Parkowanie | Zimowa sztuka pakowania

Jeśli wierzyć synoptykom, w tym roku czeka nas zima stulecia. Nie ma chyba lepszej informacji dla miłośników białego szaleństwa. Zanim jednak zaczniemy szusować na nartach, trzeba jakoś dostać się na stok. I dowieźć tam nasz sprzęt. Jak to zrobić?

Jest na to przynajmniej kilka sposobów. Pierwszy i najłatwiejszy w praktyce może okazać się najbardziej kłopotliwy. Przy założeniu, że cała rodzina preferuje jazdę na dwóch deskach, można pokusić się o transport sprzętu w aucie (niektóre modele mają specjalny tunel w oparciu tylnej kanapy i wszyty pokrowiec). Może i zaoszczędzimy na kupnie bagażnika, ale komfort jazdy pasażerów tylnego rzędu znacznie spadnie. Kolejny minus przewożenia nart w samochodzie ujawni się po pierwszym dniu na stoku. Dojechać pod wyciąg z czystymi, wygrzanymi w piwnicy deskami to jedno. Powrót ze stoku z zaśnieżonym, mokrym ekwipunkiem to już zupełnie inna para kaloszy.

Warto też wiedzieć, że w niektórych krajach (np. Austrii czy Szwajcarii) przewożący narty w samochodzie mogą popaść w tarapaty. Nie jest to co prawda nielegalne, a obowiązujące tam przepisy mówią tylko o tym, że narty przewożone wewnątrz auta muszą być tak zamocowane, by nie zagrażać bezpieczeństwu podróżujących. Z reguły jednak miejscowi policjanci podchodzą do tego wymogu bardzo rygorystycznie i nikogo nie powinien zdziwić mandat za sprzęt upchany w kabinie. Jeśli zatem cenimy sobie komfort podróżowania i nie chcemy, by każdej wycieczce na i ze stoku towarzyszyło nerwowe wypatrywanie patrolu, warto rozejrzeć się za bagażnikiem dachowym. Od czego rozpocząć poszukiwania?

Baza

Aby móc przewieźć cokolwiek na dachu samochodu, potrzebujemy tzw. bazy, czyli dwóch poprzecznych belek przy kręconych do auta za pośrednictwem specjalnych uchwytów. Bazy można podzielić wg sposobu mocowania. Najbardziej uniwersalne, stosowane często w starszych modelach samochodów, są te zaczepiane za rynienki. Są też konstrukcje wykorzystujące fabryczne mocowania w karoserii danego modelu oraz belki przykręcane do relingów. Alternatywą dla nich wszystkich są bagażniki magnetyczne. Montaż jest wyjątkowo prosty. Jedyne co trzeba zrobić, to przetrzeć dach w miejscu przyłożenia namagnesowanych stopek. Warto także pamiętać, że z takim mocowaniem nie można przekraczać prędkości określonej przez producenta. W większości przypadków to 130 km/godz.

Najtańsze bazy uniwersalne, wykonane ze stali pokrytej lakierowaną gumą, można za kilkadziesiąt złotych kupić w każdym większym markecie. Trzeba się jednak liczyć z tym, że jakość wykonania i trwałość belek będzie adekwatna do ich ceny. Nie raz już po pierwszym narciarskim sezonie rozpocznie się proces ich rozkładu. Niedbale osłonięte stalowe elementy poddane ekstremalnym warunkom oraz obfitej kąpieli w drogowej solance, będą rdzewieć na potęgę. Warto zatem nie co dopłacić. Z reguły też im tańsze uchwyty, tym więcej potrzeba czasu i cierpliwości, by bezpiecznie zamontować je na dachu.

Jeśli nie planujemy często przekładać bagażnika między różnymi pojazdami, warto poszukać bazy z mocowaniem dedykowanym dla posiadanego przez nas auta. Stosunkowo najmniejszy problem mają posiadacze aut wyposażonych w relingi. Dobór oraz montaż bagażnika bazowego jest w tym przypadku bardzo łatwy. Warto zapłacić nieco więcej za belki renomowanej firmy. Oprócz wygodnego montażu otrzymujemy solidny i uniwersalny system nośny, do którego w razie potrzeby zamocować możemy inne od narciarskich mocowania: rowerowe czy na przykład do przewozu kajaka. Gdy zaopatrzymy się już w odpowiednią bazę, trzeba odpowiedzieć sobie na kolejne pytania: boks (z ang. box. pudełko) czy uchwyt na narty?

