Niedzielna procesja na Hungaroringu?

Tor pod Budapesztem to jedno z miejsc, gdzie Robert Kubica może liczyć na wyjątkowo gorący doping. Wielu Węgrów, którzy nie mają w stawce swojego zawodnika, całą swoją miłość przelało właśnie na niego. Czy uda mu się odwdzięczyć podczas niedzielnego wyścigu? Na pewno nie pomoże mu pogoda

Jeszcze w latach 80. Bernie Ecclestone zapragnął, by jeden z wyścigów w kalendarzu F1 odbywał się w którymś z państw zza żelaznej kurtyny. Po fiasku rozmów z przedstawicielami ze Związku Radzieckiego, Jugosławii oraz Chin, uwagę prezydenta Formuły 1 przykuły Węgry. Entuzjazm oraz otwartość tamtejszych władz przekonały go, że to najlepszy wybór.

Początkowo Grand Prix Węgier planowano rozgrywać na tymczasowym torze ulicznym. Po głębszym zastanowieniu zdecydowano się jednak na zbudowanie obiektu z prawdziwego zdarzenia. Za projekt odpowiedzialny był Istvan Papp. Jednym z jego założeń było, aby - niezależnie od tego gdzie znajdzie się kibic - miał on równie dobry ogląd wydarzeń na torze. Efekt jest taki, że z każdej trybuny widać około 80 % całego obiektu.

Nie ma jednak róży bez kolców. Takie, a nie inne rozplanowanie Hungaroringu sprawia, że węgierskie GP uważane jest za jedno z najmniej emocjonujących wyścigów w całym kalendarzu. Dlaczego? Po pierwsze - sam tor jest dosyć wąski, co skutecznie zniechęca kierowców do wyprzedzania. Poza tym, w większej części składa się on z wolnych, ciasnych zakrętów. Tylko 58 % całego okrążenia pokonuje się na tzw. "pełnym gazie" (dla porównania na Silverstone jest to 72 %, Monzy - 70 %, Albert Park - 65 %). Wszystko to sprawia, że - podobnie jak np. w Monaco - bardzo ważne jest zajęcie możliwie najlepszej pozycji startowej podczas kwalifikacji oraz idealna strategia w czasie samego wyścigu.

Oto, co na temat Hungaroringu powiedział niedawno Robert Kubica:

To wyjątkowy tor, zdradliwy i zarazem wymagający fizycznie. Jazda po głównej prostej to jedyny moment, kiedy można odpocząć. Przez prawie cały tor wychodzi się z jednego zakrętu i wjeżdża w następny.

Grand Prix Węgier jest dla kierowców wyjątkowo trudne także z innego powodu. Z reguły, niedzielnym zmaganiom na torze towarzyszy istny żar lejący się z nieba. Wszystko wskazuje na to, że podobnie będzie i tym razem. Dla Kubicy to kiepska wiadomość. W bardzo słabym obecnie bolidzie, Polak ma szanse powalczyć tylko wtedy, gdy karty rozdaje pogoda.

Być może uskrzydli go jednak gorący doping, na jaki z pewnością może na Węgrzech liczyć:

Węgry to dla mnie bardzo wyjątkowe Grand Prix. W roku 2006 właśnie tutaj zadebiutowałem w F1, a poza tym w Budapeszcie jest zawsze liczna grupa polskich fanów, jako że jest stąd stosunkowo blisko do Polski. Ubiegły rok był niesamowity - czułem się tutaj, jakbym był w Polsce

W inauguracyjnym wyścigu w 1986 r. wygrał Nelson Piquet, ojciec startującego obecnie w barwach Renault Nelsinho Piqueta. Po raz pierwszy w swojej karierze zwyciężali tu między innymi: Damon Hill, Jenson Button oraz Fernando Alonso. W niedzielę swoją szansę dostanie też nowy kierowca Toro Rosso - Jaime Alguersuari. Zastąpił on kiepsko spisującego się Sebastiana Bourdais.

Bartosz Sińczuk

Hungaroring - tor Formuły 1 pod BudapesztemHungaroring - tor Formuły 1 pod Budapesztem Allianz

TSI na sterydach - ZOBACZ TUTAJ

Zobacz także:

Po dragach mózg wysiada

Więcej o:
Copyright © Agora SA