Pagani Zonda

Od sześciu lat Zonda jest jednym z najszybszych samochodów świata. Od tego roku nowy silnik AMG jest tak potężny i głośny, że jego dźwięk niemal kaleczy ciało kierowcy

Wibrujące 602 konie mocy mogą przyprawić o ból, a samochód o mimowolną zmianę toru jazdy. Przebudowa Zondy objęła nie tylko silnik, który w wersji ekstremalnej - ClubSport - osiąga nawet 650 KM. O 100 koni więcej niż poprzednik - Zonda Roadster. Nowa jest m.in. aerodynamika - wydłużony przód, zwiększone kanały przepływu strug powietrza, poszycie tyłu bolidu, spojler nad silnikiem. Blisko 60 proc. części to nowe produkty firmy Pagani.

Wiatr od Modeny

Przygodę z prędkością i pięknem Horacio Pagani zaczął jako dwunastolatek. Pierwsze modele superaut budował z drewna. Jako konstruktor debiutował osiem lat później - stworzył w Argentynie pojazd Formuły 3 w barwach teamu Renault. Dał się wówczas poznać jako błyskotliwy designer i maniak technicznej doskonałości.

Jako zdolny konstruktor został przedstawiony idolowi swego dzieciństwa Juanowi Manuelowi Fangio. Fangio, pięciokrotny arcymistrz Formuły 1 w latach 1951-57, skierował kroki młodziutkiego twórcy ku Modenie, siedzibie legendarnego Ferrari, oraz ku nieodległemu rywalowi - Lamborghini z Sant Agata. I właśnie w fabryce Lamborghini młody Horacio ukształtował ostatecznie swoją wyobraźnię. Najpierw był restyling Jalpy, potem projekt Countach Evoluzione, pierwsze auto z poszyciem z włókien węglowych. Były także przygody utylitarne - Jeep LMA, Golf Caddy. Wreszcie w 1988 r. powstał Pagani Composite Research realizujący m.in. restyling Countacha Anniversary, niesamowitego Diablo i ciekawe projekty Lambo - P140, L30 i Diablo Anniversary.

W 1991 roku Pagani założył firmę Modena Design, która miała projektować, ale i budować prototypy czerpiące z technologii Formuły 1. Z usług Paganiego skorzystali: Dallara, Ferrari, Aprilia, Berman, Lange i Renault. Zespół okrzepł.

Sen nocy letniej

Marzenie Horacia Paganiego o pojeździe doskonałym nabrało kształtu w 1988 roku, kiedy po raz pierwszy narysował Progetto C8. Pierwszym krytykiem był znów Fangio. W 1992 Pagani zaczął budować prototyp. Rok później pierwszy studyjny model pokazano w salonie Dallary. Podobał się. Fangio pośredniczył w kontaktach Paganiego z Mercedesem. Argentyński mistrz wielokrotnie przysporzył firmie ze Stuttgartu sportowej chwały. W 1994 Mercedes po raz pierwszy przekazał Paganiemu niezwykle mocny silnik V12.

- Juan Manuel Fangio był kimś więcej niż wielkim mistrzem - mówi o swoim idolu Pagani. Wspominając genialnego kierowcę, dla którego samochód był nie tylko syntezą designu i myśli inżynierskiej, ale też próbą filozofii, nazywa swój najnowszy projekt F "el viento de los Andes" - powiew andyjskiego wichru.

Po kolejnych czterech latach intensywnych prac Pagani homologował dwa pierwsze modele C8 w wersji Coupé i Spider. Wreszcie w 1999 publiczność Salonu Genewskiego ujrzała Zondę C12. Jednak nowe wyzwanie dla wytwórców superaut z okolic Modeny produkowało pod maską z 12-cylindrowego silnika Mercedesa zaledwie 394 KM oraz 570 Nm momentu obrotowego. 6 litrów stuningowanych przez AMG pozwalało na 275 km/h na dobry początek historii.

Wehikuł czasu

Fani powieści Wellsa pokochają Zondę F od razu. Zmysłowe fotele z pikowaną wyściółką z wiśniowej skóry ciasno obejmują półleżące ciało. Wokół salon wyrafinowanego entuzjasty kosmicznych prędkości. Brutalny uchwyt hamulca ręcznego przypomina tłumik laserowych koltów z "Gwiezdnych wojen". Dźwignią zmiany biegów można przełączać pole energetyczne tego wehikułu.

