Stacje paliw oszukują, kontroli brak | Raport NIK

Z najnowszego raportu NIK wynika, że dystrybutory paliw często mylą się na naszą niekorzyść, a kontrole przeprowadzane są niezwykle rzadko

Jedziemy na stację paliw, otwieramy wlew i tankujemy. Mamy duże auto, więc do baku wchodzi bez problemu 50 litrów. Przy takiej wartości dystrybutor odbija, a my idziemy uregulować rachunek. Płacimy za 50 litrów, a ile przybyło w naszym baku? Oto jest pytanie, które właśnie otrzymało odpowiedź. Jest ona zatrważająca: nawet o 2,8 litra mniej.

Od 2016 roku koniec darmowych autostrad w Niemczech

Według prawa błąd dystrybutora może wynieść 0,5% w dowolną stronę. Czyli po zatankowaniu 50 litrów w baku powinno znaleźć się dodatkowo od 49,75 do 50,25 litra nowego paliwa. Wyniki kontroli przeprowadzanych przez lokalne Urzędy Miar, w których gestii one się znajdują, pozwalały spać kierowcom spokojnie wykazując niewielkie nieprawidłowości. Tylko 2,2% stacji miało dystrybutory nalewające mniej paliwa w stosunku do wskazań (od 0,6% nawet o 5,6%). Sęk w tym, że kontrole w świetle prawa muszą być zapowiedziane i to co najmniej 7 dni przed planowaną kontrolą. Stacje mogą się przygotować do kontroli.

A jak wyglądałaby sytuacja, gdyby kontrole przeprowadzać bez zapowiedzi? Sprawdził to NIK w porozumieniu z Wojewódzkim Inspektoratem Inspekcji Handlowej w Łodzi. Sprawdzono 28 stacji paliw. Błędne wskazania dystrybutorów odkryto na czterech (14,3%), gdzie 60% dystrybutorów zawyżało wskazania (od 4,3% do 5,6%).

Stacje tankowania gazu LPG znajdują się niemal całkowicie poza kontrolą. W ostatnich dwóch latach sprawdzono jedynie 71 dystrybutorów gazu z ponad 2600 zalegalizowanych urządzeń (niespełna 3%). Urzędy tłumaczą się brakami kadrowymi, ale też brakiem urządzeń pomiarowych na stanie.

Kontrole dystrybutorów paliw ciekłych powinny być przeprowadzane co dwa lata, gazu LPG co rok. W praktyce wygląda to znacznie gorzej. Urzędy wzięte pod lupę NIK kontrolowały stacje paliw z częstotliwością od 7 do nawet 14 lat.

Wnioski pokontrolne NIK są jasne i logiczne: odpowiednie urzędy powinny mieć możliwość przeprowadzania kontroli bez uprzedzenia. Ale do tego potrzeba zmiany prawa. Przydałyby się też pieniądze dla urzędów na działanie zgodne z wymogami prawa. Dopóki to nie nastąpi, rachunek za zaniedbania będziemy płacić my, kierowcy.

ZOBACZ TAKŻE:

Nowy "podatek" paliwowy | Ceny pójdą w górę?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.