Mitsubishi Grandis

To granda, że pod Grand Hotel nie można było dotąd podjechać Grandisem z dieslem. Teraz już można. Sprawdźmy, czy zasłużył na Grand Prix.

W końcu jest. Silnik 2.0 DID ma sprawić, że na naszych drogach częściej będziemy spotykać futurystycznego siedmiomiejscowego minivana. Do tej pory jeździ ich niewiele, a wszystkie z czterocylindrowymi benzynowymi silnikami SOHC (zmienne fazy rozrządu MIVEC, 2.4 litra, 165 KM, 217 Nm). Może to wina zbyt śmiałej - trochę na siłę oryginalnej - linii nadwozia, a może 35-procentowego cła - Grandis bowiem płynie do nas prosto z Japonii.

Jestem w stanie sobie wyobrazić ulicę Tokio zapełnioną setkami białych Grandisów. Ale do Starego Kontynentu i - co tu dużo gadać - tutejszych (zbyt konserwatywnych?) gustów ten samochód po prostu nie pasuje. Wielkie powierzchnie gładkiej blachy, obłe kształty maski, za małe koła (choć obręcze mają 16 cali) i tylna klapa jak - nie przymierzając - drzwi od hangaru. Do tego fabrycznie przyciemniane szyby i gigantyczne światła diodowe rozlane na tylnych słupkach. Zgroza. Dobrze, że siedząc w środku, nie musiałem oglądać tego okropieństwa.

Przez niespełna tydzień jazd testowych tylko zaprzyjaźniony ochroniarz pod moim domem zdradził cień zainteresowania tym cudem. Na reszcie znajomych Grandis nie zrobił większego (czytaj: pozytywnego) wrażenia. - Co to jest? Czym ty jeździsz? - tylko takie pytania słyszałem.

W środku wcale nie jest lepiej. Po wejściu do samochodu miałem wrażenie, że wlazłem do wielkiego boom-boksa. Półkolista deska rozdzielcza ma chyba wywołać u kierowcy wrażenie, że trafił do kapsuły statku kosmicznego. Brakuje tylko mrugających bez sensu kolorowych lampek. To dobre dla niedorozwiniętego fana złych filmów s.f., a nie faceta z odrobiną dobrego smaku. Trzeba jednak przyznać, że materiały wykończeniowe są całkiem dobrej jakości.

Olbrzymia przestrzeń między kierowcą a przednią szybą ma pewnie dawać złudzenie "poczucia przestrzeni i komfortu". Dawno nikt nie chciał mnie złapać na taki tani chwyt. Ależ to niepraktyczne! Siedzi się chyba z półtora metra za dolną krawędzią szyby - jak ją na przykład przetrzeć? Latającej ściereczki na pilota w standardzie brak. Ten metr sześcienny powietrza spokojnie można było wykorzystać w części pasażerskiej samochodu.

Niemiec w sercu Japończyka

No, ale nie uroda jest w Grandisie najważniejsza. Auto jest na rynku już ładnych kilkanaście miesięcy; w ofercie wreszcie pojawił się diesel - a w segmencie minivanów klienci oczekują przede wszystkim takich właśnie silników. 2.0 DID wykorzystany do napędu Grandisa to nic innego jak dobrze znany z Volkswagena, Skody czy Seata silnik TDI niemieckiego koncernu VAG. Oparty na technologii pompowtryskiwaczy dysponuje mocą 136 KM przy 4000 obr/min i maksymalnym momentem obrotowym 310 Nm już przy 1750 obr/min. Trzeba przy tym zaznaczyć, że rozwiązanie wykorzystujące pompowtryskiwacze jest starsze od popularnej dzisiaj wśród konkurencji technologii Common Rail (np. Opel Zafira 1.9 CDTI). Ale nic to - nieco ponad 10 s do setki i spalanie na poziomie 7-8 litrów na sto kilometrów z pewnością przekona sceptyków.

Dla pewności wybraliśmy się Grandisem na hamownię. Wynik nas zaskoczył - pomiary wykazały, że silnik zamiast deklarowanych 136 koni ma ich ponad 143. Jest nie tylko mocniejszy - inaczej (gorzej) też pracuje, za co pewnie odpowiedzialna jest skrzynia biegów. Do napędu Grandisa z dieslem wykorzystano sześciostopniową skrzynię Mitsubishi, przez co silnik wydaje się mniej elastyczny niż w Skodzie czy Volkswagenie. W mieście, by płynnie jechać, trzeba się nieźle namachać lewarkiem. Niskie biegi są wyraźnie krótsze niż w autach niemieckiego koncernu. Po przekroczeniu siedemdziesiątki jest już spokojniej, wyższe biegi są dłuższe. Automat? Na razie niedostępny.

Z ciekawości sprawdziliśmy, czy niemiecki silnik w japońskim samochodzie można zdiagnozować volkswagenowskim komputerem. Niestety, choć port pasuje, na odczyt danych nie ma co liczyć. Właściciel warsztatu poinformował nas, że "oba urządzenia ze sobą nie gadają".

Grandis za to dobrze dogaduje się z polskimi dziurami. Zawieszenie i układ kierowniczy jest ten sam co w wersjach benzynowych. Kolumny MacPhersona z przodu i wahacze z tyłu dość miękko zestrojone dobrze wybierają nierówności. Całość psuje jednak nieprecyzyjny układ kierowniczy. No i cena. Najtańszy Grandis z silnikiem wysokoprężnym kosztuje 127 990 zł. Konkurencja jest tańsza.

Mitsubishi Grandis 2.0 DID - kompendium

Moment 310 Nm przy 1750 obr/min

* dane fabryczne

Nasze pomiary:

0-120 km/h 16,2 s

Gaz

Silnik Diesla, komfortowe zawieszenie, bogate wyposażenie standardowe

Hamulec

Linia nadwozia, wnętrze, skrzynia biegów

Oceń ten samochód
Więcej o:
Copyright © Agora SA