Nie taki straszny eco-boost, jak go malują

Aby zareklamować nową serię silników Eco-Boost, gdzie moc generowana jest za pomocą doładowania a nie pojemności, Ford stworzył kampanię reklamową i przygotował prezentacje pokazujące model F-150 napędzany takim silnikiem w najtrudniejszych sytuacjach. Czy farmerzy dali się przekonać?

"No replacement for displacement" brzmi hasło nie tylko fanów szybkich samochodów w USA, ale także ludzi nie wierzących w zbawienną moc doładowania. Nie ukrywajmy, jest to dość konserwatywne podejście do motoryzacji, ale klienci kupujący pickupy w USA właśnie do takich należą.

Kolejny wzrost cen paliw zmusił farmerów i drobnych przedsiębiorców do poszukiwania alternatywy dla paliwożernych V8-ek, ale pod jednym warunkiem. Nikt nie chciał rezygnować z mocy swojego nowego rumaka. Takie parametry oferuje nowy silnik 3.5 V6 serii Eco-Boost (więcej tutaj ) , który osiąga 365 KM, czyli nawet 5 KM więcej od klasycznego silnika 5.0 V8. Do tego spalanie jest wyraźnie niższe.

Co na to klienci? Jak się okazuje "cena czyni cuda" - oczywiście cena benzyny. Wprowadzony w styczniu na rynek silnik Eco-Boost wybrało w marcu 25% klientów kupujących pickupa F-150, ale w kwietniu już 34%. To dobry znak dla Forda, który w drugiej połowie roku zamierza wprowadzić na rynek czterocylindrowy silnik 2.0 Eco-Boost, który dzięki doładowaniu osiąga 237 KM. Będzie on montowany na początek w modelach Taurus, Edge i Explorer.

Marcin Lewandowski

F-150 i inne Fordy z silnikami turbo

VelociRaptor Hennesseya

Samochody: Ford F-150 - ogłoszenia motoryzacyjne

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.