Suzuki GSX 1400

Producenci motocykli uwielbiają wyścigi. Dlatego też uskuteczniają tę dyscyplinę w kilku kategoriach. Po zakończeniu szaleńczej rywalizacji o jak największą prędkość maksymalną uzyskiwaną przez seryjny motocykl przyszła kolej na coś równie spektakularnego: kto zbuduje największego naked-bike'a? Honda od kilku lat ma swojego 136-konnego X-11. Yamaha - pięknego golasa XJR 1300. Rok temu Suzuki wytoczyło nową broń w tej kategorii

GSX 1400: klasyczna linia, dwa potężne chromowane tłumiki po obu stronach tylnego koła (i choć - jak mawiał Picasso - symetria jest estetyką głupców, to w tym przypadku takie rozwiązanie broni się samo). Tylne zawieszenie z dwoma elementami resorująco-tłumiącymi. Przy każdej z dwóch tarcz przy przednim kole użyto sześciotłoczkowych zacisków Tokico.

I jeszcze to malowanie! Biało-niebieskie - najbardziej wojownicze barwy Suzuki. Białe koła wyglądają rasowo ale ciężko utrzymać je w czystości (z przodu - pył z klocków, z tyłu - smar z łańcucha). Coś za coś. Bardziej konserwatywni mają do wyboru jednolite malowanie z czarnymi felgami.

Początkowo miałem pewne obawy co do jego niemałej masy. Jednak rozwiały się po pierwszych stu metrach. Przy małych prędkościach GSX prowadzi się bardzo poprawnie, a siedzenie (79 cm nad ziemią) daje poczucie pełnej kontroli nawet niewysokim kierowcom. Dzięki sztywnej ramie i dobremu zawieszeniu z pełną regulacją, daje się całkiem sprawnie śmigać po zakrętach. Opony mają dobrą przyczepność i można w pełni wykorzystywać całą ich powierzchnię. Sygnałem do zwolnienia będzie odgłos przycieranych o asfalt podnóżków kierowcy, chyba na takie okazje wyposażonych w wymienne ograniczniki.

Najważniejszy jest - rzecz jasna - silnik. 1402 ccm pojemności skokowej, wtrysk paliwa, 110 KM i moment obrotowy - 126 Nm. Tak, elastyczność naprawdę powala na kolana, a czasem nawet na plecy... Gwałtowne otwarcie gazu już przy dwóch tysiącach obrotów potrafi wysoko poderwać koło. Zabawa równie ekscytująca, co niebezpieczna. Znakomite przyspieszenie do setki gwarantuje nam wygraną ze startu zatrzymanego z dowolnym przeciwnikiem. Nie musimy nic wiedzieć o tajnikach sportowego startu. Puszczamy po prostu sprzęgło i dodajemy gazu. Dziecinnie proste - prawda? Do prędkości 200 km/h nie jest już tak różowo. Praktycznie większość obudowanych motocykli wygrywa z GSX-em. Jeżeli ktoś ma zapędy masochistyczne, może rozpędzić się nawet do 240 km/h, ale to wymaga niemałej krzepy. W dodatku - nic przyjemnego. Komfort kończy się już przy 140 km/h. Można temu zaradzić, montując szybę ochronną, ale, niestety, zaburzy to piękną linię "golasa". Nikt nie zmusza nas do jazdy z takimi prędkościami. Zresztą GSX nie do tego został stworzony.

Piorunujące osiągi mają swoje minusy. Spalanie podczas ostrej jazdy dochodziło do - uwaga: 11,5 l/100 km, a przy bardzo delikatnym operowaniu gazem (bez przekraczania 130 km/h) na trasie pójdzie z dymem jakieś 8,5 l/100 km.

Suzuki GSX 1400

Silnik: czterocylindrowy, czterosuwowy, chłodzony powietrzem i olejem

Rozrząd /liczba zaworów: DOHC/4

Moc max: 110 KM przy 6800 obr/min

Moment max: 126 Nm przy 5000 obr/min

Masa: 228 kg

Przyspieszenie 0-100 km/h (s): 2,9

Prędkość max: 240 km/h

Zużycie paliwa: 8,5 l/100 km

Cena: 43 100 zł

Więcej o:
Copyright © Agora SA