Dobra Karma Fiskera?

Niedługo minie trzy lata od kiedy świat dowiedział się o Karmie. Najpiękniejsza z hybryd rozbudziła żądze posiadania. Z ich zaspokojeniem może być jednak problem

Scenariusz jak z Wielkiego Gatsby'ego: przepiękne hostessy witają gości lampką dobrego wina. Kelnerzy uwijają się z tacami pełnymi zakąsek, a dyżurny fotograf robi wchodzącym pamiątkowe zdjęcia. Nieco dalej, w salonie, uwagę przykuwa coś smukłego, długiego i skrytego pod czarnym muślinem. Napięcie rośnie. Jeszcze tylko przemówienie i... muślin ześlizguje się z wymuskanej sylwetki auta. Wszystko w akompaniamencie całkiem niewymuszonych oklasków.

Taka scenka z Sandy Springs - eleganckiego przedmieścia Atlanty, powtarza się w paru innych miastach USA. Celem akcji jest promocja ekskluzywnej hybrydy Fiskera, nazwanej Karma. Odbiorcy? Głównie kreatorzy trendów i liderzy miejscowej socjety, przez pospólstwo zwani snobami.

Choć Karma cały czas nie może trafić do sprzedaży (termin jest wciąż przesuwany), pokaźna liczba klientów już wpłaciła słone zaliczki. Cena startuje od 87,4 tys. dolarów z czego odzyskać można zaledwie 7,5 tys. w ramach zwrotu podatku federalnego.

Twórca auta, 46 letni Duńczyk Henrik Fisker, to postać znana w tutejszym motoryzacyjnym światku. Maczał palce w projekcie BMW Z8, Astona Martina DB9 i V8 Vantage. Był też autorem wstępnego projektu elektrycznej Tesli Model S (Tesla zresztą oskarżyła go o kradzież projektu, ale sąd zarzut oddalił i nakazał jej pokrycie kosztów procesu).

Fisker założył firmę w 2007 roku. Rząd Obamy dofinansował projekt niebagatelną, choć warunkową pożyczka 529 milionów dol. (Tesla otrzymała o 60 mln dol. mniej) w ramach programu Departamentu Energii, co wraz z 115 milionami dolarów prywatnych akcjonariuszy (wśród nich były prezydent USA, Al Gore) złożyło się na niemały kapitał firmy. Produkcję powierzono zakładom Valmet Automotive w fińskim Uusikaupunki, gdzie powstaje Porsche Boxter i Cayman.

Karma jest hybrydą z wtyczką. Czas pełnego ładowania 19kWh zajmuje do 6 godzin (napięcie 220V). Wartość zużytego prądu to około 2 dol., co oznacza, że na przejechanie jednej mili (1609 m) Karma zużywa mniej prądu, niż automat do kawy w ciągu 20 min.

Bateria doładowuje się podczas jazdy, a ściślej, podczas hamowania, kiedy energia jest przekazana za pomocą koła zamachowego do generatora, zasilającego baterię. W pełni naładowana bateria litowo-jonowa (22kWh) zapewnia zasięg do 50 mil (80 km) i wytrzymuje do 10 lat. A gdy się wyczerpie, z odsieczą spieszy jej 175kWh generator, zasilany przez dwulitrowy silnik spalinowy (turbodoladowany R4 o mocy 255 KM). Oba silniki dają łączną moc 400 koni i sumaryczny zasięg (elektryczno - hybrydowy) do 300 mil.

Karma spełnia wszelkie wymogi szybkiego i zwrotnego pojazdu sportowego. Osiąga setkę w mniej niż 6 sekund. Prędkość maksymalna nieco mniej imponuje, bo ledwie przekracza 200 km/h.

Pokaźna bateria litowo-jonowa mieści się w centralnym tunelu, który w zwykłych autach tylnonapędowych kryje układ przeniesienia napędu, a tutaj dodatkowo nadaje nadwoziu sztywność. Zastanawia brak niektórych danych technicznych, jak np. masa pojazdu czy pojemność zbiornika paliwa. Żadne pismo jak dotąd nie zamieściło testów drogowych tego auta, i to bynajmniej nie dlatego, że zapewnia wrażenia nie do opisania. Cóż, prezentowane modele to niedopuszczone do ruchy egzemplarze przedprodukcyjne.

Ocena organoleptyczna wypada nad wyraz dobrze. Zachwycają złociste ogniwa słoneczne na dachu (bezkosztowa wentylacja podczas postoju), miękka skórzana tapicerka, czy zmysłowe przetłoczenia nadwozia. A co zadziwia? Dźwięk z głośników. I nie chodzi o muzykę, lecz o sztucznie generowany warkot, zmieniający swe natężenie w rytm obrotów silnika. To oczywiście ukłon w stronę tych mniej spostrzegawczych przechodniów. Otwory na głośniki są zakończone czymś na kształt rur wydechowych, ukrytych w zderzaku. Zaś spaliny (całkiem prawdziwe z awaryjnego silnika benzynowego) będą wyprowadzane za przednim kołem.

Napięcie rośnie, cierpliwość klientów maleje, a Henrik Fisker rozdaje uśmiechy. Czyżby wierzył w dobrą Karmę? Hmm, ostatnio przejawia pewną nerwowość w wywiadach. Dość nieprzekonująco powtarza, że produkcja ruszy niebawem. Co bardziej sceptyczni eksperci nie wykluczają, że możemy być świadkami kolejnego przekrętu, a całe przedsięwzięcie jest chytrym sposobem wyłudzenia sporych pieniędzy.

Toyota RAV4 na baterie - ZOBACZ TUTAJ

Elektryzująca przyszłość - ZOBACZ TUTAJ

Samochody: Ferrari - ogłoszenia

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.