Toyota Hilux

Mamy już fast foody, talk showy i mityngi. Moda na wszystko, co amerykańskie, wciąż trwa. Były już minivany, teraz nadszedł czas pikapów. Czy wszystko, co zza oceanu, musi być cool i super? Z pewnością nie. Nad Elvisem i półciężarówkami warto jednak pochylić głowę

Pikap to typowy wóz dla farmera. W miarę prosty, mocny, bo zbudowany na ramie, oczywiście z napędem na cztery koła i łatwy do wysprzątania miotłą i szlauchem. Do tego niewielka kabina, ale duża paka i możliwość załadunku przynajmniej tony towaru. W wydaniu amerykańskim wielki silnik i obowiązkowo miejsce na zamontowanie Browninga Special GTS Elite 12 mm. W Europie nikt z zaczepioną przy tylnej szybie strzelbą jeździć nie będzie. Tutaj pikapy są nieco mniejsze, bardziej miejskie, no i "made in Japan". A przynajmniej produkowane w fabrykach japońskich koncernów rozsianych po całym świecie. To gwarantuje dobrą jakość, niską cenę i ekonomiczną jazdę. Do polski nowe Hiluksy przyjeżdżać będą z RPA i Tajlandii.

Najpierw Węgry i prezentacja nowego Nissana Navary. Po kilku tygodniach Malaga i długo oczekiwana nowa Toyota Hilux ujrzała światło dzienne. I co? No właśnie. O ile Navara przykuła uwagę linią nadwozia, wnętrzem i silnikiem, o tyle nowy Hilux pomimo istotnych zmian zarówno konstrukcyjnych, jak i stylistycznych nadal wygląda prowincjonalnie. Być może... w tym jego zaleta.

Wytrzymały do bólu

Ponad rok temu miałem okazję jeździć starą wersją Hiluksa. Spartańskie wykończenie, prosta kabina, masywne zderzaki i uciążliwy hałas podczas jazdy na trasie - ot, dobre auto w teren albo do prac polowych. Jednak czasy się zmieniają i to, co rok temu zachwycało, dziś nie wystarcza, by sprostać konkurencji. Wielu z pewnością pamięta test, jakiemu poddano starego Hiluksa w programie "Top Gear". Podpalanie, topienie, zderzenie, wreszcie burzenie wieżowca z samochodem na dachu. Efekt? Wystarczyło podłączyć akumulator, odpompować nieco paliwa i w drogę, o ile ktoś zmieściłby się w zmiażdżonej kabinie. Trudno się dziwić, w końcu Toyota ma już 38 lat doświadczenia z tym modelem i ponad 12 mln aut sprzedanych w 164 krajach. Hilux to po Corolli najlepiej schodzący model tej marki. Jak przetrwałaby takie próby szósta generacja Hiluksa? Nie wiadomo. Ale - jak zapowiadają konstruktorzy - rama Toyoty jest teraz o 45 proc. sztywniejsza. Auto jest większe i bardziej muskularne. Przy przednim zawieszeniu zastosowano podwójne wahacze, stabilizator i sprężyny, co daje konkretne efekty na drodze i poza nią - większy skok zawieszenia i sztywność konstrukcji przy załączonym napędzie 4x4. Hilux nie ucieka na boki, pewnie trzyma się toru jazdy zarówno bez obciążenia, jak i z maksymalnym ciężarem 1040 kg na grzbiecie. Na krętych i szutrowych trasach Andaluzji spisywał się wyśmienicie.

Z tyłu pozostawiono resory piórowe, które sprawdzają się w trudnych warunkach terenowych i zapewniają wystarczający komfort jazdy, nawet gdy samochód nie jest załadowany. Na hiszpańskiej autostradzie prędkość (licznikowa) 160, a nawet 170 km/h niestraszna nowemu Hiluksowi, choć wiadomo, że demonem prędkości to nie jest. Wszelkie złudzenia rozwiewa producent, określając szczyt możliwości Hiluksa na 150 km/h. Poprawiony został natomiast układ kierowniczy. W poprzedniej wersji narzekać można było na brak precyzji. Teraz dzięki listwie zębatej każdy ruch koła kierowniczego jest bezzwłocznie przenoszony na koła, co ułatwia zapanowanie nad autem podczas szybszej jazdy.

Konkurencja mocniejsza

Silnik o pojemności 2,5 litra D-4D i momencie 260 Nm to jednak trochę za mało jak na wóz ważący ponad 1700 kg. Być może sytuację poprawi intercooler, który zwiększy moc tego samego silnika do 120 KM. Jak się nieoficjalnie mówi, docelowym silnikiem w Hiluksie ma być 3.0-litrowy D-4D od Land Cruisera. Czy będzie dostępny w Polsce? Na razie nie wiadomo. - W znanej z poprzedniej wersji auta pięciobiegowej ręcznej skrzyni zmodyfikowano 43 części - zapewnia Toshinori Goto i nie opowiada bajek. Praca przekładni jest bardziej precyzyjna i cichsza. To zadowoli szczególnie tych, którzy Hiluksa wykorzystywać będą jako auto szosowo-miejskie.

O ile od strony technicznej nowy Hilux nie ma się czego wstydzić, o tyle stylizacyjnie ustępuje konkurencji. Chodzi zwłaszcza o wnętrze. Pomimo welurowych tapicerek i zmiany wyglądu deski rozdzielczej Hilux pozostał typowym samochodem dla farmera, w którym nadal unosi się duch starej wersji. Wszystko jest proste. Problem w tym, że może zbyt proste, ale to kwestia gustu. Zegary są czytelne, przełączniki dostępne. Słowem, wszystko na miejscu. Pojawiło się kilka użytecznych schowków, składana tylna kanapa i welurowa tapicerka. To chyba jednak za mało, jeśli weźmiemy pod uwagę poczynania konkurencji, a szczególnie najważniejszego konkurenta - Nissana Navary.

W Polsce Hilux dostępny będzie w dwóch wersjach nadwoziowych z kabiną pojedynczą i podwójną, w wersjach wyposażenia DLX, DLX+ i najbogatszej SR5. Zabraknie na naszym rynku kabiny pojedynczej z napędem tylko na jedną oś, minivana opartego na tej samej ramie i nadwozia, które jest kontynuacją modelu 4Runner. Na szacowaną w przyszłym roku sprzedaż 400 sztuk w Polsce to chyba jednak wystarczy.

Toyota Hilux - kompendium

* dane fabryczne

Gaz

Sztywniejsza rama, większy skok zawieszenia z przodu, mały promień skrętu, dobra cena, właściwości terenowe

Hamulec

Słaby silnik, wygląd wnętrza, welurowa tapicerka tylko w najdroższej wersji SR5

[Summa Summarum]

Nowy Hilux zbudowany jest na sprawdzonej, wytrzymałej konstrukcji ramowej. Wprowadzone modyfikacje wyszły mu tylko na lepsze. Cały czas czuć jednak ducha starego Hiluksa z surowym, wręcz prostym wnętrzem. W tym coraz modniejszym segmencie klienci nie zawsze kupują takie auta do prac rolniczych. Miło przecież mieć terenówkę z paką na codzienne dojazdy do pracy, a w weekendy możliwość jazdy w terenie. Hilux może nie sprostać tym wymaganiom, choć wiernych fanów modelu z pewnością nie zawiedzie.

Oceń ten samochód
Więcej o:
Copyright © Agora SA