Uchwyty do nart

Te częściej wybierają posiadacze dużych aut, którzy nie potrzebują dodatkowej przestrzeni bagażowej. Najpopularniejszym i najbardziej skutecznym rodzajem uchwytów są podłużne szczęki, wyłożone gumowymi wykładzinami. Skutecznie zabezpieczają one narty przed przesuwaniem się, a miękka powłoka zapobiega rysowaniu sprzętu. W zależności od potrzeb oraz grubości portfela można wybrać mocowanie mogące pomieścić od dwóch do nawet sześciu par nart (i odpowiednio od dwóch do czterech desek snowboardowych). Najtańsze szczęki można kupić już za ok. 100 zł. Warto jednak pamiętać, że z reguły są one słabo zabezpieczone przed amatorami cudzej własności. Jeśli zatem wykosztowaliśmy się na nowiutkie narty, i tu lepiej nie oszczędzać.

Niezłe szczęki wykonane z aluminium, wyposażone w dobry zamek, pozwalające przewieźć dwie pary nart można kupić już za niecałe dwieście złotych. Za bardziej pojemne odpowiedniki renomowanych producentów, mogące pomieścić pięć par nart carvingowych, trzeba zapłacić nawet siedem razy więcej.

Przed zakupem uchwytów warto także przymierzyć do nich narty. Może się bowiem okazać, że w zapięciu nart przeszkadza zbyt wysokie wiązanie.

Jeśli udało nam się już skompletować cały zestaw, nie pozostaje nic innego, jak zamocować narty na dachu i w drogę! Warto jednak pamiętać o kilku podstawowych zasadach. Po pierwsze, narty wozimy zawsze nosami do tyłu, czyli odwrotnie, niż pod czas szusowania na stoku. W ten sposób znacząco zmniejszymy opory powietrza powstające podczas jazdy. Ułatwimy też życie mocowaniom, na które będą działać dużo mniejsze siły. Właściciele hatchbacków i liftbacków muszą tak że uważać, by końce nart nie wychodziły za bardzo poza obrys dachu. Po zamocowaniu desek warto kontrolnie otworzyć klapę bagażnika i sprawdzić, czy narty jej nie obijają. Ostatnią rzeczą, której potrzebujemy na rozpoczęcie narciarskiego dnia, jest wybita tylna szyba.

Wygodne i stosunkowo łatwe w montażu uchwyty mają jednak swoje słabości. Podczas jazdy nie ochronią nart przed brudem. Błoto, woda i uwielbiająca wszelkie metalowe elementy sól drogowa potrafią zmienić narty nie do poznania. Domowej roboty patenty, jak owijanie sprzętu folią typu "stretch", mogą sprawić więcej kłopotu niż pożytku. Jeśli od górskie go kurortu dzieli nas długa droga, w którymś momencie na pewno część folii odwinie się i zacznie wystukiwać na dachu irytujące melodie. Lepszym rozwiązaniem wydaje się kupienie specjalnego zamykanego futerału. Trzeba tylko pamiętać, że zwiększa on grubość całe go pakunku i możemy mieć problem z zamknięciem go w mocowaniu.

Box dachowy

Boksy lub popularnie nazywane trumny są chyba najbardziej uniwersalne. Oprócz pełnej ochrony przed warunkami atmosferycznymi, sprzęt jest lepiej chroniony podczas postoju, skrzętnie ukrywając swoją za wartość przed ciekawskimi. Na rynku znaleźć można boksy o przeróżnych kształtach i wymiarach. Długość najmniejszych z nich nie przekracza 140 cm, ale te z oczywistych względów nie nadadzą się do przewozu ekwipunku narciarskiego. Miłośnicy białego szaleństwa powinni wybierać skrzynie nieco dłuższe niż najdłuższe przewożone w nim narty czy deski.

