BMW Z8 | Test | Żyje się tylko dwa razy

Przyznaję się od razu, że nie jestem Bondem. Co gorsza, różniąc się od kolejnych Bondów wyglądem i szczęściem do kobiet, mógłbym uchodzić za najgorszego 007 wszech czasów. Ale mam jego samochód! Wspaniałego roadstera BMW Z8 w stylu retro i mogę się poczuć niemal jak agent w tajnej służbie Jej Królewskiej Mości z dwoma licencjami: na zabijanie (już wiem kogo) i prowadzenie Z8

Powiedzcie, czyż nie jest wspaniały? Mnie się podoba, Moneypenny też. Jego zaleta - nie spotyka się go tak często jak Mercedesa SL czy Jaguara XKR. "Z8" na drodze to prawdziwy rarytas, prawie jak Aston Martin, tylko że za BMW oglądają się częściej. Stylistyka retro tego auta nawiązuje do legendarnego modelu BMW 507. "Z8" to właściwie takie deja vue. Model 507, budowany w latach 1956-58, był bardzo drogi (w 1958 roku - 29 959 DM, dla porównania VW Garbus kosztował 4600 DM) i bardzo ekskluzywny, wyprodukowano zaledwie 250 egzemplarzy. "Z8" zachował wyjątkowy charakter - auto jest składane niemal w całości ręcznie w wydzielonej części zakładu Dingolfing, koło Monachium. Cenę nadal ma bardzo elitarną: 593 466 zł, tyle trzeba zapłacić, żeby stać się właścicielem najdroższego BMW. Od "Q" dowiaduję się, że niestety mój egzemplarz trochę odbiega od modelu Bonda. W przednich błotnikach nie mam np. rakiet samonaprowadzających, wysuwanych z bocznych wlotów powietrza. Szkoda. Z tym gadżetem "Z8" na pewno miałby lewy pas autostrady tylko dla siebie. Zaokrąglone i muskularne kształty tego BMW mają w sobie coś klasycznego - bardzo długa maska, krótka przednia szyba, stosunkowo długi zwis tylny, to bez wątpienia roadster czystej krwi. Na zdjęciach auto prezentuje się filigranowo, w rzeczywistości wygląda bardziej imponująco. Ekstrawaganckiego wyglądu "Z8" dopełniają liczne akcenty: chromowane lusterka, zgrabne klamki, neonowe tylne lampy i dwie potężne rury wydechowe. Wnętrze wykończono solidnie. Cały środek pokryto skórzaną tapicerką i metalowymi nakładkami, lakierowanymi zależnie od wersji w kolorze czarnym lub srebrnym. Pełen przepych; wiem, czemu 007 ma takie powodzenie u kobiet. Siedzenia, środkowy tunel i dolna połowa deski rozdzielczej są starannie wyłożone czerwoną skórą nappa. Podłogę pokryto również czerwonym pluszowym materiałem. Liczbę guzików, klawiszy i przycisków zredukowano do minimum - w sumie dziesięć pokręteł. Nietypową stylizację ma koło kierownicy i wskaźniki, które umieszczono na środku deski rozdzielczej. Rozsiadłem się w wygodnym fotelu. W tym samochodzie nic nie brakuje. Lista opcji nie istnieje. Nadal przeżywam boleśnie brak rakiet samonaprowadzających, ale poza tym jest wszystko, o czym tylko można zamarzyć. Klimatyzacja, system nawigacyjny, telefon, ksenonowe światła, ba, nawet hardtop - metalowy dach zakładany na zimę - znalazł się w wyposażeniu seryjnym. Brezentowy dach jest otwierany i składany elektrycznie. Niestety, w ostatniej fazie zamykania (10 cm przed domknięciem) trzeba samemu przyłożyć rękę. Żeby go domknąć, musimy mocno i długo pociągnąć w dół za środkowy uchwyt. To bardzo uciążliwe rozwiązanie, ale dopiero wtedy dach całkowicie ochroni nas przed deszczem.Przyrządy umieszczone pośrodku nadają wnętrzu klimat retro. Podświetlane na czerwono duże wskaźniki szczególnie ładnie wyglądają w nocy. Nie zmienia to jednak faktu, że z miejsca kierowcy są mało czytelne.

