Ciągnie wilka do lasu

A Michaela Schumachera na tor. W swoim napiętym kalendarzu znalazł czas na pomoc przy projektowaniu kasków dla renomowanego producenta. Został głównym testerem kasku Schuberth Race. Nie wiem dokładnie co to oznacza, ale pewnie walili go po głowie młotkiem na zmianę z walizką pieniędzy.

Z drugiej strony Schumi mógł sobie pozwolić na pomoc firmie, która przez wiele lat dostarczała mu kaski do F1. Dzięki temu ciągle buduje swoją markę. Faktem jest, że Michael pracował przez 4 tygodnie, w dzień i w noc, wspólnie z inżynierami Schubertha. Efektem jest ważący poniżej 900 gramów (mniej niż kaski F1!) kask motocyklowy z dużym polem widzenia i doskonałym obiegiem powietrza. Niezależnie od marketingowej strony przedsięwzięcia Schumiemu należy się szacunek. Bo nieważne, ile zarobi - stać go na ciężką pracę i ciągle ma z tego frajdę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.