Na liczniku już 8000 kilometrów

Jeśli o urządzeniu mechanicznym powiesz, że jest uniwersalne, to najczęściej oznacza, że nie nadaje się do niczego. Forester nie pasuje do tej reguły.

W przypadku Forestera słowo uniwersalny ma pozytywny wydźwięk. Dysponując atutami osobówki, nie ma przywar terenówki.

Subaru Forester 2.0X

Test długodystansowy: 25 tys. km

Początek testu: 25 tys. km

Aktualny stan licznika: 33 300 km

Do końca pozostało: 16 700 km

Usterki: dezintegracja obudowy kluczyka

Po ponad 5 tys. km wiemy, że prowadzenie Leśnika nie męczy nawet na długich dystansach. Wyższa pozycja za kierownicą gwarantuje dobrą widoczność, a zawieszenie pozwala na szybką i bezstresową jazdę nawet bocznymi drogami. W Foresterze nie muszę się martwić, że jeśli nie ominę dołka, czeka mnie prostowanie felgi. Wysoki profil opon i duży skok zawieszenia pozwalają mu ignorować nawet spore wyboje. Przekonaliśmy się o tym już wcześniej, testując 210-konną wersję 2,5 XT. Nasz ma dwa litry pojemności, i - z braku turbiny - tylko 125 KM. Za to posiada niespotykany w silniejszej wersji reduktor. No i pali mniej.

W liście do redakcji właściciel Forestera narzekał na niewielki zbiornik paliwa. Fakt, przy dynamicznej jeździe wóz pokonuje ok. 400-450 km na baku. Trochę mało.

Do baku lejemy paliwo BP Ultimate. To wzbogacona 98-ka, podobno bardziej wydajna i ekologiczna. Niebawem udamy się do Anglii na szczegółowe testy. Przeprowadzimy też badania w Polsce i podzielimy się wrażeniami.

Nasz Forester oprócz ciemnosrebrnych zderzaków ma też inne ciemne strony. W przypadku opon uniwersalny charakter... nie jest już zaletą. Bridgestony Duelery H/T 205/70 R15 co prawda nie zaklejają się błotem w terenie, ale na mokrym asfalcie potrafią niemiło zaskoczyć. Trzeba się pilnować, tym bardziej że kiedy długo jeździmy po suchym, Leśnik usypia czujność. Nagle przestaje być przewidywalny. Dobry układ jezdny nie tłumaczy braku ESP, którego nie da się zamówić do Forestera. Mamy za to reduktor i hill holder, ale o ich działaniu napiszemy w kolejnym odcinku.

Choć do tej pory Leśnik ani razu nas nie zawiódł, dowiódł, że ideałem nie jest. Kto zechce w słoneczne dni jeździć nim na światłach, nie dostrzeże diod na pokrętłach nawiewu (zdjęcia poniżej). Co prawda na dźwigni kierunkowskazów znaleźliśmy funkcję "bright" zmieniającą intensywność podświetlenia, ale tylko cyfrowych zegarów. Problem rozjaśnił nam drugi przycisk "bright" - ten sam, którym wyłącza się nawiew. By bardziej rozjarzyć diody, trzeba go przytrzymać przez kilka sekund. Niestety, auto nie zapamiętuje ustawień i po przekręceniu kluczyka wszystko trzeba powtarzać od nowa.

Patrząc na masywnego Forestera, trudno uwierzyć, jak wiele komplikacji może sprawić jego użytkownikom jedna mała śrubka. Mała, ale o kluczowym znaczeniu. Kiedy wyleciała, kluczyk, który trzymała w całości, rozpadał się niemal przy każdej próbie użycia stacyjki. I nie tylko. Zdarzało się, że poszczególne jego elementy (swoją drogą nie sądziliśmy, że jest ich tak wiele) zbieraliśmy z chodnika. Po zmroku bywał z tym problem.

To, czego udało się nie zgubić, najpierw skleiliśmy (z braku śrubki), potem skręciliśmy. I to na razie największy z problemów, których jak dotąd Forester nam skąpi. Oby tak dalej.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.