Szlaban dla prywatnych autobusów w centrum

Wielkie porządki w Śródmieściu. Prywatne autobusy z Otwocka, Legionowa czy Marek tak korkują centrum, że na Marszałkowską czy w Al. Jerozolimskie więcej linii spod Warszawy wjeżdżać już nie będzie. Pasażerowie mają się przesiadać na obrzeżach.

Decyzja Zarządu Transportu Miejskiego to teraz temat numer jeden w wielu podwarszawskich miejscowościach. Codziennie wyjeżdżają z nich do stolicy dziesiątki autobusów. Najwięcej od strony Otwocka i Karczewa, ale w centrum widać też mnóstwo autobusów z Mińska Maz., Wołomina i Legionowa.

Teraz ZTM chce powstrzymać tę nawałę komunikacji prywatnej na centrum. Urzędnicy twierdzą, że Śródmieście jest już wystarczająco zakorkowane. - Te autobusy nie muszą dojeżdżać do Pałacu Kultury. Wystarczy, że będą kończyć trasę na obrzeżach centrum, tak by pasażerowie mogli się przesiąść do komunikacji miejskiej - proponuje Michał Dąbrowski z ZTM.

Ratusz zrobił już pierwszy krok i przestał wydawać zgody na wjazd do centrum przewoźnikom, którzy chcą uruchomić nową linię. Odmowy dostały firmy Mini-Bus i Oplex z Otwocka. Ich nowe linie mogą dojeżdżać najdalej do ronda Waszyngtona lub do Dworca Wschodniego. Andrzej Świrbutowicz, szef Opleksu (autobusy Wilga Bus) jest oburzony decyzją ZTM. - Argument, że nasze autobusy korkują centrum, jest niezrozumiały. Gdyby pasażerowie przesiedli się do samochodów, to dopiero byłyby korki! - denerwuje się. Dodaje, że mógłby dojeżdżać tylko do ronda Waszyngtona lub ronda Wiatraczna, gdyby były tam stacje metra.

Z proponowanego skrócenia tras podmiejskich autobusów nie jest też zadowolona większość pytanych przez nas pasażerów. - Nie chcę się przesiadać. W śródmieściu stoimy w korkach, ale przynajmniej mam miejsce siedzące - mówi Agnieszka Konieczna z Otwocka. - To głupi pomysł. Czym mam dojechać z Karczewa? Prywatne autobusy są najszybsze - uważa Adam Zarychta.

Ale ZTM zarzuca też prywaciarzom, że blokują przystanki. - Wozy prywatnych firm powinny zatrzymywać się tylko na chwilę, żeby zabrać pasażerów. Tymczasem często stoją kilka minut i blokują przejazd autobusom miejskim. Podpisując nowe umowy z przewoźnikami, wprowadzimy kary za dłuższe postoje na przystankach - zapowiada Michał Dąbrowski.

Najgorzej jest na przystanku w Al. Jerozolimskich przy dawnym hotelu Forum. Tu co kilka minut podjeżdżają prywatne autobusy i część z nich rzeczywiście przez kilka minut blokuje przystanek. Autobusy miejskie muszą przez to czasem czekać w kolejce.

ZTM wyznaczył już punkty przesiadkowe dla większości tras podmiejskich. I tak z Otwocka powinny dojeżdżać do ronda Waszyngtona lub ronda Wiatraczna, z Marek - do ul. Wileńskiej w pobliżu Targowej, z Legionowa - do Dworca Gdańskiego (tu jest stacja metra), z Pruszkowa - do pl. Zawiszy, z Piaseczna - do stacji metra Wilanowska, z Łomianek - do stacji metra Marymont, a w przyszłości do stacji Młociny pod Hutą Warszawa.

Urzędnicy liczą też, że po wprowadzeniu wspólnego biletu aglomeracyjnego na kolej i komunikację miejską rola prywatnych przewoźników zupełnie się zmieni. - Wówczas powinni oni dowozić pasażerów do stacji kolejowych - mówi Michał Dąbrowski.

Problem w tym, że na razie nie ma co liczyć na szybkie utworzenie wspólnego biletu aglomeracyjnego. Miasto nie może się w tej sprawie dogadać z Kolejami Mazowieckimi.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.