Centralne Warsztaty Samochodowe zmieniły w 1928 roku nazwę na Państwowe Zakłady Inżynierii, którym zawdzięczamy to, że motoryzacja w Polsce wrzuciła drugi bieg na drodze technologicznego rozwoju. Było to możliwe dzięki licencji (1932 rok) Fiata na montaż, a potem także produkcję modelu 508. W latach 30 pierwszy polski Fiat był najpopularniejszym modelem na naszych drogach. Skąd ten sukces? Pewnie stąd, że polscy inżynierowie wprowadzili do oryginalnej włoskiej konstrukcji sporo zmian (m.in. wzmocniono ramę i osie oraz zmieniono charakterystykę zawieszenia). Po co to wszystko? Ano po to, by Fiacik lepiej radził sobie z ówczesnymi drogami, których bardziej nie było niż były. Potem na mocy współpracy z Włochami Polska produkowała na licencji większy model 518, lekką ciężarówkę 618 i większą 621, a także luksusową limuzynę 524, by wspomnieć te najważniejsze modele.
Następnie główne skrzypce na polskiej scenie motoryzacyjnej zaczęła odgrywać Fabryka Samochodów Osobowych (powstała w wyniki reorganizacji PZInż), której włodarze największe szanse rozwoju widzieli we współpracy z zagranicznym koncernem. Brali pod uwagę Renault i Fiata, ale oferta Francuzów nie była zbyt atrakcyjna. Fiat był o tyle faworytem, że po II wojnie światowej dynamicznie się rozwijał, wykazywał chęć współpracy i zaoferował dobre warunki finansowe. Pierwszym owocem współpracy był oczywiście Fiat 125p, a potem na drogi wyjechał bodajże najważniejszy samochód w historii Polski - Fiat 126p, o którym opowiemy za chwilę, podobnie jak o dalszych, burzliwych losach FSO.
Trzeba powiedzieć, że współpraca z firmami zagranicznymi pozwoliła naszemu motoryzacyjnemu przemysłowi na technologiczny rozwój, można powiedzieć skok w przyszłość. Nowe technologie, nowe rozwiązania i nowoczesne maszyny nigdy nie trafiłyby do naszych fabryk gdyby nie właśnie licencje. Szkoda jednak, że lata współpracy zostały zaprzepaszczone i zmarginalizowane przez polityczne decyzje.
Filip Otto
ZOBACZ TAKŻE:
KONKURS | Wygraj komplet opon zimowych