Chevrolet Camaro Hot Wheels Edition | Test | Powrót do korzeni

Między 1964 a 1973 rokiem za oceanem powstały samochody, które u wiele facetów do dzisiaj wywołują pożądanie. To krótki okres w historii motoryzacji, kiedy nikt nie przejmował się emisją dwutlenku węgla czy zużyciem paliwa.

Top 50 | Najlepiej sprzedające się samochody w USA w roku 2013

Amerykanom  jedno trzeba przyznać, jeśli już coś robią to na całego. Nie ważne czy wojna w Iraku czy nowe wcielenie Camaro. Wygląda agresywnie, jest szeroki, niski z mnóstwem ciekawych detali. "Przymrużone" światła, płaska sylwetka,  garb na masce, ogromne koła - nie da się go pomylić z innym samochodem. Kipi złością, sprawia wrażenie jakby chciał cię pożreć. Projektanci Chevroleta zachowali równowagę pomiędzy przyciąganiem spojrzeń a kiczem. Współczesna interpretacja kultowego Camaro moim zdaniem wygląda fenomenalnie. Kupując go musisz się liczyć z tym, że ludzie będą się za nim oglądać, zadawać pytania czy robić sobie zdjęcia. Camaro nie jest zakupem tylko dla siebie samego, ale dla całej rzeszy fanów amerykańskiej motoryzacji.

Kto pierwszy raz usiądzie do wnętrza amerykańskiego coupe, może poczuć się odrobinę rozczarowany. Dominuje tu prostota. Na próżno w nim szukać tego co oferuję europejska konkurencja. Wyszukane tworzywa, pachnąca skóra, aluminium - w Camaro nie znajdziesz takich klimatów. Łatwo skrytykować, ale to tak jakby się narzekało na upał na Saharze, czy cenę garniturów Brioni. Tanie materiały, nie tylko w Camaro, ale w ogóle w amerykańskich autach biorą się głównie z masowej produkcji tych samochodów i zastosowania się do odpowiednich norm dotyczących recyklingu.

To auto zostało stworzone do tego żeby regularnie, chociaż raz czy dwa razy w miesiącu odjechać z dymem spod świateł

Detale, takie jak wskaźniki przy skrzyni biegów (ciśnienie oleju, napięcie akumulatora, temperatura oleju w skrzyni i silniku), dają namiastkę tego co było w tych autach w latach ich świetności. Przy okazji wnoszą odrobinę polotu do wnętrza Camaro. Maska, która z zewnątrz wydawała się niewielka z pozycji kierowcy prezentuje się niczym płyta startowa lotniskowca. Za kierownicą siedzi się nisko, a mała powierzchnia szyb tworzy wyjątkową atmosferę. Jeśli kierowca ma 180 lub więcej centymetrów wzrostu, na tylnej kanapie właściwie nikt się już nie zmieści. Amerykanie nigdy nie poznali znaczenia słowa ergonomia.

Komfort jazdy jest zaskakująco dobry. Na europejski rynek Camaro trafia ze zmodyfikowanym zawieszeniem. Zestrojone "po europejsku" nie jest zabójczo twarde, dzięki czemu w codziennej eksploatacji samochód nie będzie bardzo męczący. Da się nim spokojnie, nawet po naszych drogach jeździć na co dzień.  Mimo to czuć, że ma amerykańskie korzenie. Nadwozie trochę za bardzo przechyla się na boki. Chevrolet zdecydowanie woli szybki start spod świateł niż długie szybkie łuki. Camaro całkiem nieźle sprawdza się w roli auta do driftu. Po kilku próbach całkiem sprawnie można bawić się w jazdę bokiem po zakrętach, rondach czy placach. Długa karoseria (4,9 m) i duży rozstaw osi (2,8 m) wygaszają jakiekolwiek szarpnięcia, mocne odbicia czy inne niepożądane zachowania. Precyzja układu kierowniczego też idealnie nadaje się do tego typu zabawy.

