Nissan Navara 2,5 dCi

Pikap i Formuła 1? Trochę egzotyczne zestawienie. Cóż na prezentację nowego Nissana Navary wybrano tor Hungaroring pod Budapesztem

Powiedzenie "Polak Węgier dwa bratanki" odeszło już chyba w zapomnienie. Choć wciąż może służyć za dobry początek rozmowy z Węgrem, to na tym jednak koniec. No bo jak połączyć nasze zamiłowanie do szybkiej jazdy i ciągłe upomnienia węgierskiej obsługi "no gas, no brake"? Ale o tym za chwilę.

Nissan ostro walczy o miejsce na światowym rynku pikapów. Dobra technologia, mocne silniki i wytrzymałe zawieszenie już nie wystarczą. Teraz zaczął się liczyć komfort podróżowania, funkcjonalność i estetyka. W końcu coraz częściej takie auta kupują mieszkańcy miast. Co potrafi prawdziwy pikap, przekonują się jedynie w weekendy lub podczas wakacji. My mogliśmy sprawdzić Navarę na torze pod Budapesztem. Jeżeli komuś wydaje się, że Hungaroring to tylko miejsce dla ryczących bolidów F1, jest w błędzie. Motocykle, quady, a nawet gokarty - wszystkim można tam pojeździć. Także terenówkami.

Pomysł na auto

Na pace specjalne szyny z przesuwanymi hakami umożliwiają łatwe zaczepienie ładunku. Taką pomysłowość widać także we wnętrzu Navary. Kabina typu king cab pozbawiona jest na przykład słupka środkowego, a druga para drzwi otwiera się pod wiatr. W najbogatszej wersji Sport+ tylne fotele są składane, a oparcie fotela przedniego pasażera może służyć za stolik. W samochodzie zamontowany jest także czujnik deszczu, zmierzchu i automatycznie ściemniające się lusterko wsteczne. Ta wersja ma także tempomat, a na kierownicy można znaleźć przyciski od radia. Pasażerów chroni sześć poduszek powietrznych. To wszystko sprawia, że nowy Nissan w środku bardziej przypomina auto osobowe niż tradycyjnego pikapa.

Czas na jazdę. Najpierw sztuczny tor. Kilka przygotowanych przeszkód, pochylnie z bali, tzw. tarka, ostry podjazd i zjazd - przeszkody, jakie można znaleźć w Polsce na... amatorskich rajdach terenowych. Zanim ktokolwiek usiadł za kierownicą, musiał wysłuchać wykładu o bezpiecznym pokonywaniu przeszkód. Widać skutecznie zniechęciło to uczestników prezentacji, bo tylko kilku z nich postanowiło tor przejechać. Ja nie grymasiłem, w końcu byłem w pracy. Pierwsze zetknięcie z Navarą okazało się bardzo miłe. Wygodna pozycja za kierownicą, sporo miejsca na nogi, choć do najmniejszych nie należę. Miłe w dotyku materiały wykończeniowe. Przeszkody nie sprawiły terenówce większych problemów. Wyłączyć z tego należy obsługę, która zapewne w trosce o samochody nie pozwalała na mocniejsze wciśnięcie pedału gazu. Za każdym razem krzyczała zapobiegawczo "no gas". Po wstępnym przygotowaniu mogliśmy sprawdzić auta w terenie. Rów z wodą, stroma pochylnia i jedna górka musiały nam wystarczyć. Kilka okrążeń i tyle. Oczywiście nie zapominając o haśle "no gas, no brake". Jazda ograniczała się do siedzenia za kierownicą, obserwowania trasy i kręcenia kołami. Z całą odpowiedzialnością i powagą mogę zatem powiedzieć - układ kierowniczy Navary pracuje wyśmienicie. Przekładnia kulkowa z hydraulicznym wspomaganiem precyzyjnie przenosi ruchy kierownicy na koła i daje się lekko korygować.

Nie, dziękuję

Druga część prezentacji przeniosła się w prawdziwy teren. Specjalnie wyznaczona trasa w naturalnych warunkach nieopodal leżącego wąwozu zapowiadała jako takie emocje. Czar prysł, gdy podczas przełączania napędu z tylnego na 4WD z mechanizmem różnicowym o ograniczonym poślizgu pilot z obsługi wypowiedział słowa "no gas, no brake". Krzysztof Hołowczyc, który towarzyszył nam podczas prezentacji jako uczestnik rajdu Paryż - Dakar w zespole Nissana, być może słysząc właśnie te słowa, z próby zrezygnował.

Trasa może i była przyjemna, jednak jakiekolwiek próby przyspieszenia spotykały się z niezadowoleniem pilota. I tak przez 40 minut. Silnik Navary 2.5 dCi o mocy 144 KM radził sobie z takim terenem i tempem jazdy wyśmienicie. Przy ostrzejszej jeździe mocniejsza jednostka o mocy

174 koni z pewnością udowodniłaby, na co ją stać. W porównaniu ze słabszym, bo tylko 102-konnym silnikiem nowego Hiluxa mogłaby pokazać prawdziwy pazur. Przy stromych podjazdach to jednak Navara musi uznać wyższość swojego rywala. Właśnie tutaj widać, na co stawia Toyota. Lekko znudzeni dotarliśmy w końcu do mety. Na zakończenie naszej jazdy pilot z zadowoleniem oznajmił: - To niewiarygodne, całą trasę mogliśmy przejechać bez gazu i hamulca! - Faktycznie, mając takie auto do dyspozycji, to niewiarygodne - pomyślałem.

Nissan Navara - kompendium

* dane fabryczne

Gaz

Mocne silniki, 6 airbagów, dobre wykończenie wnętrza, ciekawa stylizacja nadwozia, system szyn i uchwytów w przestrzeni bagażowej

Hamulec

Wysoka cena, właściwości terenowe - mały w porównaniu z konkurencją kąt rampowy i kąt zejścia, duża średnica skrętu

[Summa Summarum]

Gdyby nie cena, to Navara pobiłaby konkurencję o głowę. Jednak za komfort i estetykę trzeba płacić. Biorąc jednak pod uwagę to, że samochody typu pick-up to jedne z nielicznych aut, które pozwalają odliczyć 100 proc. VAT-u, znajdą one grono wielbicieli skłonnych wydać kilkanaście tysięcy złotych więcej. Tym bardziej że w zamian klienci otrzymują mocny, ładny, wytrzymały i uniwersalny samochód.

 

Juliusz Szalek

Oceń ten samochód
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.