Polskie władze, mimo iż nieprzychylne zwykłym ludziom, nie mogły powstrzymać pasjonatów i amatorów mocnych wrażeń. Sobiesław Zasada, Andrzej Jaroszewicz, Marek Varisella, Robert Mucha, Ryszard Nowicki, Andrzej Aromiński i Jerzy Dobrzański to siedmiu wspaniałych, którzy dzięki ósmemu wspaniałemu - Fiatowi 125p - pobili w czerwcu 1973 roku trzy rekordy prędkości. Historyczne wydarzenie miało miejsce na podwrocławskim odcinku autostrady, było szeroko transmitowane w TVP i nawet doczekało się filmu dokumentalnego "Ballada o Fiacie i siedmiu wspaniałych". No dobrze, ale co to za rekordy?
Fiat kierowany przez uznanych kierowców osiągnął na dystansie 25 tys. km średnią prędkość 138,08 km/h (poprzedni rekord - Simca Aronde, 117,6 km/h), na dystansie 25 tys. mil - 138,18 km/h (Ford Cortina, 118,5 km/h) oraz 138,27 km/h na dystansie 50 tys. km (Simca Aronde, 117,2 km/h). Do tej pory Polacy są najlepsi w tych trzech kategoriach. Auto, które tego dokonało, miało 85 KM pod maską i nieco różniło się od wersji seryjnych ale nadal zgodnie z regulaminem dla auta produkcyjnych (nowe świece, lepszy olej, ciut inne zawieszenie, wytrzymalsze sprzęgło i hamulce, piąty bieg, fotele z zagłówkami, nowe klamki).
Inni rajdowcy z przeszłości, o których powinniśmy pamiętać, to Robert Mucha i Lech Jaworowicz, którzy w 1972 rok wzięli udział w legendarnym rajdzie Monte Carlo, zajęli pierwsze miejsce w swojej klasie i 24. w klasyfikacji generalnej, co jest o tyle godne uwagi, że na metę dojechały tylko 34 z 320 załóg. Nie zapominamy także o bardziej współczesnych mistrzach kierownicy - Marianie Bublewiczu, Krzysztofie Hołowczycu, Grzegorzu Baranie czy Tomku Kucharze. Jest jeszcze Robert Kubica, ale do niego jeszcze doj(e)dziemy. Można przypuszczać, ze wszyscy oni, chociaż raz w karierze, śmigali po najsłynniejszej polskiej drodze.
Filip Otto
ZOBACZ TAKŻE: