładowanym, 105-konnym silnikiem kosztuje ponad 46 tys. zł.

Gaz: Oszczędny silnik, bogate wyposażenie, świetne hamulce

Hamulec: Duży promień skrętu, mały bagażnik, szare kolory wnętrza

Summa summarum:

Nowy Swift to bez dwóch zdań auto warte uwagi. Inżynierowie Suzuki odrobili pracę domową i poprawili większość mankamentów, na które skarżyli się właściciele poprzedniej generacji japońskiego malucha. Za całkiem rozsądną cenę otrzymujemy komfortowe, bardzo dobrze prowadzące się i nieźle wyposażone auto z benzynowym silnikiem o umiarkowanym apetycie na paliwo. Szkoda tylko, że na ostateczną ocenę tak bardzo rzutują takie drobiazgi jak zaskakująco mały bagażnik czy uprzykrzający życie, duży promień skrętu.

Suzuki Swift 5d 1.2 VVT | Kompendium

ZOBACZ TAKŻE:

Suzuki SX4 2.0 DDiS | Za kierownicą

Suzuki Splash 1.2 | Za kierownicą

Suzuki Swift - ogłoszenia

Więcej o:
Copyright © Agora SA