Volvo C70 - test | Pierwsza jazda

W ubiegłym roku w Polsce sprzedano 19 kabrioletów klasy Volvo C70. Taki samochód w naszym kraju to niewiele mniejsza ekstrawagancja niż prywatny odrzutowiec. A w Dubaju?

Słońce rozświetla las palm, a temperatura dobija do 28 stopni. Lipiec? Gdzie tam! Luty. No, taką zimę to lubię. Dubaj też niczego sobie; bardzo nowoczesna architektura, a jakże. Na parkingu przed hotelem stoi rząd kilkunastu kabrioletów. Mimo że nowe C70 na żywo widzę po raz pierwszy, nie mam wątpliwości, co to za marka. Szwedzi przyzwyczaili nas już do charakterystycznej linii nadwozia. Jak dowiedziałem się z materiałów prasowych, C70 bazuje na płycie podłogowej Volvo S40/V50; trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że jest większe. Konferencja prasowa rozwiała wątpliwości - C70 ma zwiększony rozstaw kół i jest szersze od S40 o 5 cm. Przy tym jest krótsze i niższe od kabrioletu poprzedniej generacji.

Zobacz Volvo C70 w pustynnej scenerii Dubaju

Jednak to nie drugi, ale trzeci kabriolet w historii firmy. Przed C70 pierwszej generacji w zakładach Volvo powstało jeszcze 67 sztuk niezwykłego modelu P1900 - było to równo 50 lat temu. Samochód miał karoserię z tworzyw sztucznych, a obejrzeć go można już tylko w muzeach.

Dla Świętego

Nowe C70 jeszcze lepiej pasowałoby do czarującej postaci Świętego wykreowanej przez Vala Kilmera. Auto lepiej przystosowuje się do zmiennych warunków. Komputer pokładowy nie jest co prawda w stanie zmienić wyglądu kierowcy, ale konstrukcja twardego składanego dachu pozwala Volvo odnaleźć się na każdym kontynencie. I wcale nie mam na myśli mikroświata, jaki powstaje w Zatoce Perskiej, pięć kilometrów od Dubaju. Szejków jeszcze nie stać na wykupienie całej kuli ziemskiej, więc usypują archipelag 300 wysepek w kształcie krajów i kontynentów. Podobno Rod Stewart zamówił sobie małą Wielką Brytanię. Jego sąsiadem ma być David Beckham, który też stara się znaleźć swoje miejsce w świecie. Z zakupem trzeba się spieszyć, bo większość wysp jest już zarezerwowana - jednak nie wiadomo jeszcze, kto zamieszka na tej o kształcie IV Rzeczypospolitej.

C70 należy do grupy największych kabrioletów z twardym dachem. Na pokład zabiera cztery osoby. Szwedzcy projektanci zaczęli od narysowania eleganckiego coupé, a dopiero potem martwili się, jak przerobić go na cabrio. Stąd prawidłowe proporcje - tył nie wygląda jak owadzi odwłok francuskich kabrioletów. Składamy dach: trzeba nacisnąć guzik, odczekać 30 sekund i po kłopocie - zbudowany z trzech części sufit znika w bagażniku. Zaraz, jeszcze bagaże! A w środku kufra? Miejsce na walizki ze sprzętem wypełnia oczywiście dach. No i co dalej? Jeden z chłopaków obsługi zauważył naszą konsternację i pokazał nam przycisk w bagażniku. Klik - i części dachu lekko się uniosły. Miejsca nie ma zbyt wiele, ale 200 litrów wystarczyło, by nasze toboły się zmieściły. Za to na tylnej kanapie Kanada - jak na coupé miejsca w sam raz, jak na kabriolet wręcz dużo.

Wskakuję za kierownicę. Bardzo wygodne fotele i deska rozdzielcza żywcem przeszczepiona z S40. Kierownica reguluje się w dwóch płaszczyznach, łatwo zająć wygodną pozycję. Wrzucam jedynkę i puszczam sprzęgło. No tak - typowe Volvo. Trzeba się nieco przyzwyczaić do nagłego działania lewego pedału. Wyciągam rękę, by zapiąć pasy, ale szybszy był brzęczyk ostrzegawczy. 1:0 dla Volvo. W C70 jest bezpiecznie jak w Zjednoczonych Emiratach Arabskich: oprócz denerwujących (i słusznie) brzęczyków mamy wzmocnioną karoserię, otwierające się razie wywrotki pałąki, sześć poduszek powietrznych i systemy stabilizujące tor jazdy. Rzecz jasna w standardzie.

Dubaj to jedno z najbezpieczniejszych miast na świecie. A wydawałoby się, że wszechogarniające bogactwo połączone z mieszanką narodowościową nie może dobrze wróżyć. Może tu łatwiej pieniądze zarobić niż ukraść? Inwestycje miejskie są starannie kontrolowane przez lokalne władze. Chcesz założyć interes w centrum miasta? Musisz się liczyć z tym, że 51 proc. udziałów w inwestycji będzie miał lokalny biznesmen.