Niezaprzeczalną zaletą boksów jest tak że ich wszechstronność. Oprócz samego sprzętu można przewozić w nich również buty, kije oraz wszystkie inne rzeczy, które nie zmieściły się w bagażniku. W przeciwieństwie do zwykłych uchwytów na narty, można ich też używać w lecie, upychając do środka walizki. Trzeba tylko pamiętać, by podczas pakowania nie przekroczyć dopuszczalnego obciążenia dachu, no i samego boksu. Wartość tę - specyficzną dla każdego modelu samochodu - znaleźć możemy w instrukcji auta.

Jak się zapakować?

Przede wszystkim należy pamiętać o odpowiednim rozłożeniu ciężaru. Najcięższe przedmioty wędrują na środek, lżejsze na przód lub tył. Specjaliści z ADAC zalecają również spina nie przedmiotów pasami. Bezwzględnie też unikać należy umieszczania w boksie przedmiotów leżących luzem. Podczas ewentualnej kolizji zmienią się one w swoiste pociski z łatwością rozbijające obudowę bagażnika. Dla świętego spokoju można przed przednią ścianką boksu umieścić zrolowany koc. Dna boksów dachowych, między innymi dla obniżenia masy, często nie są dodatkowo wyłożone żadnym materiałem. Sprzęt narciarski leżący bezpośrednio na twardym plastiku może się w nich nieprzyjemnie obijać. Łatwo temu zapobiec, kładąc pod narty karimatę.

Podobnie jak w przypadku mocowania na narty, również w przypadku boksów warto pamiętać o kilku złotych zasadach montażu. Po pierwsze - patrząc na auto z boku - skrzynia powinna być umieszczona możliwie centralnie. Ani przód, ani tył boksu nie powinny znacząco wystawać poza obrys dachu. Ważne jest też, by boks był wypoziomowany. Uniesiona przednia część trumny znacznie zwiększy opory powietrza, wytwarzając dodatkową siłę unoszącą. Dobrze jest też ustawić go tak, aby tył boksu nie obijał się o klapę podniesionej klapy bagażnika.

Należy także pamiętać, że zapełniając skrzynię dachową, zmieniamy położenie środka masy auta, przez co może się ono gorzej prowadzić. Wyższe boksy sprawiają też, że samochód staje się bardziej podatny na boczne podmuchy wiatru. No i na koniec trzeba o nich pamiętać, zjeżdżając do podziemnych garaży. A gdy nie używamy boksu, najlepiej go zdemontować. Nawet najmniejsze z nich, mimo opływowego kształtu, potrafią znacząco podnieść zużycie paliwa, szczególnie jeśli jeździmy z większymi prędkościami.

Ile to kosztuje?

Jedną z niewielu wad boksów dachowych jest ich cena. Najtańsze, renomowane skrzynie dachowe, które nadadzą się do przewozu narciarskiego ekwipunku, kosztują ok. 1000 zł. Cena skrzyni z wyższej półki potrafi przekroczyć nawet 2500 zł. Na rynku znaleźć można dużo boksów "made in China", ale nie warto dać się skusić. Przystępna cena rzadko bowiem idzie w parze z wysoką jakością wykonania. Tani w zakupie bagażnik może dać się nam we znaki w trakcie użytkowania. Niestabilne, samoczynnie luzujące się mocowania, głośna i przemakająca obudowa oraz zamek poddający się przy pierwszym kontakcie z płaskim śrubokrętem to tylko niektóre przypadłości najtańszych konstrukcji.

Wypożyczalnie

Najdroższe, a co za tym idzie najwygodniejsze boksy, to spory wydatek. Jeśli dopiero zaczynamy przygodę z nartami i nie mamy pewności, czy na punkcie białego szaleństwa rzeczywiście oszalejemy, można spróbować wypożyczyć boks. Ceny bywają naprawdę zachęcające - dzienne używanie dużego boksu renomowanej firmy, pozwalające przewieźć zarówno sprzęt narciarski, jak i dodatkowy bagaż, kosztować może niewiele po nad 20 zł. Szczególnie gdy chcemy wypożyczyć go na więcej niż kilka dni. Coraz częściej też walczące o klienta firmy rezygnują z pobierania kaucji (kiedyś to nawet równowartość nowego boksu), a klientom nieposiadającym bagażnika bazowego zapewniają go w cenie wypożyczenia skrzyni.

ZOBACZ TAKŻE:

Samochodem na narty - wszystko, co warto wiedzieć przed wyjazdem

Suzuki SX4 - ogłoszenia

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.