Maybach 62 S: tylko skrzydeł brak

W czasie wojny Maybach produkował czołgi. Wcześniej - superlimuzyny z silnikami V12. Tak jak dziś

Maybach Manufaktur, część koncernu Daimlera, wytwarza szczególną odmianę auta. Absolutnie niezwykłego, niesłychanie komfortowego i szybkiego; wartego tyle, ile zażyczy sobie właściciel. Po co? W ciągu trzygodzinnej randki z Maybachem 62 S próbowałem zgłębić odpowiedź na to pytanie.

Ekskluzywna biznesklasa

Przez pierwszą godzinę wraz z Wojtkiem, naszym fotografem, nasycaliśmy oczy długaśną karoserią (zgodnie z oznaczeniem 6,2 metra) i pięknymi detalami wypełniającymi przeogromne wnętrze. Duże logo Maybacha wkomponowane w reflektory, rozkładane elektrycznie skórzane leżanki z tyłu (to już nie zwykłe fotele!), do tego -uwaga - busola wskazująca Mekkę - tak, tak, siedzimy w wersji przeznaczonej na rynki Bliskiego Wschodu. Niesamowite wrażenie wywiera fotochromatyczny dach. Dzięki ciekłym kryształom może być półprzezroczysty lub matowy, wpuszczając miękkie, rozproszone światło nawet w bardzo słoneczny dzień. Wybaczcie, że pominę dokładny opis wyposażenia. To i tak nie ma sensu. Lepiej zapytać, czego ten samochód nie ma.

Czterometrowy rozstaw osi w praktyce przekłada się na niczym nieograniczoną przestrzeń na nogi. Nawet po całkowitym rozłożeniu tylnej leżanki i wysunięciu podnóżków (!) podeszwy moich butów wciąż mają jakieś pół metra do fotela kierowcy. Komfort siedzenia, a właściwie leżenia, rzuca na kolana, jakkolwiek w kontekście leżenia niefortunnie brzmi to sformułowanie. Tylna część kabiny rozpieszcza podróżnego do granic możliwości. To właśnie tutaj właściciel dłuższej i najbardziej ekskluzywnej wersji Maybacha będzie podróżował najczęściej. Właściciele i szoferzy w jednej osobie chętniej sięgną po bardziej poręczną, krótszą opół metra wersję 57S. Słabszą o62 konie, ale lżejszą.

Tylne drzwi zamykam przyciskiem. Wrota są zbyt długie, by sięgnąć klamki, nie wychylając się z salonu, apodobny wysiłek byłby wkońcu niegodny pana hrabiego. Jakość wykończenia? Zbędne pytanie. Nie uświadczysz nigdzie choćby grama plastiku. Jest tylko skóra (oglądana z lupą, by wyłapać ślady po ukąszeniach zwierzęcia), włókno węglowe i alcantara, którą wyściełano dach i słupki.

Siedząc w Maybachu, czuję się, jakbym był z innej bajki, jednak szoku nie doznaję. Bardziej nieswojo czułbym się w Phantomie. Maybach jest nowoczesny, ale jednocześnie tradycyjny.

Stopniowo poznaję kolejne elementy wyposażenia: lodówka na szampana w tylnym podłokietniku, szafeczka na sprzęt audio-video pomiędzy leżankami. Jakieś dwa metry przede mną, woparciach przednich foteli, znajdują się wielkie monitory LCD. WMaybachu nie sposób się nudzić.

Jak w matriksie

Wreszcie ruszamy spod siedziby Daimlera. W Alejach Jerozolimskich potężne rozkopy. Czuję się dziwnie. Widok za oknami kompletnie nie pasuje do luksusu we wnętrzu. Jednak bardzo łatwo można zapomnieć owyprzedzanych tirach i tysiącach dziur w stołecznych asfaltach. Komfort resorowania, jaki zapewnia pneumatyczne zawieszenie, jest absolutnie wyjątkowy. Gdybym miał zasłonięte oczy, nie wiedziałbym, po jak złych drogach jadę.

