Może pan napisać, że mam w dup** to wyimaginowane stalinowskie śledztwo - powiedział w rozmowie z Pulsem Biznesu Zbigniew Stonoga, współwłaściciel Car Management. - Wpadła do nas policja w poszukiwaniu banneru. Nie znalazła. Później sami zanieśliśmy go na komisariat. Na razie śledztwo jest w toku. Nikomu nie postawiono zarzutów - dodaje.
Tymczasem fiskus zdążył już wydać niekorzystny dla CM wyrok. Stonoga zaznaczył, że celem firmy nie było znieważenie ani narodu, ani państwa. To był krzyk rozpaczy, który miał nagłośnić ich sprawę i zwrócić uwagę mediów na przepisy obowiązujące w naszym kraju.
CM nie mógł doczekać się zwrotu 1,9 mln zł podatku. Urząd zaczął podejrzewać, że właściciel salonu Fiata chce go wyłudzić i pieniędzy nie wypłacił. Na dodatek wywieszenie banneru rozwścieczyło Fiat Auto Poland, które nakazało go usunąć.
Początkiem problemów z Urzędem Skarbowym był zakup przez Car Management nieruchomości po innym dilerze Fiata, któremu skończyła się umowa dilerska. CM zapłacił za transakcję 8,5 mln zł. Poprzedni właściciel nieruchomości wystawił fakturę z 23 proc. VAT. Nabywca podatek zapłacił. Fiskus nie zamierza go jednak oddać, co jest powodem sporu.
Źródło: Puls Biznesu
ZOBACZ TAKŻE:
Ten model Abartha może być kiedyś klasykiem, a można go mieć za 50 tys. zł