W poszukiwaniu dziur

Już po kilku kilometrach za kierownicą nowego C70 daje się wyczuć solidność karoserii. W starszych kabrioletach rama przedniej szyby zwykle trzęsie się jak galareta. W Volvo trudno coś takiego dostrzec - może to efekt równych jak stół dróg. Poszukiwania bocznej zapuszczonej uliczki w Dubaju trochę czasu nam zajęły. Dopiero na peryferiach znaleźliśmy dróżkę częściowo zasypaną piaskiem. Rozpędzamy samochód, ale na karoserii Volvo nierówności nie robią żadnego wrażenia. Niestety, pojawia się inny problem - to kierownica drży jak wspomniana galareta. Ten sam feler występował w zaprojektowanym kilka lat temu Saabie 9-3 cabrio. Może to efekt szerokiego zakresu osiowej regulacji kierownicy? Ale i tak w aucie z 2006 r. takie faux pas nie powinno się zdarzyć. Wjeżdżamy na autostradę.

W Dubaju nie istnieje pojęcie "weekend za miastem". Po prostu nagle kończą się zabudowania i zaczyna goła pustynia - nie bardzo jest dokąd pojechać. Choć droga jak się patrzy: przede mną kusząca prosta po horyzont. Niestety, co jakiś czas mijam fotoradar, nie pozostaje nic innego jak włączyć tempomat. No i podkręcić audio, żeby zagłuszyć szum wiatru. Zaraz, jaki szum? Przyjacielu, ścisz to radio! Nawet przy 140 km/h wiatr nie jest dokuczliwy. Zresztą, komputer auta wie, że dach jest złożony i sam podbija głośność, kiedy przyspieszam. Prezentacyjne auto miało (dostępny za dopłatą) sprzęt z 14 głośnikami Dynaudio i cyfrowym procesorem dźwięku. Rewelacja! Inni mogą się od Volvo uczyć.

Zbliża się południe, słońce operuje coraz mocniej, a na dziennym liczniku kilometrów mignęła pierwsza setka. Czuję, że skóra na twarzy zaczyna zmieniać kolor. Nic dziwnego, że w Dubaju kabrioletów jest niewiele, a co drugi samochód ma białą karoserię i bardzo ciemne szyby. Auto ze składanym dachem jest dobre w krajach z klimatem dla ludzi: we Włoszech czy Francji. Wyjątkiem są uwielbiający kabriolety Anglicy, ale tam przecież dziwaków nie brakuje. No dobra, zamykamy - jeszcze trochę, a przegonię przewodniczącego Samoobrony.

Volvo górą! Twardy dach ma solidną izolację dźwiękową i termiczną. Dlatego można nim jeździć i w Szwecji, i po pustyni, gdzie temperatura latem sięga 50 stopni. Volvo zapewnia Arabów, że już nie muszą kupować białych samochodów - temperatura wewnątrz auta białego i czarnego różni się najwyżej o 3 stopnie.

Po śniegu na pustyni

Wysokie temperatury nie przeszkadzają mieszkańcom Dubaju dobrze się bawić. W mieście jest największy na świecie kryty stok narciarski. Zresztą z przedrostkiem "naj" spotykamy się tu bardzo często. Co wybrać? Nowe Volvo C70 (w Polsce od 145 tys. zł) czy urlop w jedynym na świecie siedmiogwiazdkowym hotelu (doba w apartamencie 4000 dolarów, bez śniadania)? Doprawdy, niełatwo być bogatym; człowiek ma mnóstwo poważnych dylematów.

Wracamy na ziemię, to znaczy na pustynię. Na drodze zamiast wiraży błąkają się miraże, słońce chyba mi zaszkodziło. Przed nami łyse jak kolano góry Omanu. Ej, to chyba nie fatamorgana? Noga na hamulec! Aż włączył się asystent hamowania. Wolno podjeżdżamy do stada wielbłądów spacerującego wzdłuż autostrady. Ograniczenie prędkości do 120 km/h jednak ma tu sens.

Po kilkunastu kilometrach zjeżdżamy z autostrady i zaczynamy wspinać się krętą drogą. Dopiero teraz mogę docenić możliwości chrapliwie brzmiącego, 220-konnego pięciocylindrowca. Do niewielkiej turbodziury szybko się przyzwyczajam. Kiedy sprężarka zaczerpnie powietrza, a silnik nabierze obrotów, mamy do dyspozycji 320 Nm. Wtedy fotele zaczynają się wrzynać w plecy. Szeroki rozstaw kół gwarantuje stabilność na zakrętach i to mimo bardziej miękkiego niż w S40 zawieszenia. Szkoda tylko, że układ kierowniczy pracuje zbyt lekko. Do tego napęd na przednie koła. Nowemu C70 nawet w wersji T5 bliżej do komfortowej limuzyny niż do auta sportowego. Ani do automatu, ani do skrzyni ręcznej nie można się przyczepić, choć do najlepszych trochę im jeszcze brakuje. Wracamy do miasta.