Najeżona tubami wentylatorów konsola środkowa jaśnieje od aluminium. Metalowa, trójramienna kierownica przypomina surowym zarysem ramion produkty klasy GT z lat 70. ubiegłego wieku. Czerwona i czarna skóra niezwykle zmysłowo oplata polerowany okrąg z logo firmy. Żadnych sugestii na temat poduszki powietrznej. Za to nad kierownicą otulone metalowymi goglami analogowe wskaźniki: paliwo, temperatura i - większe - prędkość i obroty. Pod centralnym okularem dwa symetryczne wskaźniki ciśnienia oleju.

W prawo, ku pasażerowi, odpływa łagodnie metalowy panel pełen historycznych cytatów - to przełączniki niemal takie same jak w wyścigówkach z czasów Fangio, któremu Pagani dedykował ten model Zondy. F jak Fangio.

Światła zewnętrzne, wewnętrzne, odmrażanie szyb i najpiękniejszy z przycisków - czerwony starter sterczący pośrodku pod łukiem napisu "hazard". Przypomina uchwyt strzykawki, którą kobietki z "Bay Watch" wtłaczały do organizmu ofiary adrenalinę. Niżej odrobina luksusu audio - sprzęt Beckera. Klimatyzacja. System nawigacji. Kabinę nakrywa fantastycznie rozległa szklana kopuła dachu.

Nostromo

Spod kopuły rozlewają się łuki paneli poszycia - obłe ku przodowi, gdzie zgrabnie otulają 19-calowe koła i opony 255/35. Płaskie niczym stopa odwróconego żelazka, zamykając 20 cali aluminium i magnezu wokół opony 335/30 Michelina.

Jak w aucie F1 kierowca siedzi blisko przedniej osi. Za fotelami jeży się chwytami powietrza płaska pokrywa wzniesiona zadzierzyście smukłym nastawnym skrzydłem, które przy 300 km/h dociska bestię do asfaltu niczym 600 dodatkowych kilogramów. Zdarza się, że nieprawdopodobnie szerokie panele boczne przecięte motylimi drzwiami prowadzą strugi powietrza z prędkością 345 km/h. To więcej niż kiedykolwiek odnotowana prędkość huraganu. Tylko wyścigowe lusterka wsteczne wyniesione ku oczom kierowcy zakłócają harmonię strug. To konieczne - przy prędkości maksymalnej prowadzący Zondę przejeżdża w sekundę niemal 100 metrów. Tyle, zanim opuściłby i podniósł wzrok z punktu mocowania klasycznych lusterek.

Rydwany ognia

Przezroczysta pokrywa tylnego panelu demonstruje jeden z najpiękniejszych instrumentów współczesnej motoryzacji - lśniące dzwony rurowe z logo AMG. Za nimi fantastyczny tytanowy wydech z czterema rurami umieszczonymi centralnie pomiędzy girlandami tylnych świateł. Osadzony w tytanowych prętach silnik kręci ponad 7 tys. obr/min. Motor płonie żywym ogniem. Sześciobiegowa manualna skrzynia została wzmocniona - skuteczniej reaguje na zmianę przełożeń. Ulepszono synchronizatory, wzmocniono tryby. Układ napędowy stał się bardziej wytrzymały i lżejszy. Kokpit wykonano z karbonu, a hamulce ze spieków węglowo-ceramicznych.

Z pojemności 7,291 litra Pagani przekłada na koła 602 KM przy 6150 obr/min. Maksymalny moment obrotowy to 760 Nm. Relacja między masą a mocą jest rewelacyjna - zaledwie 2,04 kg obciąża każdego konia mocy. 100 km/h auto osiąga poniżej 4 sekund. Niemal w tym samym czasie auto staje jak wmurowane, hamując z prędkości 200 km/h.

Całość waży niespełna 1300 kg. Mniej niż Porsche Cayman. A jest dwukrotnie mocarniejsza. Szybsza od Porsche Carrery GT Zonda poraża ceną. Ale 30 rzemieślników za zaledwie 3 mln zł produkuje huragan, który można poddać kontroli. To niewiele, zwłaszcza że auto kupi zaledwie 25 osób.

Pagani Zonda F - kompendium

Więcej o:
Copyright © Agora SA