Volkswagen Fox

Gdybyś chciał się nim przejechać teraz, należałoby polecieć aż do Brazylii. W lipcu nawet nie będziesz musiał się ruszać ze swojego miasta

Złocista plaża Copacabana. Rozległe plantacje kawy. Ognisty karnawał w Rio. Wiecznie zielona amazońska dżungla. Tak kojarzy się nam Brazylia.

Dla Volkswagena największy latynoski kraj to największe zamorskie imperium. W Brazylii Niemcy przez lata byli numerem jeden. Później jednak pojawił się Fiat Siena. Efekt? Koszulkę lidera włożyli Włosi.

A propos skojarzeń. Przez lata Volkswagen (po niem. samochód dla ludu) produkował modele wierne swojej nazwie. Wraz pojawieniem się Touarega (od 247 tys. zł) i Phaetona (od 328 tys. zł) firma mogłaby zmienić nazwę na Betuchtvolkswagen (samochód dla zamożnego ludu).

Produkowany w Brazylii Fox (po ang. lis) jest naprawdę dla ludu. Niezamożnego. I to bardziej niż jego poprzednik Lupo (po wł. wilk). W zeszłym roku dość drogi miejski Volkswagen nie znalazł się nawet w Top Ten najpopularniejszych miejskich aut UE*. Kiepsko. Tym bardziej że segment nie obfituje w wiele modeli. Czy lis da sobie lepiej radę niż wilk?

Przygoda z trzema cylindrami

- Diesel czy benzyna? - pyta hostessa, za którą w trzech rządkach wiszą kluczyki. Długo się nie waham. Po chwili moszczę się Foksie 1,4 TDI. Ze zdumieniem spostrzegam, że łatwo mi to przychodzi. Proszę, proszę, kolumna kierownicza ustawiana w dwóch płaszczyznach, szeroki zakres regulacji wysokości fotela. Siedzenie dobrze wyprofilowane ze świetnym bocznym podparciem. Trudno o lepsze w tej klasie. Fox okazuje się gościnny.

Ruch kluczyka budzi trzy cylindry. Tylko trzy? Dziwne, bo klekocą, jakby ich tam było ze dwa razy więcej. Może jako rekompensatę otrzymam niezłą dynamikę.

Otrzymuję. Najmniejsze TDI w historii nie ma problemów ze żwawym rozpędzaniem Foksa. Zdziwiłbym się, gdyby miało. To w końcu żaden gigant, tylko miejski samochód ważący 1085 kg. Na trasie spisuje się jednak też niezgorzej.

Wjeżdżam na dwupasmówkę. Pamiętając o limitach prędkości, zaczynam żwawiej operować prawą stopą. Skutek? Znacznie większe samochody przede mną zaczynają się zbliżać. Ale i moje uszy ledwo tolerują dieslowski hałas. Oj, chyba nie ma tu za wiele mat wygłuszających. Szach i mat dla akustyki.

Drążek dźwigni skrzyni biegów chodzi precyzyjnie. Przy każdej zmianie odnoszę jednak wrażenie, że ma jakieś zadziory, które sprawiają, że porusza się nieco opornie. Podobne zadziory muszą być chyba także w dźwigienkach kierunkowskazów - ich ruchom także daleko do płynności.

Z szybkiej dwupasmówki zjeżdżam do miasta. Skrzyżowania, łuki i ronda ujawniają charakter układu kierowniczego. No, no, wcale nie taki on gumowy. To nie WRC, ale daje wyczucie, co się dzieje z kołami. O stanie nawierzchni wiem dzięki sprężystemu zawieszeniu. Przyjemnie sprężystemu - o wypadaniu plomb na nierównościach nie ma mowy.

Licznik wskazuje połowę testowej trasy. Z kierowcy zmieniam się w pilota. Jeszcze tylko zaciągnięcie ręcznego. Kurczę, jest długi jak szlaban kolejowy.

Drewniany, futrzany, seryjny

Postój na zmianę samochodu wykorzystuję jako okazję do zobaczenia tego, czego jako kierowca obejrzeć nie mogłem. Wnętrza, wykończenia, bagażnika, nadwozia. Postój przypomina jednak bardziej wystawę sztuki nowoczesnej.

W jednym rogu Fox wyjęty żywcem z czasów, gdy nie znano ani silnika, ani nawet techniki wytopu metalu. Coś dla Freda Flintstone'a. Pomalowany na kolor jasnego drewna, obuty w koła z drewnianymi alusami i gumami, z wnętrzem wyłożonym "szykowną" tekturą. Taki sobie Holzwagen (drewniany samochód).

Drugi Fox wygląda nie mniej oryginalnie. Całe jego nadwozie pokryto puszystym jak dywan w ekstrahotelu białym futrem. Przez niewielką szybę zaglądam do wnętrza. Barbie byłaby zachwycona. Bukiety białych róż na siedzeniach i kokpicie. Koronkowe serwetki w roli pokrowców. W ten sposób Volkswagen stara się przekonać nas, że Fox to pojazd młodych, otwartych i niebanalnych.