Nieznane koncepty Mustangów

Pod maską zamontowano silnik, którym można się chwalić przed znajomymi. W eko-czasach takie jednostki są niczym dinozaury. 6,2-litrowy silnik w wersji z automatyczną skrzynią biegów osiąga moc 405 KM (manual 432KM) i maksymalny moment obrotowy 556 Nm. Pierwsza setka zagości na prędkościomierzu po 5,4 s, a przyspieszanie zakończy się przy 250 km/h. Mimo imponujących wartości, za kierownicą ma się wrażenie, że samochód jest wolniejszy niż sugerują dane techniczne. Biegi są długie, a silnik w "dostojny" sposób nabiera obrotów. Jednak szybki rzut oka na prędkościomierz i uświadamiasz sobie jak bardzo to mylne odczucie. Camaro jest szybkie. Automat  zmienia biegi płynnie, a po mocniejszym wciśnięciu gazu potrafi robić to również szybko, dając "kopa" w plecy. Moc dostępna jest zawsze, na każdym biegu i przy każdej prędkości. Przy spokojnej jeździe spala całkiem rozsądnie - 11 l/100km. Jednak w Camaro nie chodzi o zużycie paliwa. To auto zostało stworzone do tego żeby regularnie, chociaż raz czy dwa razy w miesiącu odjechać z dymem spod świateł. Trochę szkoda, że dźwięk tylko zadowala, a nie zachwyca. Basowy pomruk jest, ale to nie do końca to co być powinno. Camaro brzmi bardziej jak europejskie V6 niż amerykańskie V8. Brakuje charakterystycznego bulgotu wywołującego gęsia skórkę. Jest po prostu za cichy.

Ile kosztuje używany Chevrolet Camaro?

Camaro Hot Wheels Edition to wyjątkowa edycja tego modelu. Metaliczny, niebieski lakier jest nowoczesną interpretacją lakieru Hot Wheels Spectraflame Blue dostępnego na oryginalnym Camaro Custom Hot Wheels w skali 1:64. Inne cechy szczególne to szeroki matowy czarny pas, subtelne niebieskie płomienie na tylnych nadkolach (naklejki), czerwony pasek otaczający atrapę chłodnicy, niewielkie logotypy Hot Wheels umieszczone na karoserii oraz nieznacznie zmieniony pakiet stylistyczny. To wszystko sprawia, że samochód jest oryginalny, ale czy warto dopłacać 21 000 zł? Odpowiedź brzmi - nie. Mimo to wszystkie egzemplarze tej serii już znalazły nabywców.

Żeby na koniec aż tak nie narzekać, można powiedzieć, że Camaro jest takie jakie powinno być - technicznie nieskomplikowane z ogromnym silnikiem i rzucającą się w oczy stylizacją. Nie jest wyrafinowany - hołduje tradycji. I to jest najważniejsze. Prosty, surowy, szalony i trochę za mało hałaśliwy. Sprawia, że masz poczucie posiadania czegoś wyjątkowego. Nie pasuje do naszych ekologicznych czasów.

Chevrolet Camaro Hot Wheels Edition| Kompendium

* zużycie testowe

Czy wiesz że?

- W 1968r. Elliot Handler - człowiek, który wymyślił lalkę Barbie wprowadził na rynek samochodziki Hot Wheels. Chevrolet Camaro Custom w skali 1:64 był pierwszy. Należy do grupy zwanej przez kolekcjonerów "Sweet 16" - najbardziej pożądanych i cenionych modeli firmy Mattel. Wiele samochodzików Hot Wheels wytwarzanych jest na licencji producentów samochodów, którzy udostępniają oryginalne plany konstrukcyjne. Większość modeli to repliki istniejących aut. Są jednak mocno zmodyfikowane. Choć pierwotnie przeznaczone były dla dzieci stały się bardzo popularne wśród kolekcjonerów dla których wypuszczane są edycje limitowane.

- "Hot Pink" - lakier uważany za zbyt "dziewczęcy" nie był często stosowany na samochodzikach Hot Wheels. VW Microbus "Beach Bomb" został wyprodukowany w ilości 25 egzemplarzy i pokryty właśnie takim lakierem. Jeden z modeli sprzedano w 2000 roku za prawie 300 tys. zł.

- Istnieją samochody inspirowane zabawkami Hot Wheels takie jak Twin Mill, Deora II, Bone Shaker, Whatta Drag i Maximum Destruction.

ZOBACZ TAKŻE :

Niemiecki tuning amerykańskich aut

Geiger Dodge Challenger

Więcej o:
Copyright © Agora SA