Boom na luksus

Co się stało, że w Polsce w krótkim czasie tyle luksusowych marek zgłosiło chęć otwarcia swoich salonów? Przecież jeszcze klika lat temu nikt z nich nie myślał o wejściu na nasz rynek

Proces wprowadzania luksusowych marek do Polski trwał bardzo długo. Osoby, które dysponowały większą ilością gotówki, do niedawna nie miał zbyt wielkiego wyboru - Audi , BMW , Mercedes , Lexus i... to byłoby na tyle. Mimo wszystko pod koniec lat dziewięćdziesiątych sprzedaż segmencie aut premium mocno wzrosła. Okazało się, że Mercedes zdołał sprzedać nawet 100 egzemplarzy klasy S (W220) rocznie, co było wynikiem rewelacyjnym.

Niektórzy nie mogli pogodzić się z taką sytuacją i mimo wszystko szukali czegoś bardziej oryginalnego, jak na przykład Aston Martin , Ferrari czy Maserati . Na zakupy trzeba było jednak wybrać się poza granice naszego kraju. W niektórych przypadkach wystarczyło pojechać do Czech, ale częściej była to Austria czy Niemcy. Niestety, eksploatacja takiego auta wymagała nie lada wyrzeczeń, ponieważ każda czynność serwisowa kończyła się wyprawą za granicę.

Większość osób nie miała jednak na to ani ochoty, ani czasu - nadal do zagospodarowania pozostawał spory kawałek rynku. Na takiego klienta jako pierwsze postanowiło zapolować Porsche . To firma z Zuffenhausen przełamała pierwsze lody w sprzedaży drogich i zarazem niepraktycznych aut na polskim rynku. Nikt nie wiedział, jak zareagują Polacy na taki produkt. Wciąż aktualne było przecież przekonanie, że nie mamy dróg dla szybkich samochodów. Nie zważając na przeciwwskazania, podjęto decyzję o budowie salonu. W 2006 roku powstało pierwsze Porsche Centrum w Warszawie. Szybko okazało się, że sportowe modele sprzedają się jak ciepłe bułeczki. Nikt nie przypuszczał, że przez rok w Polsce można znaleźć ponad 100 klientów na samą 911-kę .

Po długiej przerwie, bo dopiero na początku 2008 roku, pojawiła się kolejna luksusowa marka - Bentley. Nie obyło się jednak bez zawirowań, bowiem spółka Bentley Warszawa przez pierwszy rok działalności była tylko przedstawicielstwem niemieckiej spółki Bentley Berlin. Oficjalnie dealerem została dopiero w lutym 2009 roku. Przez dwa lata sprzedano 12 egzemplarzy. Na tym przykładzie można wskazać różnice, jakie zachodzą między oficjalną sprzedażą a liczbą rejestracji. W 2008 roku z salonu Bentlaya w Warszawie wyjechało 8 samochodów, a zarejestrowano 14 aut. Jak widać, prywatny import nadal kwitnie, choć każdy z egzemplarzy z pewnością trafi do polskiego serwisu.

Praktycznie jednocześnie z Bentleyem na rynku aut luksusowych pojawił się kolejny gracz. Japońskie Infiniti na naszym rynku także znane było tylko z prywatnego importu. To nie przeszkodziło jednak w bardzo dobrym przyjęciu marki. Przypadek Infiniti pokazał, że Polacy żądni są luksusowych marek. Nikt nie przypuszczał, że kilka salonów potrafi wygenerować sprzedaż 138 egzemplarzy (dane za okres styczeń-listopad 2009 r.).

Wyniki wyraźnie pokazują, że liczą się tylko ci, którzy mają swoje przedstawicielstwa. Co prawda zdarzają się rejestracje Ferrari czy Lamborghini , są to jednak wartości marginalne. Świadczą o tym dane z poniższej tabeli:

źródło: JATO Dynamics

Dane z rejestracji jednoznacznie wskazują, że kryzys dotknął również Polaków. O dramatycznym spadku sprzedaży można mówić w przypadku Cadillaca . Mniej aut sprzedało również Porsche. Jedynie Infiniti utrzymało wzrostowy trend.

W ramach ciekawostki warto wspomnieć o wynikach sprzedaży w Niemczech, gdzie samego Porsche Panamera sprzedano... 1 012 egzemplarzy. Na tym nie koniec. Model 911 cieszy się tam znacznie większą popularnością i może pochwalić się wynikiem 6 414 sztuk (!), niemal takim samym, co Mercedes klasy S (6 617 aut). Sukcesy odnoszą nie tylko niemieckie marki. Nissan sprzedał 220 GT-R'ów , a Ferrari 321 egzemplarzy F430-tki , 214 sztuk Californii oraz 100 sztuk modelu 599 GTB Fiorano . Trudno porównywać się do naszych zachodnich sąsiadów, skoro samych Volkswagenów Golfów sprzedano tam w ubiegłym roku 366 230 egzemplarzy, czyli więcej niż wszystkich aut w Polsce w tym samym czasie. Można jednak spróbować poprawić nasze wyniki. Do tego z pewnością potrzeba bardziej rozbudowanej sieci dealerskiej, a ta sukcesywnie rośnie.

Czego możemy spodziewać się już wkrótce? Najciekawsza informacja sprzed kilku miesięcy to deklaracja Sobiesława Zasady o wprowadzeniu do Polski marek Ferrari oraz Maserati. Szkoda, że zbiegło się to z poważnym kryzysem finansowym, który prawdopodobnie opóźnia ten proces. Salon, który miał być otwarty już w grudniu, jest nadal nieczynny. Podobna sytuacja ma miejsce z Aston Martinem, który również miał wystartować pod koniec zeszłego roku. Co prawda samochody można zamawiać już teraz, ale obiekt ruszy za miesiąc. BMW obiecuje również, że do końca roku powstanie u nas salon Rolls-Roysa.

Polacy coraz częściej sięgają po dużo droższe zabawki od samochodów. Sukcesywnie wzrasta liczba prywatnych samolotów. Tutaj przedział cenowy jest znacznie wyższy.

- W zeszłym roku sprzedaliśmy tylko osiem samolotów, głównie ze względu na wysoki kurs dolara. Niemniej jednak w 2008 klienci kupili 18 samolotów, a w 2007 - aż 20. Najtańszy kosztował 200 tys. dolarów, najdroższy natomiast 14 mln dolarów" - opowiada Jan Borowski z JD Investments.

Jak widać, nie brakuje w Polsce osób, które mogłyby pozwolić sobie na zakup bardzo drogiego auta. Dajmy im szansę, a statystyki sprzedaży w segmenciu premium z pewnością będą pięły się w górę.

Marek Sworowski                                                                           Jesteśmy też na Facebooku i Blipie

Ferrari 599 po kosmetyce u Noviteca - ZOBACZ WIĘCEJ

Samochody: Ferrari - ogłoszenia

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.