Ceny paliwa od lat rosły w szczycie wakacyjnych wyjazdów. Teraz za litr benzyny już trzeba zapłacić minimum 5 zł. Co gorsza, tyle samo kosztuje też olej napędowy, choć jeszcze w lutym za "95" płaciliśmy 4,8 zł, a olej kosztował "jedynie" 4,65 zł.
- Przed wakacjami ceny "95" i oleju mogą nawet sięgnąć 5,4 zł/l. A na niektórych stacjach nawet 5,5 zł/l - prognozuje Jakub Bogucki, analityk rynku paliw z firmy E-petrol.
Eksperci przyznają, że podwyżki napędza bardzo niespokojna sytuacja na świecie. - Przeciągająca się wojna w Libii (stąd pochodzi kilkanaście procent europejskiego paliwa), strach inwestorów przed kolejnym konfliktem na Bliskim Wschodzie (wiodący dostawca ropy) i trzęsienie ziemi w Japonii (kraj będzie potrzebował więcej paliw na odbudowę) spowodowały, że cena baryłki ropy wzrosła już do 113-114 dol. To prawie 40 dol. więcej niż podczas ostatnich wakacji, kiedy mieliśmy cenowy rekord - mówi Bogucki, dodając, że gdyby wojna w Libii się skończyła, cena benzyny wróciłaby do poziomu 4,8 zł/l.
Co ciekawe, ceny paliw w poszczególnych miastach nie zależą wcale od tego, jak daleko stacja jest od rafinerii. W niezbyt bogatym Olsztynie za benzynę i olej trzeba płacić powyżej 5,06 zł/l. Równie drogo jest w Płocku, gdzie produkowane jest paliwo. - Wysokie ceny to w dużej mierze skutek słabej konkurencji. Z kolei w Płocku jest stosunkowo dużo stacji Orlenu, które mogą swobodnie narzucać swoje stawki - mówi Bogucki.
Urszula Cieślak, analityk rynku paliw z BM Reflex pociesza, że teraz i tak różnice w cenach paliw w Polsce mocno się zmniejszyły. - Niedawno różnica rzędu 40 gr na litrze była na porządku dziennym, dziś to średnio 20 gr, choć zdarzają się wyjątki, bo na jednej ze stacji w Gubinie benzyna 95 kosztowała wczoraj już 5,4 zł/l. Ale taki wybryk jest ewenementem - podkreśla.
Rosnące ceny paliw próbowała wczoraj wykorzystać opozycja. Politycy SLD zwołali konferencję na stacji Orlenu w Warszawie, gdzie winą za wysokie ceny obarczyli ministra finansów Jacka Rostowskiego. Ich zdaniem minister powinien obniżyć akcyzę, bo stanowi ona ok. 30 proc. ceny paliwa (kolejne 45- -55 proc. to cena, którą stacja płaci rafinerii, 3-4 proc. - marża stacji, 19 proc. - VAT, 2 proc. - opłata drogowa).
Eksperci ostrzegają, że choć obniżenie akcyzy powinno spowodować spadek cen w hurcie, to na stacjach kierowcy nie odczuliby różnicy. - W 2005 r. rząd Marka Belki, chcąc obniżyć ceny, zmniejszył akcyzę o ok. 15 proc. Na stacjach nic się nie zmieniło, bo różnice skonsumowały koncerny paliwowe. A potem akcyzę w 2007 roku podwyższył rząd PiS - mówi Urszula Cieślak.
*Źródło: E-Pertol
ZOBACZ TAKŻE: