W 90 sekund do pełna. Takie rzeczy tylko w... Tesli

Tesla ma asa w rękawie, który pozbawi aut elektrycznych ich największej wady. "Tankowanie" nie będzie już zajmować kilku godzin, a jedynie... 90 sekund

Tesla jak Apple. Giełda za nią szaleje

Tesla robi wszystko, by samochody elektryczne były możliwie jak najbardziej przyjazne ich właścicielom. Maksymalnie wydłuża żywotność baterii, projektuje stylistyczne perełki, a jej auta dostarczają kierowcom emocji, jakich nie doświadczą w samochodach o konwencjonalnym napędzie. Teraz Tesla robi kolejny krok w stronę popularyzacji aut na prąd.

Ich główną bolączką jest długi czas ładowania baterii. Dziś Tesla stara się to rekompensować swoim klientom, dając możliwość darmowego ładowania na stacjach z logo amerykańskiej marki. Nie skraca to jednak czasu, który jest niezbędny do naładowania akumulatorów. Już w tym roku sytuacja ulegnie diametralnej zmianie.

Punkty ładowania Tesli zostaną wyposażone w specjalne stanowiska, na których będzie można skorzystać z funkcji "szybkiego tankowania". Po najechaniu na specjalną platformę i wyłączeniu silnika, rozładowana bateria zostanie zastąpiona w pełni naładowaną. Cały proces będzie się odbywać bez udziału człowieka i zajmie około 90 sekund. Kierowca nie będzie nawet musiał wysiadać z samochodu. Rachunek za wymianę akumulatora po chwili trafi do banku, w którym kierowca ma kartę kredytową.

Ile kosztują nowe auta najbardziej ekologicznej marki w Polsce?

Jednorazowa wymiana baterii kosztuje 60-80 dolarów. W przypadku Tesli Model S pozwoli to przejechać 335 lub 425 km (w zależności od wersji). Cena jest zatem dość wysoka. Za te pieniądze w USA można kupić około 70 litrów paliwa, co pozwoli przejechać większy dystans samochodem o konwencjonalnym napędzie. Ale czego się nie robi dla ekologii?

 
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.