Na kawałku prostej szofer rozpędza blisko 3-tonową limuzynę. Szok! Wskazówka analogowego prędkościomierza dla pasażerów (umieszczonego tuż pod dachem) dosłownie przeskakuje z 80 do 170 km/h. Wiem już, co to jest Maybach. To samolot pasażerski unoszący się kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią. Czego mu brakuje? Oczywiście skrzydeł. I ładnej stewardesy. Mimo że w najbardziej optymistycznym przypadku na auto wydamy 2,3 miliona złotych.

Czyżby rakieta?

Wyjeżdżamy w końcu z miasta na krajową "siódemkę". Czas przesiąść się na miejsce kierowcy. 12-cylindrowy, 5,5-litrowy motor od AMG (konkretny egzemplarz montuje jeden człowiek) wyposażony wdwie turbiny daje z siebie 612 koni. Te wędrują przez 5-biegowy automat (elektronicznie ograniczonego momentu 1000 Nm nie przeniosłyby dostępne skrzynki 6- czy 7-biegowe) do tylnych kół z felgami o średnicy 20 cali. Wrażenie przy przyspieszaniu jest niezwykłe. Wciskaniu w fotel nie towarzyszy żaden hałas. Wydaje się, że licznik zawyża prędkość o jakieś 100 km/h. Dopiero powyżej 220 km/h pojawia się szum powietrza. Inie mam tego niemiłego wrażenia, że droga gwałtownie się kurczy. Nie mam pojęciam, dlaczego. Wrażenie potęguje fakt, że niskiego, gładkiego pomruku silnika praktycznie nie słychać. Przyspieszenie zaskoczy nawet posiadaczy Imprezy STi, choć tu jest nieporównanie bardziej harmonijne. Maybach przyspiesza jak odrzutowiec, z tym że chyba... szybciej. Aż nie chce się wierzyć, że 200 km/h osiągam po ledwie 16 sekundach (setka już w 5,2 sekundy). Co na to właściciele Carrery 911? Wyprzedzanie ciężarówek trwa dosłownie moment. Automat pokazuje klasę. Gdy popędzasz Maybacha, trzyma wysokie obroty, domyślając się, że zaraz znów będziesz chciał się teleportować na drugą stronę granicy dwustu kilometrów na godzinę.

Zawieszenie ma trzy nastawy twardości. Na najbardziej komfortowym Maybach połyka garby w okolicach Czosnowa ze stoickim spokojem. Jeżdżę tędy bardzo często i wiem, jak bardzo dygoczą tu normalne auta. Maybach pozostaje niewzruszony, nawet gdy jedziemy z prędkością zdecydowanie niewskazaną. Bardzo szybka jazda po łukach? Też możliwa, ale wtedy już lepiej utwardzić zawieszenie. Komfort prawie się nie zmienia, a auto staje się zdecydowanie bardziej posłuszne. Nie mam pojęcia, jak dokonano tego, że tym 3-tonowym kolosem jeździ się tak łatwo.

Dla kogo stworzono Maybacha 62S? To, że jeden z przyszłych właścicieli złożył zamówienie na auto ze złotymi felgami i deską wysadzaną diamentami, daje do myślenia. Ja jednak postrzegam ten niezwykły samochód inaczej. Jako majstersztyk motoryzacyjny, niezwykłe połączenie komfortu, osiągów, dyskrecji (mimo wszystko!) i zaawansowanej techniki.

Na koniec jeszcze coś. Do tej pory nie skradziono ani jednej z 400 sztuk na świecie. Cóż, brak zbytu. Można się zatem czuć bezpiecznie. Aha, i przez 4 pierwsze lata nie interesują cię koszty przeglądów. Tylko paliwo (średnio 22-30 litrów na setkę) i opony.

SUMMA SUMMARUM

Abstrakcyjna, właściwie niczym nielimitowana cena (najdroższy Maybach kosztował podobno 43 miliony dolarów) nie czyniłaby jeszcze Maybacha wyjątkowym, gdyby nie jeździł tak szybko, cicho i nie zapewniał tak wysublimowanego komfortu. Niezwykłe jest przy tym to, że 62S daje przyjemność właścicielowi nawet wówczas, gdy ten sam zapragnie go poprowadzić.

Więcej o:
Copyright © Agora SA