Najnowsza odmiana Sonaty odcina się od swoich "cywilnych" sióstr już na pierwszy rzut oka. Z przodu pojawił się ogromny, trapezoidalny wlot powietrza oraz zmodyfikowane reflektory, a z tyłu nowe lampy z przezroczystymi kloszami i specjalnie wyprofilowany zderzak. Progi mają inny kształt, a nadkola kryją alufelgi o "ekologicznym" wzorze. Te wszystkie zabiegi nie tylko wyróżniają wersję hybrydową, ale pozwoliły też obniżyć współczynnik oporu powietrza z 0,28 do 0,25. Przed oczami kierowcy, między prędkościomierzem i obrotomierzem pojawi się 4,2-calowy wyświetlacz informujący o pracy układu napędowego.
Najważniejsze kryje się jednak pod blaszanym płaszczem. Sercem Sonaty jest układ zwany "Hybrid Blue Drive", złożony ze 169-konnego silnika benzynowego o pojemności 2,4 litra, pracującego w cyklu Atkinsona, 41-konnego motoru elektrycznego i baterii litowo-jonowych firmy LG. Moment obrotowy na przednie koła przenosi 6-biegowy automat, a nie skrzynia bezstopniowa, jak w większości hybryd. Układ napędowy legitymuje się mocą 209 koni i maksymalnym momentem obrotowym 265 Nm.
Hybrydowy Hyundai potrafi poruszać się jedynie z pomocą silnika elektrycznego. Rozwija wtedy prędkość maksymalnie 100 km/h. To więcej niż jej główni konkurenci na amerykańskim rynku - Ford Fusion Hybrid (75 km/h) oraz Toyota Camry Hybrid (67 km/h). Konkurencyjnie przedstawiają się również dane producenta dotyczące zużycia paliwa. Poza miastem Sonata ma zadowalać się średnio 6 l benzyny na "setkę", a w cyklu miejskim jej apetyt wzrasta do 6,4 l/100 km. Toyota zużywa odpowiednio 6,9 i 7,1 l/100 km, a Ford - 5,7 i 6,5 l/100 km.
Na stoisku Hyundaia zadebiutowała także najmocniejsza Sonata, napędzana 2-litrowym motorem turbo z bezpośrednim wtryskiem paliwa. Efekt? 269 KM i 365 Nm. Z niecierpliwością czekamy na europejską premierę modelu.
