Opel Astra OPC - królowa GTI

Jest najszybszym przednionapędowym, trzydrzwiowym hatchbackiem w klasie. Pokonała nawet króla gatunku - Golfa GTI

W firmowym garażu codziennie mijam srebrnego Opla Astrę II 2.0 Sport. Dwa paski biegnące przez całe nadwozie, tajemniczy "Nomad" na tablicy rejestracyjnej, ciemne szyby, szerokie opony i srebrna końcówka wydechu. Robi wrażenie. Codziennie też ściskam rękę właściciela tego potwora. I jak tu obiektywnie spojrzeć na nowszą, mocniejszą, bardziej sportową Astrę OPC? Zadanie nie było łatwe, a to właśnie do mnie trafiły kluczyki od niebieskiego, 240-konnego Opla. Ciekawe, czy znajdę jakiś powód do jego krytyki?

Magia cyferek

OPC to bezkompromisowy samochód sportowy. Twarde zawieszenie, mocarny silnik, ciasne fotele - o tym wszystkim miałem przekonać się już po kilku kilometrach jazdy po warszawskich torowiskach i wystających studzienkach. Koledzy z redakcji przestrzegali: uważaj, to auto prowokuje. Mieli rację. Opel pozostawia w tyle twórcę gatunku Volkswagena Golfa GTI, Forda Focusa ST czy najnowsze dziecko Hondy - Civica Type R. Tylko jeden oblatywacz odważył się narzekać. - Za mocny silnik jak na tak mały samochód - twierdził.

Gdzie są zatem granice mocy w lekkim hatchbacku? Jeszcze kilkanaście lat temu bariera 200 koni w przednionapędowym seryjnym aucie wydawała się nieprzekraczalna. A dzisiaj? Focus ST ma 225 KM, Civic Type R ma ich 201, a Renault Mégane F1 Team R-26 225. Czy można upchnąć więcej? Oczywiście. Patrz najnowsza Astra z magicznym oznaczeniem OPC. Moc? 240 koni. Przeniesienie napędu powierzono oponom o szerokości 225 mm.

Niebieski kolor Opli OPC jest tym, czym czerwony lakier dla Ferrari. Dla tych, którzy znają się trochę na samochodach, to sygnał, że pod maską samochodu mieści się coś obiecującego. Klinowa linia nadwozia, mocno zarysowane błotniki i nadkola, małe szyby. Aby wcisnąć się do kubełkowych foteli, trzeba się nieco pogimnastykować. I uważać, by nie uderzyć głową w mocno pochylony przedni słupek, co zdarzyło mi się kilkakroć.

Wygodny fotel trzyma ze wszystkich stron, czuję się pewnie i bezpiecznie. Szybki rzut oka na deskę rozdzielczą i przyrządy. Metalowe pedały i czarna podsufitka to żadna nowość, jednak wszystko wygląda na wyjątkowo dobrze spasowane. Gruba kierownica aż krzyczy: "Chwyć mnie". No to chwytam. Podczas jazdy idealnie leży w rękach i, co najważniejsze, bardzo precyzyjnie współpracuje z elektrohydraulicznym wspomaganiem.

Tylny rząd siedzeń jest. Po prostu jest i niech tak zostanie. Miejsca nie jest wiele, a sytuację pasażerów pogarsza opadająca linia dachu no i to, że Astra OPC w odróżnieniu np. od Golfa GTI, Focusa ST, Renault Mégane F1 i Seata Leona Cupry dostępna jest tylko w wersji trzydrzwiowej (wsiadanie do tyłu wymaga wprawy). Za to bagażnik jak na sportowego hatchbacka jest całkiem spory - 380 litrów. Pakunki dwóch osób powinny swobodnie się w nim zmieścić.

Dziury brak

Daję w końcu odetchnąć silnikowi i jednym ruchem ręki uruchamiam cztery cylindry, 16 zaworów, turbosprężarkę i intercooler. Wszystko razem warczy, aż miło. Na razie nie drażni błon bębenkowych. Ostrożnie, powoli, jak żółw ociężale wytaczam się z parkingu na ulicę. Na szczęście jest sucho i mogę mocniej wcisnąć pedał gazu. Natychmiast zostaję wciśnięty w fotel. Auto wyrywa do przodu, ale zaskakująco ostro reaguje na dawkowanie gazu.

Jazda po mieście takim samochodem to wyzwanie. Trzeba naprawdę silnej woli, by nie ulec pokusie wykorzystania mocy i zrywności zachęcającej do wciskania się w każdą wolną lukę. Postanawiam opuścić miasto. Kierunek: zachód. I znów kilkanaście kilometrów prostej dwupasmowej drogi prowokuje, by wcisnąć gaz do dechy. Powstrzymują mnie jedynie fotoradary i zwalniające gdzieniegdzie samochody z antenami CB na dachu. Zjeżdżam na bardziej krętą drogę lokalną. Zawieszenie spisuje się wyśmienicie. Oczywiście jest trochę twarde, ale czego mam oczekiwać od samochodu, który do setki przyspiesza w 6,4 sekundy?

