Za co kocham SAAB-y

Muszę zaznaczyć, że w tym temacie jestem w stu procentach nieobiektywny. No bo jak można wymagać bezstronności od człowieka, który od 15 lat nie uznaje innych marek? Co ciekawe, nie jestem w tej manii osamotniony. W Polsce (ale nie tylko) działa aktywnie spore grono saabomaniaków skupione wokół SAAB Klubu Polska (www.saabklub.pl).

Co sprawia, że poważni, dorośli ludzie decydują się na wybór auta tak odmiennego od otaczającej nas sztampy? Myślę, że przede wszystkim decyduje o tym chęć wyróżnienia się z tłumu. Paradoksalnie "oldskulowy" styl tych samochodów sprawia, że od razu można je wyłowić z potoku blaszanej, supermodnej galanterii, jaka zalega na ulicach. Saab jakoś nigdy nie ulegał trendom w stylistyce, dzięki czemu w oczach niektórych uznany został za producenta samochodów "ładnych inaczej". A przecież wiadomo, że "nie to jest ładne, co jest ładne, tylko to, co się komu podoba", więc zawsze znajdzie się grupa indywidualistów, którzy właśnie w tej odmienności znajdą swoje upodobanie. W praktyce oznacza to jeszcze jedno - że te samochody mają swoją klasę i starzeją się wolniej. Tak jak meble z Ikei. Tam, gdzie forma podporządkowana jest funkcjonalności, kwestia mody schodzi na drugi plan.

Kolejnym argumentem saabomaniaka jest zwykle sposób, w jaki jeździ się jego auto. Co tu dużo mówić, jeżdżą one dużo szybciej i lepiej, niż sam wygląd by na to wskazywał... Szczególną estymą darzone jest turbo w Saabie, które niczym dobry duszek zawsze włącza się w odpowiednim momencie, by wyprowadzić właściciela z drogowej opresji. Także zawieszenie powstałe w wyniku rajdowych doświadczeń jakoś nigdy nie daje użytkownikom powodu do krytyki.

Szwedzka stal zawsze była synonimem solidności i trwałości. Nie oznacza to jednak, że szwedzkie auta nigdy się nie psują. One po prostu psują się wolniej. Dobór materiałów, dbanie o jakość wykonania sprawiły, że nikogo nie dziwi widok 25-letniej "99", albo nieco młodszego "krokodyla" (900) w stanie niewiele gorszym niż wtedy, gdy opuszczał bramy fabryki w Trollhattan. Przebiegi rzędu 400 tys. km bez większych ingerencji w silnik i skrzynię biegów nie są niczym nadzwyczajnym. A do tego maksymalne wydłużenie żywota danego modelu stanowi gwarancję dopracowania każdego szczegółu, a tym samym braku "chorób wieku dziecięcego" - zmory świeżo wprowadzanych na rynek modeli.

Argumentem, jaki na sam koniec wyciągają fani Saaba, jest poczucie bezpieczeństwa, jakie zapewniają im te auta. Ja sam czuję się w swoim samochodzie jak w małej fortecy na kółkach. Saab zawsze stawiał na bezpieczeństwo swoich konstrukcji, wraz z Volvo zastosował pierwsze pasy bezpieczeństwa, był pionierem stref zgniotu. Mało kto wie, że belki wzmacniające drzwi pojawiły się tu już w 1968 roku, a wycieraczki reflektorów cztery lata później. Solidna konstrukcja nadwozia to gwarancja wyjścia bez szwanku z wypadku. Wśród bywalców klubowych spotkań krążą opowieści o skutkach konfrontacji z innymi samochodami. I to jakoś ich auta odjeżdżają o własnych siłach z miejsca kolizji, podczas gdy o drugiego musi już zatroszczyć się pomoc drogowa...

Z kolei właściciele nowych Saabów tłumaczą swój wybór jeszcze inaczej. Oni po prostu, chcąc mieć drogi, wysokiej klasy, komfortowy samochód, nie mają ochoty się z tym afiszować. Nie każdemu przecież musi odpowiadać image, jaki wyrósł wokół użytkowników BMW i Mercedesów. Saab jest w tym momencie bardziej dyskretny, mniej krzykliwy i nie wzbudza tyle zawiści. Być może to właśnie z tego powodu jest sztandarowym samochodem eurodeputowanych?

Dlaczego właśnie Saab? Chciałoby się odpowiedzieć "a co ci będę tłumaczył, i tak nie zrozumiesz, dopóki sam nie sprawdzisz". Z moich obserwacji wynika, że są to samochody dla indywidualistów, ale trzeźwo stąpających po ziemi. Aha, na koniec chciałbym pozdrowić mojego szefa. On też jeździ Saabem (chociaż wcale nie musi). Widać, że wie, co dobre!

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.