"Hoon" w języku australijskim znaczy mniej więcej tyle, co po polsku palenie gumy, ściganie się czy kręcenie bączków. I w lipcu 2006 stało się ściganym z mocy prawa przestępstwem. W sumie słusznie, bo ponoć "hooning" stał się dość poważnym problemem. Weźmy pod uwagę, że Australijczykom powierzchni do ścigania nie brakuje, bo jest ich o połowę mniej niż nas a kraj mają - uwaga - prawie 25 razy większy.
Jak na naród, który składa się głównie z potomków więźniów eksportowanych hurtowo z Europy i Stanów (często za kradzież bochna chleba), Australijczycy podeszli do sprawy liberalnie. Postanowili nie karać kierowcy, ale aresztować samochód na 48 godzin. Zaanektowali w ten sposób aż 4393 aut. Akcja przyniosła zadziwiające efekty. Tylko 168 kierowców (4%) zostało ponownie przyłapanych na "hooningu".
Może by tak wziąć przykład z Australijczyków i niebezpiecznie jeżdżącym kierowcom konfiskować samochody na kilka dni? No i nie zapominajmy o motocyklach. Co o tym sądzicie?
Konrad Bagiński