Honda CR-V vs. Mitsubishi Outlander - Gry i zabawy w terenie

Jak tak dalej pójdzie, za kilka lat zobaczymy siedmiomiejscowego vana w wersji kabrio albo terenowego roadstera. Hondzie i Mitsubishi już dzisiaj udało się z powodzeniem połączyć kombi z SUV-em.

Wąska leśna droga, na szczęście jeszcze asfaltowa. Gdyby nie nawigacja miałbym kłopoty ze zlokalizowaniem swojej pozycji. Jestem gdzieś na Mazurach, wokół mnóstwo samochodów z niemieckimi rejestracjami. Niemcy chętnie tutaj przyjeżdżają pochodzić po rosie i wypić szklankę zsiadłego mleka. Podróżując nową Hondą CR-V trochę się wyróżniam, ale trzeba przyznać, że Niemcy już dawno przekonali się do japońskich samochodów. Jeszcze kilkanaście lat temu z lekceważeniem nazywali je jednorazówkami, dzisiaj przyznają, że "japończyki" są niezawodne, dobrze wykonane, a nawet zaczynają mieć charakter (choć z tym ostatnim akurat nie cała redakcja się zgadza).

Niemcy w segmencie małych SUV-ów nieco zaspali. Przynajmniej na razie, bo prócz zaprezentowanego niedawno Opla Antary na oficjalną prezentację czeka dopiero VW Tiguan, a Audi zapowiada małą terenówkę na bazie modelu A3. Tylko BMW kusi większym co prawda X3, a Mercedes błądzi gdzieś z klasą R. Co innego Japończycy. Honda i Mitsubishi od dawna brylują w segmencie mini-SUV, a niedawno zaprezentowały kolejne wcielenia swoich aut.

Grafitową Hondą CR-V jadę zatem na spotkanie z Mitsubishi Outlanderem. Oba auta mam sprawdzić w mazurskich lasach. To nie jest zbyt wymagający teren, ale też nikt nie twierdzi, że CR-V i Outlander to terenówki z krwi i kości. Inżynierowie Hondy sami przyznają, że ich najnowsze dziecko jest mniej terenowe od poprzednika, za to bardziej komfortowe. Mitsubishi sprytnie wyprzedza Citroëna i Peugeota, marki które dopiero za chwilę wprowadzą "terenowate" auta zbudowane na tej samej co Mitsubishi płycie podłogowej.

Żelazko z duszą

Droga z Warszawy na Mazury do najlepszych nie należy. Najpierw zatłoczony wylot z miasta, później wąska asfaltówka bez pobocza, na koniec męczące roboty drogowe. Może na Euro 2012 będzie lepiej, ale pewności nie ma - PZPN chyba nie zaplanował żadnego meczu w Mrągowie.

Poprzednia CR-V - powiedzmy szczerze - do komfortowych nie należała. Teraz jest znacznie lepiej. Materiały wykończeniowe jak w porządnym kombi, pozycja za kierownicą wygodna, miejsca dla pasażerów sporo. Widać, że Honda zmieniła kierunek: CR-V w przeciwieństwie do Toyoty RAV4 nie udaje już samochodu terenowego. Zbliża się natomiast do komfortowego vana czy raczej kombi. W aucie nie znajdziemy już koła zapasowego na drzwiach bagażnika ani rur na progach. Mocno wysunięty przedni zderzak sprawia wrażenie nieprzystosowanego nawet do lekko wyboistej drogi. Kiedyś jeden z modeli Hondy nazywano popularnie żelazkiem, nowy CR-V z racji kształtu zasługuje na takie określenie idealnie. Nie oznacza to jednak, że Honda jest brzydka, to jak zwykle rzecz gustu. Na pewno jest ciekawa - tylne światła przypominają nieco te z Volvo V70, linia okien zaprojektowana jest w stylu aut coupé. Terenowe ambicje zdradzają tylko czarne elementy zderzaków i progów, zwiększony prześwit i mocno zadarty do góry tylny zderzak.

