Triumph Sprint GT | Za kierownicą

Po sportowo - turystycznej wersji ST Sprint pojawia się w udoskonalonej, jeszcze bardziej nastawionej na podróże odmianie GT

Czy brytyjska maszyna może być jeszcze lepiej przystosowana do dalekich wojaży? Czy nie straci przy tym przydatności do codziennej jazdy po bułki? Pierwsze wrażenie po odebraniu motocykla jest jednoznaczne - zostało mu odebrane trochę sportowego sznytu. Pamiętajmy, że pomimo seryjnie montowanych kufrów, Sprint 1050 ST jawił się nam jako maszyna o zbliżonych do sportowych parametrach. Miał mocny silnik, świetne hamulce i sztywne jak na ten rodzaj maszyny zawieszenie. Do tego wysoko poprowadzony wydech, którego trzy końcówki jak nic kojarzyły się z motocyklami zdjętymi z toru wyścigowego. Wraz z nowym GT mieliśmy do dyspozycji starszy motocykl z 2008 roku. W końcu co lepiej ukazuje poczynione zmiany niż porównanie z poprzednikiem?

GT za to, jak sama nazwa wskazuje, kojarzy się z "wielką turystyką". Z kuframi sprawia wrażenie większego niż w istocie jest. Potęguje to duży, nisko umieszczony tłumik, á la Kawasaki GTR 1400. Wielki tłumik nie tylko niepotrzebnie dominuje nad linią motocykla, ale także zasłania koło umieszczone na efektownym jednoramiennym wahaczu. No cóż, teraz można tylko nacieszyć się tym czysto teoretycznie, bo wizualnie rozwiązanie to po prostu ginie. Za to z przodu optycznie ułagodzono linię i przedłużono przednią owiewkę. Światła pozbawione są srebrnych obwolut, co tylko wygładza linię. Który "dziób" jest ładniejszy? Mnie bardziej podoba się nowy, ale założę się, że ile osób, tyle opinii na ten temat. Z boku nowy GT przypomina poczciwego Blackbirda CBR 1100XX - jest tak samo długi i smukły.

Największe modyfikacje zauważymy w tylnej części. Pasażer ma teraz podwójny uchwyt, przybył też duży bagażnik, do którego można zamontować płytę z centralnym kufrem. Efektem zamontowania wydechu z boku jest pojemny schowek, którego nie było pod siedzeniem poprzedniej wersji. Pozostał też zamykany na kluczyk pojemnik przy przedniej, prawej owiewce. Zmieścimy tam blokadę na tarczę, okulary przeciwsłoneczne, kilka innych drobiazgów i... wiszące na kabelku złącze diagnostyczne. Na dalsze wojaże musimy założyć otwierane tym samym kluczykiem co stacyjka kufry. Są one obszerniejsze niż w ST, bez problemu mieszczą integralny kask, co wcześniej nie było możliwe. Podobne jest ich mocowanie - tak samo kolebią się na boki. Można się zastanawiać, po co takie teoretycznie denerwujące rozwiązanie? Okazuje się, że elastyczne mocowanie bagażu powoduje oddzielenie sił działających na kufry od reszty maszyny. By system ten sprawdzał się, koniecznie muszą być założone oba kufry, dobrze też, jeśli równo je się objuczy (a mamy po 7,5 kg na sztukę, czyli o 2,5 kg więcej). Komu mało, może dokupić akcesoryjny kufer centralny o pojemności 55 litrów. Z całym zestawem GT zmienia się w małą bagażówkę.

Cały artykuł przeczytacie - tutaj

ZOBACZ TAKŻE:

Zimowanie motocykla | Poradnik

Motodziennik: Spotkanie z Junakiem

Motocykle: Junak - ogłoszenia

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.