Toyoty będą sprawdzać nastrój kierowców

Każdy z nas jeździ inaczej, gdy jest rozdrażniony, inaczej gdy jest śpiący, a inaczej gdy jest wesoły i zrelaksowany. Inżynierowie Toyoty pracują nad systemem, który potrafi rozpoznać nastrój kierowcy i - w razie potrzeby - pomóc mu uniknąć tarapatów

Najlepsze wnętrza 2012 roku

Współczesne samochody to już właściwie komputery na kołach, a producenci prześcigają się w wymyślaniu kolejnych czujników ostrzegających nas przed ewentualnymi kłopotami. Brzęczyk podpowie odpowiedni moment na relaksujący postój, dioda zaświeci gdy zmieniając pas znajdujemy się zbyt blisko innego samochodu, a kierownica zadrży, gdy manewr ten wykonujemy bez włączonego kierunkowskazu. Do tego aktywne tempomaty, potrafiące automatycznie przyspieszać i zwalniać bez ingerencji kierowcy, czy - jedna z ostatnich nowinek - system rozpoznający sylwetki pieszych wchodzących na jezdnie, potrafiący awaryjnie zatrzymać pojazd, gdy sami tego nie zrobimy. Wydawałoby się, że już wystarczy tych gadżetów. Szefowie Toyoty są jednak innego zdania. Od kilku lat pracują nad systemem, który potrafiłby rozpoznać nastrój kierowcy. Po co?

Kierowcy jeżdżą inaczej gdy są zdenerwowani czy niewyspani, a inaczej gdy są zrelaksowani albo radośni. Jeśli na przykład system wykryłby, że za kółkiem siedzi kierowca silnie rozdrażniony czy rozkojarzony, mógłby poinformować go o potencjalnym zagrożeniu (np. zbliżanie się do przejścia dla pieszych albo szkoły) z dużo większym wyprzedzeniem, niż osobę w nastroju neutralnym. Analizowany mógłby być również kierunek, w którym w danej chwili kierujący autem się patrzy. Gdy system wykryłby, że samochód zbliża się do przeszkody, a kierowca w tym czasie zagląda na przykład do schowka w podłokietniku, alarmowałby go o zagrożeniu.

Fabryczni tunerzy | Toyota TRD

Jak to działa? System Toyoty wykorzystuje sensory analizujące na bieżąco ponad 230 punktów na twarzy kierowcy, szukając charakterystycznych zmian świadczących o tym, że osoba siedząca za kółkiem znajduje się w takim czy innym nastroju. Tak duża liczba punktów pozwala skutecznie odgadnąć stan emocjonalny kierowcy nawet gdy jego twarz jest częściowo zasłonięta (np. przez okulary słoneczne). Jakby tego było mało, inżynierowie chcą także, by system potrafił rozpoznawać typowe czynności wykonywane przez kierowców podczas jazdy. Przykład? Gdyby kierowca na przykład zaczął sprawdzać coś w komórce, albo szukał stacji radiowej, system zaoferowałby mu pomoc w wyszukaniu numeru telefonu czy odnalezieniu odpowiedniej audycji.

Brzmi jak science-fiction, prawda? W rozmowie z What Car? szef grupy pracującej nad tym rozwiązaniem zdradził, że zanim technologia trafi na dobre do naszych aut, minie co najmniej sześć lat. Przeciwnicy faszerowania samochodów wszelkiej maści sensorami mogą zatem spać spokojnie. Na razie.

Bartosz Sińczuk

ZOBACZ TAKŻE:

Toyota Aygo - test | Pierwsza jazda

Trojaczki przeszły facelifting

Toyota Aygo - ogłoszenia

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.