W sportowym i mocnym "Z8" częsty kontakt wzrokowy z obrotomierzem i prędkościomierzem jest wręcz przymusowy. Spoglądanie na ich tarcze odwraca jednak uwagę od tego, co się dzieje na drodze. A przy prędkościach, które osiąga "Z8", żeby nie stracić "licencji na prowadzenie", trzeba często spoglądać na prędkościomierz.

"Engine Start" - tym guzikiem budzimy do życia 8-cylindrowy, 5-litrowy silnik pochodzący z modelu M5. Motor idealnie pasuje do tego auta: 400 KM (294 kW) mocy, 500 Nm maksymalnego momentu obrotowego i zupełnie inne brzmienie niż w M5. Kto krytykuje BMW za wkładanie jednostki napędowej ze "zwykłej piątki" do tak ekskluzywnego auta, robi błąd. Ta jednostka jest jakby stworzona do "Z8", bo dopiero dzięki niej roadster nabiera życia. Gdy budzi się 8 cylindrów, karoseria "Z8" aż się kołysze, niczym w prawdziwym "muscle car". Z tyłu dochodzi donośne basowe brzmienie, które ze wzrostem obrotów zmienia się w dźwięk przypominający ryk grizzly; ciarki przechodzą po plecach.

Sprzęgło pracuje lekko i dokładnie, tak samo skrzynia biegów o 6 przełożeniach. Jazda tym samochodem to absolutna rozkosz. Mimo założonego windschotu (siatki chroniącej przed wiatrem) w kabinie dość mocno wieje. Mimo to z otwartym dachem można się nawet pokusić o jazdę z prędkością 250 km/h. Wprawdzie w kabinie szaleje mały orkan, ale to jedna z tych przyjemności, której trzeba spróbować.

Z otwartym dachem wjeżdżam w długi tunel. Zwalniam do 60 km/h, redukuję do dwójki i przyspieszamÉ "wrrrrrrrrr!!!". Ośmiocylindrowy kolos zaczyna grać, a echo w tunelu potęguje tę muzykę. Warkot silnika jest tak potężny, że słyszy go nawet motocyklista na Harleyu oddalony ode mnie o dobry kilometr. Teraz cały tunel wypełnił się basowym warczeniem "Z8" - nawet sam Bond dostałby gęsiej skórki.

Na skrzyżowaniu czeka Aston Martin DB 7 w wersji Cabrio. Kierowca patrzy na mnie zaczepnie - dwa razy nie trzeba mnie zachęcać. Zielone światło, ruszamy. Po chwili widzę Astona daleko w lusterku. I to ma ma być następne auto dla 007?! BMW jest na prawdę szybkie - 100 km/h osiąga w 4,7 sekundy, po 16,4 sekundach mam na liczniku już 200 km/h. Jazda na wprost nawet z dużą prędkością jest idealna. W zakrętach zawieszenie ma bardzo duże rezerwy. Tylko na naprawdę krętych drogach odczuwa się pewną niedoskonałość Z8, a szczególnie jego układu wspomagania. Choć trudno w to uwierzyć, nowy model BMW compact w wersji 325i prowadzi się precyzyjniej, nie wspominając już o M3. Ociężałość "Z8" wynika z jego dużej masy własnej - 1585 kg.

Pora rozstać się z autem Bonda. Na szczęście, muszę oddać tylko jedną licencję, tę "na zabijanie". Bond byłby ze mnie marny, ale wygrałem pojedynek z Astonem Martinem. Nie poznałem wprawdzie żadnej długonogiej piękności, lecz przygoda, jaką przeżyłem z "Z8", zupełnie mi wystarczy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA