Piątkowe spotkanie szkolnych drużyn futbolu amerykańskiego, na pewno długo zostanie w pamięci kibiców z miasteczka Stanley w stanie Wisconsin. Setki sympatyków tamtejszych futbolistów uciekały w panice przed vanem, który nagle sforsował ogrodzenie i wjechał na boisko, nie zwracając uwagi na znajdujących się na nim ludzi.
"Zobaczyłem, że van przedziera się przez ogrodzenie, ludzie w popłochu rozpierzchli się po boisku, zawodnicy biegali wszędzie, łapiąc ludzi i pomagając im w ucieczce. Nagle samochód ostro skręcił i uderzył w słupek bramki, pojawił się dym, a cała konstrukcja przewróciła się na ziemię" - opowiada całe zajście jeden z wielu naocznych świadków.
Szalonym kierowcą okazał się 82-letni Palmer Kroeplin. Policja nie była w stanie początkowo ustalić powodów zdarzenia. Kroeplin twierdzi, że gdy wyjeżdżał z parkingu przylegającego do stadionu, musiał stracić przytomność i nic nie pamięta. Nie wszyscy świadkowie mu wierzą, podkreślając, że wyglądało to jakby naprawdę chciał kogoś stratować. Wątpliwości budzi też zapis filmowy incydentu, na którym wyraźnie widać jak samochód uderza w ogrodzenie, cofa, uderza w zaparkowany ambulans i z piskiem opon drugi raz forsuje płot - raczej ciężko zmieniać biegi będąc nieprzytomnym.
Wygląda na to, że sprawa zostanie załatwiona polubownie, szef policji miasta Stanley nie sądzi, żeby ktoś wniósł zarzuty przeciw Kroeplinowi. Koniec końców nikomu nic się nie stało, mecz został przerwany na godzinę, a potem wznowiony, tyle że tylko z jedną bramką.
Dla wszystkich, którzy chcieliby w najbliższym czasie wtargnąć na jakieś boisko, mamy na wszelki wypadek krótki poradnik:
DOBRZE
DOBRZE
ŹLE, ŹLE, ŹLE