Hołek: W Dakarze liczy się szybkość i taktyka

Krzysztof Hołowczyc już w niedzielę wyleciał z Polski, by jak najlepiej zaaklimatyzować się do warunków, jakie panują w Ameryce Południowej. Olsztynianin 3 stycznia wystartuje w 30. edycji słynnego Rajdu Dakar. - Chcę udowodnić, że nie tylko jeżdżę szybko, ale również taktycznie - mówi Hołek

Zarówno fani, jak i uczestnicy popularnego Rajdu Dakar spodziewali się, że impreza na dłuższy czas wypadnie ze sportowego kalendarza. Tym bardziej że poprzednia edycja została odwołana ze względu na niebezpieczeństwo ze strony terrorystów. Organizatorzy szybko znaleźli inne miejsce, które mogłoby zastąpić zmagania w Afryce. I udało się, już 3 stycznia kierowcy rozpoczną rywalizację w 30. Rajdzie Dakar, tym razem ze startem w Buenos Aires. Cała trasa zaś prowadzić będzie po bezdrożach Argentyny i Chile.

Po raz kolejny w Dakarze nie zabraknie olsztynianina Krzysztofa Hołowczyca, dla którego będzie to czwarty start w tych prestiżowych zawodach. Przypomnijmy, w swoim debiucie wywalczył 60. miejsce w klasyfikacji generalnej, natomiast w dwóch pozostałych z różnych powodów nie dojechał do mety. Z kolei w ubiegłym roku, podobnie jak innym zawodnikom, z powodu zagrożenia terrorystycznego nie dane było mu wystartować w karawanie po pustyni.

Załoga Orlen Team (pilotem Hołowczyca jest Belg Jean Marc Fortin) w ciągu ostatnich miesięcy miała doskonałe przetarcie przed Dakarem, ponieważ uczestniczyła w mistrzostwach świata w rajdach terenowych. I to z bardzo dobrym skutkiem - bo w ostatecznej klasyfikacji generalnej musieli uznać jedynie wyższość teamu z Kataru.

W międzyczasie Hołowczyc startował także w rajdach płaskich - Rajdzie Polski i Rajdzie Orlen, zaliczanym do krajowych mistrzostw. Wszyscy spodziewali się także udziału olsztynianina w prestiżowym Rajdzie Barbórki, ale ostatecznie zabrakło go na liście startowej. - Nie chciałem psuć przygotowań do Dakaru - tłumaczy Krzysztof Hołowczyc. - W Dakarze bardzo liczy się przygotowanie fizyczne i koncentracja, dlatego wyjechałem na trochę na Cypr, ale i tak byłem na Barbórce w roli kibica. Podczas pokonywania pustyni bardzo ważna jest także umiejętność wymiany poszczególnych podzespołów w samochodzie. Niektóre z nich, podobnie jak zapasowe koła, wieziemy ze sobą. Reszta jedzie w ciężarówce T4, ale wolałbym nie korzystać z jej usług. Wieczorem większość aut przechodzi gruntowne renowacje. Ciekawie jest też na trasie, że zbierając części po rajdzie można złożyć kilka samochodów. Nic więc dziwnego, bo w Afryce o pozostałości po autach uczestników dochodziło do bijatyk między miejscową ludnością.

Ameryka Południowa dla zawodnika Orlen Team jest bardzo szczęśliwa, ponieważ to właśnie podczas Rajdu Argentyny (w 1998 r.) zajął wysokie siódme miejsce w klasyfikacji generalnej. A do tej pory jest to największy sukces polskich kierowców w mistrzostwach świata w rajdach płaskich.

Podczas najbliższych zmagań po Argentynie i Chile olsztynianin wraz z pilotem testować będą specjalne koszulki z automatycznym chłodzeniem, które mają nie dopuścić do przegrzania organizmów. O 200 g, w porównaniu z poprzednimi latami, lżejsze są także kaski, a przy takich przeciążeniach, jakim poddawani są kierowcy w rajdach terenowych, ma to olbrzymie znaczenie. Co więcej, zawodnicy na trasę biorą ze sobą butlę z tlenem. Nic w tym dziwnego, ponieważ Andy przekraczane będą na wysokości ponad 4 tys. m n.p.m.

Mimo że rajd rozpoczyna się 3 stycznia, to polsko-belgijska załoga do Ameryki Południowej wyruszyła już w niedzielę. Chodzi przede wszystkim o aklimatyzację w tamtejszych warunkach, gdzie temperatury sięgają nawet 40 st. C. Jeszcze przed wyjazdem Hołowczyc znalazł chwilę, by w sobotę opowiedzieć miłośnikom sportów motorowych ze stolicy Warmii i Mazur o swoich przygotowaniach.

- Chcę udowodnić, że nie tylko jeżdżę szybko, ale również taktycznie - mówił w klubie Dakar. - Niech nikt się nie dziwi, że na pierwszych etapach mogę mieć zdecydowanie słabsze czasy. - Trzymajcie za nas kciuki.

Hołowczyc i Fortin już po raz kolejny zasiądą w czterolitrowym nissanie navarze o mocy 300 KM, zbudowanym w południowej Afryce.

W tegorocznej imprezie wystartuje 530 załóg z 49 krajów. Nie zabraknie także innych załóg z polskich zespołów. Na liście startowej znaleźli się - Jacek Czachor, Marek Dąbrowski, Krzysztof Jarmuż, Jakub Przygoński (wszyscy motocykle), Aleksander Sachanbiński/Arkadiusz Rabiega (land rover), Grzegorz Baran/Izabela Szwagrzyk/Andrzej Grigorjew (ciężarówka) oraz Jacek Bujański i Rafał Sonik (quady). Wszyscy zawodnicy od 3 do 18 stycznia muszą pokonać 9578 km, z czego ponad 5 tys. km to odcinki specjalne.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.