Wbrew ogólnej tendencji nowy CR-V nie urósł. Jest krótszy (453 cm) i niższy (181 cm) od poprzednika. Za to z pewnością bardziej funkcjonalny. Spomiędzy przednich foteli zniknął składany stolik, teraz jest tam sporych rozmiarów dźwignia hamulca ręcznego. W pakownym (aż 524 l) kufrze znajdziemy zdejmowaną półkę, którą w zależności od potrzeby można ustawić w połowie wysokości przestrzeni bagażowej, na samej górze albo położyć na podłodze. Kanapę drugiego rzędu można dowolnie przesuwać i pochylać.

Automatyczna, ale nie skrzynia

Pod maską Hondy kryje się znany, poddany lekkim modyfikacjom turbodoładowany silnik o pojemności 2,2 litra i mocy 140 KM. Wnętrze jest dobrze wyciszone, hałas diesla nie dobiega do kabiny ani na wolnych obrotach, ani przy mocniejszym wciśnięciu pedału gazu, jak przy wyprzedzaniu - ten manewr zresztą wychodzi Hondzie całkiem nieźle (10,3 s do setki).

Z silnikiem benzynowym Honda oferuje automat, ale z dieslem dostępna jest tylko ręczna skrzynia biegów. Nowy CR-V prowadzi się pewnie, szybko reaguje na polecenia kierowcy, nie przechyla się na zakrętach, a koła mocno trzymają się drogi. Tempomat sam utrzymuje bezpieczną odległość od poprzedzającego samochodu. W razie niebezpieczeństwa ostrzeże mnie i, napinając pasy bezpieczeństwa, ograniczy skutki ewentualnego zderzenia.

A jak mały SUV sprawdza się w terenie? Kilka kilometrów zmuszony jestem pokonać po kocich łbach. To chyba najlepszy test dla samochodu: ujawniają się wszelkie niedoskonałości montażu, stuki i skrzypienie plastików. W Hondzie takich nie słyszę. Choć samochód jest stworzony do jazdy po asfalcie, to na dziurach i mokrej nawierzchni radzi sobie naprawdę dobrze. Biorąc pod uwagę, że teren dla właścicieli tego typu aut to właśnie szutrowa ścieżka albo kocie łby, Honda zdaje się iść słuszną drogą. Kierowca nie musi dbać o przełączanie napędu czy załączanie blokad. Układ napędowy jest całkowicie automatyczny. Gdy wciskam gaz do dechy, przednie koła, na które w normalnych warunkach przenoszony jest cały moment obrotowy, wzbijają fontanny kurzu. Wielopłytkowe sprzęgło reaguje dość ospale i po chwili część mocy (mam wrażenie, że zbyt mała) wędruje na tylną oś. Napęd Real Time 4WD jak na SUV-a mógłby być sprawniejszy.

Trzeci bliźniak

Czas przesiąść się do Mitsubishi. Już z daleka widać, że japoński konkurent jest bardziej terenowy, muskularny i agresywny. Grill i reflektory przednie przypominają nowego Patrola i pikapa L200, a także bliźniaczego Citroëna C-Crossera i Peugeota 4007. Krótkie zwisy, mocno zadarte zderzaki i plastikowe progi sugerują dobre przystosowanie do jazdy w trudnym terenie. Nadwozie w porównaniu z Hondą jest bardziej tradycyjne, by nie powiedzieć klasyczne. Płyta podłogowa auta powstała we współpracy z nieboszczką spółką DaimlerChrysler. A podzespoły to iście międzynarodowe towarzystwo: po trochu Dodge Nitro, Caliber, Jeep Compass, Patriot, nowy Lancer i pierwsze francuskie SUV-y. Mało? Na deser silnik: dwulitrowy diesel to nic innego jak dobrze znany TDI z Volkswagena, tutaj nazwany DI-D. Dopiero w przyszłym roku pod maską Outlandera (Citroëna i Peugeota również) ma znaleźć się 2,2-litrowy diesel Peugeota.