Szkoda, że jego nadwozie takie nie jest. O ile konkurenci (Citroen C1, Peugeot 1007, Toyota Aygo, obecne i przyszłe Renault Twingo) wyglądają funkowo, o tyle Fox przypomina koncert muzyki poważnej. Stonowany, niemal dostojny. Może wnętrze będzie bardziej szalone?

Nie jest. Jedyny młodzieżowy szczegół to tapicerka. Paski jak w najmodniejszych koszulach. A poza tym? Rzeczowy i zasadniczy kokpit. Niskich lotów plastik. Z tego rodzaju, na którym paznokieć może zostawić trwały ślad. Poszczególne plastiki są do siebie dopasowane w sposób, który nie zwiększy prestiżu Volkswagena słynącego z jakości montażu. Teraz najgorsze - test tylnej kanapy. Próba sił i kondycji. 187 cm musi zmieścić się z tyłu. W 383-cm samochodzie. Brr!!!

Pakując się na tylne siedzenie, doświadczam bezsensownej strategii Foksa. Na przekór obecnym trendom nie będzie wersji pięciodrzwiowej. Tylko z tego powodu wiele osób może już na starcie odrzucić Foksa. - Rynek jest zdominowany przez wersje trzydrzwiowe, same drzwi są długie, co ułatwia wsiadanie do tyłu - tłumaczy tę decyzję Tobias Wolkmer odpowiedzialny za marketing Foksa.

Po przeciśnięciu się na tylne siedzenie czeka mnie spore zaskoczenie. Mam wrażenie, że siedzę w samochodzie o dwie klasy wyższym. Miejsca na nogi tyle co w kompakcie. Nie muszę się też głowić, co zrobić z głową. Jak to możliwe? Po części przez tylną przesuwaną o 15 cm kanapę. Tego nie mają nawet Polo i Golf. Może dlatego dłuższe o 6,7 cm Polo jest ciaśniejsze.

No dobrze, ja tu się rozwalam, a co z bagażem? Czy krzyczy "ja gorę"? Po otwarciu klapy czeka mnie kolejne zaskoczenie. 260-litrowego kufra Foksa pozazdrości niejeden o klasę wyższy model (Mitsubishi Colt 220 l, Peugeot 206 245 l). Jeśli się okaże, że do zmieszczenia pakunku zabraknie nam parę centymetrów, nie trzeba wracać do wnętrza. Kanapę można przesunąć także od strony bagażnika. Szczwany ten lisek.

Szkoda, że nie dopracowano tak przednich drzwi. Schowek nie jest za duży, zaś podłokietnik - szczątkowy jak skrzydła pingwina.

- Diesel czy benzyna? - ponownie pyta mnie hostessa. Ponownie nie waham się długo. Po chwili z moim co-driverem ruszam benzyniakiem.

Gładsza skrzynia, gładsze brzmienie

Materiały prasowe nie pozostawiają wątpliwości. "Wszystkie trzy wersje silnikowe korzystają z tej samej skrzyni biegów". Dane wskazują, że nieznacznie inaczej zestopniowanej. Jadąc Foksem 1,2, mam wrażenie, że skrzynia biegów jest zupełnie inna od tej z 1,4 TDI. Tak jakby zadziorów wcale nie było.

Silnik 1,2 też wcale nie jest leniwcem. Żwawo wchodzi na obroty. Żaden z niego milczek, też sporo hałasuje, ale do diesla mu daleko. Gdyby tylko nie te częstsze wizyty na stacji paliw... Na giełdach brent wciąż nie spada poniżej 50 dolarów za baryłkę.

W Niemczech Fox debiutuje już jutro. W Polsce - w lipcu. Rozważana jest także wersja CrossFox o wyglądzie mikroterenówki.

Jednak tak naprawdę ani nazwa, ani nawet samochód nie są nowościami. W stolicy karnawału Fox zadebiutował w październiku 2003 r. Jeszcze starsza jest jego nazwa. Przeszło 20 lat temu tak nazywano tanie wersje Polo. Platformę Foksa znają już dobrze kierowcy Skody Fabia, Seata Ibiza i Polo.

Tyle że tak niedrogiego samochodu tej marki Polacy nie znali od lat. Wilk (Lupo) nie był nawet u nas oferowany. Kogo złowi lis?

* dane Jato Dynamics

BLIŹNIAK LISA

W przyszłym roku poznamy bliźniaka miejskiego Volkswagena. To nowa Skoda plasująca się poniżej Fabii. Dość wysoka cena Foksa ma zapewnić, że tańsza Skoda znajdzie nabywców.

CENY

NIEMCY

od 8950 euro

(równowartość ok. 37 tys. zł)

POLSKA

nieustalona

prognozujemy, że nie mniej niż 35 tys. zł

VOLKSWAGEN FOX 1,2

KOMPENDIUM

INNE WERSJE SILNIKOWE

MNIEJ WIĘCEJ

Nieznacznie szerszy, wyraźnie wyższy, z minimalnie krótszym rozstawem osi. Czy Fox rzeczywiście plasuje się o klasę niżej niż Polo? Jeśli brać pod uwagę tylko długość, tak.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.