Sen o raju

Czasem może się spełnić. Jak tu, w emiratach. Nie ma podatków, opieka zdrowotna i szkolnictwo są za darmo. Nawet kiedy student wybierze studia za granicą, państwo refunduje mu koszty. Co z tego, że komputer pokładowy w wersji T5 pokazuje średnie spalanie ponad 13 litrów? Paliwo w Dubaju kosztuje tyle co woda mineralna, jakieś 65 groszy za litr. Nic dziwnego, że do testów dostaliśmy najmocniejsze wersje. Diesel w Dubaju? Można sobie szukać do rana. Niemal wszystkie BMW i Mercedesy mają pod maskami największe silniki. Dubaj jest rajem dla fanów motoryzacji - luksusowe i sportowe samochody to normalność. Trzeba tylko przywyknąć do białego koloru.

W C70 oprócz wersji T5 można wybrać jedną z pięciocylindrowych jednostek wolnossących o pojemności 2,4 (140 i 170 KM). W połowie roku do oferty dołączy 180-konny diesel. Do jakości wykonania Volvo nie można mieć zastrzeżeń - choć deska rozdzielcza z płaską konsolą nie wszystkim odpowiada.

Carpe Diem

Arabowie interesują się samochodami nie mniej niż Europejczycy. Volvo sprzedaje samochody w Dubaju dopiero od kilku lat, ale chyba trafia w tutejsze gusta. Co jakiś czas zrównuje się z nami auto, opuszczają się ciemne szyby, widzimy uśmiechniętą twarz i uniesiony w górę kciuk. Zdarzało się, że uśmiechu na twarzy nie mogliśmy zobaczyć - gdy gesty uznania pochodziły od zakwefionych Arabek.

Przejechaliśmy już ponad 400 km. Kiedy patrzę na palmy, zielone trawniki, strzelające w niebo biurowce, trudno mi uwierzyć, że jeszcze kilkanaście lat temu w tym miejscu była pustynia (czy wiecie, że na piasku można stworzyć najlepsze na świecie pola golfowe?). Dziś Dubaj - dawna portowa mieścina - to jedno z najszybciej rozwijających się miast na świecie. Wszystko zaczęło się na początku lat 50. XX wieku, oczywiście od odkrycia złóż ropy.

Podjeżdżamy do plaży. Przed nami ikona miasta - stojący na wyspie przypominający żagiel hotel Burj Al Arab (ten siedmiogwiazdkowy). W środku panoramiczna winda pędząca z prędkością sześciu metrów na sekundę. Policzyłem, że gdyby wpuścić do szybu Volvo, maksymalnie jechałoby ponad dziesięć razy szybciej (240 km/h).

Niedługo hotel straci nieco na znaczeniu. W 2008 r. symbolem miasta ma zostać najwyższy budynek na świecie (Burj Dubai). Będzie miał 700 metrów wysokości. A może więcej - żeby nikt inny go za szybko nie przegonił.

Volvo C70 kompendium

Wyposażenie:

Kinetic - DSTC, 6 poduszek powietrznych, klimatyzacja, skórzana kierownica, 16-calowe obręcze aluminiowe, CD, tempomat

Momentum - 17-calowe obręcze, czujnik deszczu, asystent parkowania, bi-ksenony, skórzana tapicerka,

Za dopłatą - automatyczna 5-biegowa skrzynia (7200 zł), elektrycznie sterowane fotele (6900) zł, nawigacja (10 tys. zł)

Gaz

praktyczny składany dach, wysoki komfort jazdy, znakomity sprzęt grający (Dynaudio), wygodne fotele, ilość miejsca na tylnych fotelach, odporne na przegrzanie hamulce, brzmienie 5-cylindrowego silnika, dynamiczny silnik turbo (T5)

Hamulec

drgania na kierownicy, niewielki bagażnik przy złożonym dachu, napęd na przednie koła, układ kierowniczy izolujący kierowcę od informacji z kół

Summa Summarum

Zaletą Volvo C70 jest kompilacją stosunkowo obszernego wnętrza i twardego składanego dachu. Większość czteroosobowych konkurentów (BMW 3, Audi A4, Mercedes CLK, Saab 9-3) ma materiałowe dachy.

Konkurenci

BMW 330Ci Convertible

231 KM, 205 tys. zł

Najlepsze sześć cylindrów i znakomite osiągi w karoserii nieskażonej ręką Bangle'a.

Audi A4 3.0 V6 Cabrio

220 KM, 219 tys. zł

Sześć cylindrów i klasyczna linia. Do wyboru trzy rodzaje skrzyni biegów.

Oceń ten samochód:
Więcej o:
Copyright © Agora SA