Moto-Zabawka | Wyniki Konkursu

Konkurs Moto-Zabawka rozstrzygnięty. Zapraszamy do zapoznania się z nagrodzonymi pracami

Dziękujemy serdecznie za wzięcie udziału w konkursie Moto-Zabawka. Zasady nie były trudne, wystarczyło wysłać zdjęcie własnej ukochanej "moto-zabawki" z dzieciństwa lub takiej, którą zawsze chciało się mieć w swoich zbiorach, a zdjęcie opatrzyć opisem. Laureatom gratulujemy.

Zwycięzcy (nagroda główna):

Jacek : W latach 80-tych tato mojego kolegi często wyjeżdżał do Moskwy. Przywiózł mu taki oto prezent: samochód "Moskwicz" na pedały. Gdy go tylko zobaczyłem nie mogłem oderwać od niego oczu. Był blaszany, koloru ciemnozielonego i wyglądał wspaniale. Za przejażdżkę tym cackiem dałbym wszystko. Niestety nie był mój. Po wielu, wielu prośbach kolega zlitował się i pozwolił zasiąść za kierownicą, Pędziłem jak oszalały przebierając nogami do przodu i do tyłu, aby szybciej. Cudowne wspomnienia.

Aneta : Jako mała dziewczynka byłam wyjątkowym fanem polskiego serialu z "rudym" czołgiem i psem w tle. Moim ulubionym pancerniakiem był Grigori Szakaszwili - kierowca, a jak "drajwer" to i konkretna maszyna. Czołg. Podkradałam więc bratu metalowy model tej maszyny rodem z ZSRR i straszyłam wszystkie moje koleżanki. Nie było lalki na podwórku, która postawiłaby się odgłosom warczącego silnika i wystrzałom oczywiście. Mój czołg to jedyny model zachowany z kolekcji brata i to przez wielki przypadek. Otóż kolekcja trafiła do innego członka rodziny, a schowany w lalkach model przetrwał do dziś. Drugi widoczny model to resorak z serii Renault 16. Dlaczego akurat on? Ponieważ jak głosi pewna legenda filmowy Grigori na plan zdjęciowy dojeżdżał właśnie tym francuskim samochodem. Stąd oba modele mają szczególne znaczenie w moim życiu i zaparkowane są obok siebie na jednej z półek w moim mieszkaniu.

Michał : Zdjęcie zrobione latem 1980 roku. Ja w niebieskim "kabriolecie" pierwszy od lewej. Prócz mnie na zdjęciu dziadek, kuzyn i kolega z sąsiedztwa. Z kuzynem toczyliśmy boje o to komu przypadnie w udziale subiektywnie lepsza fura. Do wyboru był roztrzaskany przód za to z kompletną kierownicą vs. nietknięty "grill" za to połamana kierownica przypominająca bardziej wolant. Całość obrazu dopełniają miodowe barwy obrazu utrwalonego na kliszy Orwo-Chrom z NRD. A marzenie o kabriolecie, pozostało marzeniem... mógłby nawet być niebieski - od biedy.

Wyróżnienie:

Marta : Kiedy byliśmy mali, chcieliśmy mieć zdalnie sterowaną zabawkę (w tamtych czasach pilot był jedynie na kablu). No więc Mikołaj nas wysłuchał i dostaliśmy pod choinkę takie cudo. Z wyglądu nie powalało, nawet jak na tamte czasy, w końcu to ohydnie brzydki VAN. Tato nas podpuścił i zaczęliśmy ruszać pionową dźwigienką co spowodowało, że auto jeździło do tyłu i do przodu. Ale była jeszcze ta pozioma dźwigienka, którą oczywiście musieliśmy ruszyć. Wtedy auto zaczęło zmieniać się w robota a my uciekliśmy z bratem do sąsiedniego pokoju. Przez trzy dni baliśmy się dotykać tej piekielnej zabawki. Jednak z czasem strach został przez nas pokonany i bardzo ją polubiliśmy. To nic, że często trzeba było zmieniać baterie. To nic, że samochód nie był w stanie jechać prosto, tylko zawsze po łuku w lewo bez jakiejkolwiek możliwości w ingerencję w tor jazdy. Mam ją do dziś, choć dzisiaj jest w paru miejscach poklejona nadal działa i przypomina mi tamte straszne chwile grozy przeżyte pod choinką.

Copyright © Agora SA