We wnętrzu Hondy i Mitsubishi panuje odmienny nastrój. W Mitsubishi funkcjonalność przyobleczona jest w prostotę: deska rozdzielcza jest czytelna i przejrzysta, hamulec ręczny tradycyjny, także dźwignia zmiany biegów znajduje się tam, gdzie być powinna. Fotele w Outlanderze są wygodne, czego nie można powiedzieć o ławce w trzecim rzędzie. Auto jest co prawda dłuższe od Hondy niemal o 10 cm, mimo tego miejsca w wersji siedmioosobowej dla pasażerów trzeciego rzędu zostaje niewiele. We wnętrzu Outlandera jest także nieco głośniej niż w Hondzie. Choć pod maską kryje się mniejszy silnik, hałas dobiegający do wnętrza wydaje się bardziej natarczywy. Może dlatego producent oferuje jako dodatkowe wyposażenie system audio z wielokanałowym systemem amerykańskiej firmy Rockford & Fosgate.

4WD Lock

Na tej samej asfaltowej drodze Outlander spisuje się równie dobrze co Honda. Nadwozie jest niższe, a o 5 cm większy rozstaw osi powoduje, że auto lepiej trzyma się drogi. To kwestia nieco twardszego zawieszenia. Czas jednak pozostawić asfalt w spokoju, tym bardziej że Mitsubishi w dziedzinie aut terenowych ma już 70 lat tradycji.

Umieszczone między fotelami pokrętło pozwala wybrać jeden z trzech trybów pracy systemu All Wheel Control: 2WD (tylko przednia oś), 4WD (system elektroniczny rozdziela moment pomiędzy osie) lub 4WD Lock (blokada centralnego dyferencjału i stały napęd wszystkich kół). Miało być terenowo, więc jest. W trybie 4WD wjeżdżam na błotniste pole. Przednie koła wyrzucają grudy ziemi w powietrze, ale sprzęgło płytkowe szybko bierze się do roboty. Moc wędruje na obie osie i auto bez najmniejszych problemów prze do przodu. Jedyny kłopot to niski prześwit. Ale to mankament obu aut.

Mam mieszane uczucia - zawsze było tak, że mówiąc o sporcie, myślałem o Hondzie; gdy mówiłem o terenie, myślałem o Mitsubishi. Honda w nowym CR-V poszła jednak mocno do przodu, niemal pod każdym względem wyprzedzając poprzednika. Zrezygnowała z dziwacznej FR-V i skoncentrowała się na wielofunkcyjnym kombi. Mitsubishi Outlander nadaje się na autostrady, ale pozostaje przy tym autem zdolnym pokonać nie jeden rów z wodą i szutrowy odcinek. Tam lepiej poradzą sobie oczywiście inne modele tego producenta. Honda takiego komfortu jednak nie ma i swoich klientów musi zadowolić CR-V.

Wybór jest kłopotliwy. Auta oferują podobny komfort jazdy, podobną przestrzeń ładunkową, taką samą moc (140 KM). Na dodatek dostępne są w podobnej cenie. A zatem bierzmy, co nam się bardziej podoba. Osobiście do gusty bardziej przypadła mi Honda.

SUMMA SUMMARUM:

Wybór między Mitsubishi Outlanderem a Hondą CR-V jest naprawdę trudny. Oba auta pomimo różnic generacji (CR-V to już III, Outlander dopiero II) i zupełnie innego podejścia stylistycznego oferują zbliżone komfort i ilość miejsca oraz podobną cenę.

Honda CR-V od początku produkcji uchodziła za wzór w segmencie małych SUV-ów. Teraz poszła bardziej w stronę komfortowego wielofunkcyjnego kombi. Za Outlanderem stoi z kolei olbrzymie doświadczenie w dziedzinie napędów terenowych nieco większe możliwośći jezdne poza asfaltami.

Więcej o:
Copyright © Agora SA