Volvo w elektrycznym pościgu

Mimo że salon samochodowy we Frankfurcie jeszcze trwa, niektóre marki wolą nie pokazywać na nich swoich wszystkich nowości. Taką drogę wybrało Volvo

Trochę to dziwna taktyka, zwłaszcza że szwedzki producent ma swoje stoisko we Frankfurcie. Pokazał na nim między innymi odświeżone face liftingiem modele C70 i C30. I tu pojawia się problem, bo z niewiadomych przyczyn nowe elektryczne C30 zostało zbudowane na modelu przed face liftingiem. Volvo nie mogło więc pokazać naraz dwóch różnych C30 , bo trudno byłoby się w tym połapać. Premierę wersji BEV (Battery Electric Vehicle) pozostawiono więc na teraz. Jak argumentuje Lennart Stegland z Volvo, wybór C30 nie był przypadkowy:

Najmniejsze Volvo jest pierwszym samochodem, w którym wypróbujemy elektryczny napęd. Wybraliśmy je ze względu na niewielką masę i rozmiary, co sprawia że C30 świetnie sprawdza się w ruchu miejskim. Według prognoz, to właśnie w takim środowisku najlepiej będą sprawdzały się elektryczne samochody. 

Silnik elektryczny w C30 BEV, zdolny rozpędzić auto do setki w 11 sekund wstawiono w miejsce zwykłej jednostki spalinowej. Natomiast baterie litowo-jonowe rozmieszczone zostaną w podłodze samochodu, by jak najlepiej rozłożyć masę auta. Ich pojemność powinna wystarczyć na przejechanie maksymalnie 150 km. Ładowanie do pełna ze zwykłego elektrycznego gniazdka zajmie ok. 8 godzin, jednak gdy Volvo trafi na rynek w 2012 roku, bardzo możliwe, że sieć stacji szybkiego ładowania będzie już na tyle rozbudowana, że "tankowanie" potrwa dużo krócej.

Jan Kopacz

Volvo C30 w nowej odsłonie - ZOBACZ TUTAJ

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.