Nadzwyczajna moc to efekt modyfikacji silnika znanego z poprzednich wersji Astry. Dzięki intercoolerowi i turbosprężarce wtłaczane powietrze osiąga ciśnienie 1,2 bara. Na liście zmian odnotować warto jeszcze natrysk oleju na denka tłoków, rezygnację z wałka wyrównoważającego i ostrzejsze wałki rozrządu. Efekt to 320 Nm gotowych do pracy od 2400 do 5000 obrotów. A turbodziura? Po prostu jej nie ma. Krótkie biegi w sześciostopniowej skrzyni pozwalają szybko ruszać nawet z najniższych obrotów. Wygodniccy pewnie żałują, że Astra nie ma zautomatyzowanej skrzyni. Cóż, takie gadżety to tylko w Golfie GTI DSG.

Niebieski grom

Rozpędzić to jedno, zatrzymać to drugie. Nie jechałbym tak pewnie, gdyby nie świadomość, że nad bezpiecznym hamowaniem czuwają niebieskie zaciski na wentylowanych tarczach o średnicy 32,1 cm (przód) i 27,8 (tył). Droga hamowania z setki do zera nie przekracza 35,5 m. Lżejszy o 57 kg Golf GTI potrzebuje o metr więcej.

Przełączam tryb pracy na Sport. Trudno w to uwierzyć, ale Astra staje się jeszcze twardsza i jeszcze bardziej agresywna. Łatwo to sprawdzić: trzymając nieruchomo stopę na pedale gazu, po wciśnięciu przycisku "Sport" auto natychmiast samo przyspiesza. Niewiele, ale jednak. Silnik ryczy, a powyżej 4000 obrotów słychać świst zasysanego przez turbosprężarkę powietrza. Spoglądam na licznik, za sobą mam 250 kilometrów ze średnim spalaniem 11 litrów na setkę. Niedużo jak na taką moc, dużo jak na taki bak. 52 litry to przynajmniej o 15 za mało. W efekcie Astra OPC ma o 100 km mniejszy zasięg od Golfa GTI, który chyba musi się pogodzić z tym, że stanowi punkt odniesienia do każdego auta z tej klasy.

Dzień pełen wrażeń. Wysiadając, znów przyłożyłem czołem w karoserię. To jednak nic w porównaniu z przyjemnością prowadzenia Astry OPC. Nie wiem, czy bardziej kręci mi się w skołatanej głowie od szybkości i przyspieszenia, czy hałasu generowanego przez silnik i centralnie poprowadzony wydech. Do impulsowych kierunkowskazów (po ich włączeniu dźwignia wraca do pozycji neutralnej) można się przecież przyzwyczaić.

Przeboleć też można brak wskaźnika temperatury cieczy chłodzącej czy uchwytów na kubki. To drobiazgi, które przyćmiewa świadomość, że pod względem osiągów Astra OPC nie boi się porównań nawet z czteronapędowym, sześciocylindrowym Golfem R32 i musi uznać jedynie wyższość niesprzedawanej u nas oficjalnie pięciodrzwiowej, 260-konnej Mazdy MPS 3.

Kłopot jedynie w cenie. Nie licząc wspomnianego Golfa R32 (156 440 zł), Astra jest najdroższym sportowym hatchbackiem. Tańszy jest Golf GTI (100 340 zł), Honda Civic Type R (103 900 zł), Ford Focus ST (105 700 zł), Renault Mégane F1 Team R-26 (110 000 zł), a nawet sprowadzana na życzenie przez firmę Impex z Lublina - Mazda MPS 3 2.3 Turbo (101 900 zł).

*dane producenta

GAZ

Duża moc i moment obrotowy, bardzo dobre osiągi, wyraźnie sportowy charakter, rasowy dźwięk silnika, możliwość regulacji twardości zawieszenia

HAMULEC

Wysoka cena, spora wrażliwość na koleiny, pewne problemy z przeniesieniem mocy, za mały bak

PODSUMOWANIE

Inżynierowie z Opel Performance Center przy tworzeniu sportowej Astry nie poszli na skróty. Zamiast przerobić normalną pięciodrzwiową Astrę i wsadzić do niej mocny silnik, stworzyli zupełnie nowe i inne auto. Ani jedna część trójdrzwiowego nadwozia nie pasuje do wersji pięciodrzwiowej. A że podobna? Cóż, przynajmniej widać, że to Astra.

Więcej o:
Copyright © Agora SA